Artykuły

"Apokryf wigilijny"

"Apokryf wigilijny" wystawiony w Teatrze im. Słowackiego daje się opisać krótko. Marek Fiodor wykorzystał teksty: Estreichera, Kochanowskiego, Kolberga, Kołakowskiego, Pauliego, Rydla, Siemieńskiego, Syrokomla, Tarnowskiego, Wyspiańskiego, staropolskie kolędy i pastorałki dramatyczne, kolędy i pastorałki ludowe, ewangelie apokryficzne, artykuły z rocznika etnograficznego "Wisła" oraz cytaty z gazet.

Ze zlepków z literatury tychże znakomitych autorów urodził się klasyczny, zakalcowaty twór. Na jego reżyserię złożyły się następujące pomysły: pasterze spali i spali, anieli śpiewali i śpiewali, od czasu do czasu wszyscy gadali jednocześnie, Herod stroił groźne miny, a pasterz ziemi kaszubskiej - Andrzej Grabowski niemożebnie wrzeszczał, tudzież przyczesywał się zielonym grzebykiem. Ale to wszystko na nic się zdało, ponieważ tempo przedstawienia, ogólnie rzecz biorąc, było senne, a ruchy aktorów tak spowolnione, jakby ich ktoś powsadzał do kadzi z krochmalem. Na przykład Andrzej Bryg, który miał uróżowione policzki i w związku z tym wyglądał jak żywa reklama soku marchewkowego, kosę trzymał jak somnambulik. A Wojciech Ziętarski wbiegał na scenę przebrany za Tyrolczyka - mimo że w programie było napisane, że gra hetmana - wbiegał, owszem dziarsko, po czym stawał smutny. Dlaczego nie rozumiem? Nie rozumiem wielu rzeczy. Z jakiego powodu Anna Sekuła wyprodukowała archaniołom najbrzydsze z możliwych skrzydła, nie mówiąc już o innych szatach. Dlaczego Zygmunt Konieczny podpisał się na afiszu jako kompozytor, choć swą twórczą aktywność prezentował głównie w kolędach "Lulajże Jezuniu" i "Bóg się rodzi".

Współczesność odnowionej szopy betlejemskiej prezentowały następujące słowa scenariusza: towarzysze, członkowie Związku Młodzieży Wiejskiej, przewodniczący, antysocjalistyczny, plan sześcioletni. Padło też ze sceny zdanie - przysłowiowa żyleta - nowe próby elektrycznego oświetlenia.

Gdy w czasie przerwy spuszczono na scenę jakieś żelastwo, po to tylko, żeby po przerwie aktorzy musieli się przez nie gramolić - pomyślałam wtedy, że wykonują oni zawód, w którym droga do nieba, usłana jest nie kolcami, a ostrewkami. Najbardziej współczułam jednemu pasterzowi, który co rusz musiał wbiegać na scenę z głośnym wrzaskiem i hołubcowym przytupem, po czym przyklejał się do ściany. I nic.

Ostatnie spostrzeżenia będą dotyczyły publiczności. W sektorze "A" było na ogół spokojnie, ale tam, jeszcze przed wpuszczeniem normalnych widzów - masowo pozajmowali miejsca pracownicy teatru z rodzinami. Natomiast koło mnie kilka osób wyraźnie przysypiało, a kilka zdeterminowanych głośno gadało, niczym zwierzęta o północy w szopce betlejemskiej. Nieczęsto bywa się świadkiem podobnego zachowania w teatrze!

Końcowe brawa widowni wymusiło dziecko, które wprawdzie zacięło się na orędziu skierowanym do grzesznej publiczności, ale jak tu nie bić brawa niewinnemu!

"Bóg się rodzi moc truchleje". Tego wieczoru moc rzeczywiście truchlała w obliczu zwykłego artystycznego awanturnictwa.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji