Artykuły

Lublin. Teatr Andersena zaciska pasa

Nie będzie planowanej na wrzesień premiery "Człowieka z La Manchy". Dyrektor Teatru Andersena tłumaczy, że jest zmuszony do szukania oszczędności.

Spektakl planowany w ramach sceny dla dorosłych miał być grany poza siedzibą Teatru Andersena. Pod uwagę brano postindustrialną przestrzeń Dworca Północnego.

O tym projekcie Arkadiusz Klucznik, dyrektor Teatru Andersena w Lublinie mówił już w listopadzie 2011 roku. W styczniu pisaliśmy, że gotowe są maski, które miały być wykorzystywane w tym przedstawieniu. Dyrektor Klucznik zdradzał przy okazji pierwsze szczegóły dotyczące samej inscenizacji, na przykład to, że podłoga hali miałaby zostać wysypana torfem, a opuszczony dworzec byłby scenografią samą w sobie.

Próby miały zacząć się w maju, a premiera była planowana na wrzesień. Ale teraz okazuje się, że spektaklu w tym sezonie jednak nie zobaczymy. Dlaczego?

- To wynika wyłącznie z wyliczeń ekonomicznych. Spektakl plenerowy gramy kilka razy, a przedstawienie dla dzieci w naszej stałej siedzibie możemy pokazywać nawet codziennie. To oznacza większe zyski z biletów i szybszy zwrot zainwestowanych pieniędzy - wyjaśnia dyrektor Klucznik.

O jakiego rzędu sumy chodzi? "Trzej muszkieterowie", wcześniejszy plenerowy spektakl Teatru Andersena, który spotkał się z bardzo dobrym przyjęciem publiczności i krytyki, był grany na dziedzińcu Archiwum Państwowego w Lublinie. W przypadku tej inscenizacji koszt samego materiału na czterdzieści kostiumów to 35 tys. zł, ale honoraria dla 33 osób za każdy kolejny spektakl wynosiły 4 700 zł.

To była jedna z najdroższych premier sezonu.

Dotacja miejska dla Andersena w tym i poprzednim roku jest na tym samym poziomie, ale dyrektor Klucznik podkreśla, że planowanie harmonogramu premier odbywa się nawet z kilkuletnim wyprzedzeniem. Szczególnie jeśli wśród angażowanych osób znajdą się artyści z dobrym nazwiskiem, a więc mocno zajęci. - W przypadku "Człowieka z La Manchy" większość realizatorów poza aktorami byłaby spoza Lublina - mówi Arkadiusz Klucznik. Dyrektor Andersena jednocześnie podkreśla: - Niebagatelne znaczenie ma także to, że amerykańska agencja każe płacić tantiemy za "Człowieka z La Manchy", czy inne tego typu tytuły z góry i nie ma znaczenia, ile razy spektakl będzie zagrany. Chodzi o 4,5 tysiąca dolarów rocznie.

- Rzeczywiście nie mogliśmy dać tyle, ile Teatr Andersena chciał. Różnica w stosunku do oczekiwań wynosi jakieś 200 tys. zł, ale część środków musieliśmy przesunąć na fundusz remontowy, bo nie można już czekać z wymianą instalacji przeciwpożarowej zabytkowego budynku przy ul. Dominikańskiej 1 - tłumaczy Anna Pajdosz, dyrektorka miejskiego wydziału kultury.

Anna Pajdosz dodaje: - W tym roku musieliśmy też przeznaczyć ponad 3 miliony na budżety nowych instytucji kultury, czyli Teatru Starego, domu kultury na Węglinie i biblioteki multimedialnej na Szaserów.

Nic dziwnego, że Teatr Andersena stara się szukać także innych źródeł finansowania swojej działalności. - Na przykład przed spektaklami puszczamy dźwiękowe reklamy - mówi dyrektor Klucznik.

A na czas wakacji na słupach ogłoszeniowych Teatru zostały umieszczone duże komercyjne reklamy.

- Szukanie nowych źródeł finansowania sceny jest jednym z moich obowiązków, mam to nawet zapisane w kontrakcie. Reklamy można znaleźć w programach teatrów na całym świecie, więc nie widziałbym w tym nic dziwnego. Na pewno jednak nie podpisałbym umowy ze wszystkimi firmami, na przykład z producentem alkoholu, bo taka reklama byłaby w kontrze do naszej działalności - zauważa Arkadiusz Klucznik.

Dotacja miejsca dla Teatru Andersena na ten rok wynosi 3,6 mln zł. Teatr przygotowuje cztery premiery w sezonie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji