Artykuły

Dorotka z Krainy Facebooka

Twórcy zdecydowali się ubrać tekst pełen ekonomicznych pojęć w formę bajkowej opowiastki dla dorosłych pełnej odniesień do popkultury i trochę grubo ciosanych, ale trafnych żartów - o spektaklu "Źle ma się kraj" w reż. Weroniki Szczawińskiej w Teatrze Polskim w Bydgoszczy pisze Agnieszka Serlikowska z Nowej Siły Krytycznej.

Niedawno temu, za to gdzieś ponad tęczą, na trawie pojawiła się lodówka. Z lodówki wypadła młoda kobieta zwana "Postacią, co nic nie rozumie". Dziewczyna spotkała cztery inne postacie: Strzeżone Osiedle, Kredyt Bankowy, Szkolną Ławkę i Sprywatyzowaną Kolej Państwową. Początkowo sytuacja przypominała idyllę. Bohaterowie , choć trochę dziwni, wydawali się zadowoleni - wręcz dumni - ze swojego zajęcia. Młoda kobieta wszystkim się zachwycała, raz po raz wykrzykując: "I to ja rozumiem. Lubię to". Jednak nagle coś się zmieniło. Okazało się, że tak naprawdę nikt nie jest ze swojej funkcji zadowolony. Nadszedł kryzys.

Tak pokrótce można streścić "Źle ma się kraj" Weroniki Szczawińskiej i Mateusza Pakuły - najnowszą premierę, a zarazem ostatnie zrealizowane w ramach cyklu "Oburzeni" przedstawienie Teatru Polskiego w Bydgoszczy.

Spektakl oparto na książce "Źle ma się kraj. Rozprawa o naszych współczesnych bolączkach" zmarłego dwa lata temu brytyjskiego politologa i filozofa Tony'ego Judta. Praca została wydana tuż przed śmiercią autora i była społeczno-politycznym esejem, swego rodzaju manifestem krytykującym współczesną kulturę pieniądza i wskazującym przyczyny gospodarczego, a zarazem społecznego, kryzysu.

Pomimo ciężkiego, przygnębiającego chyba wszystkich, tematu, "Źle ma się kraj" nie jest spektaklem smutnym i poważnym. Weronika Szczawińska i Mateusz Pakuła zdecydowali się ubrać tekst pełen ekonomicznych pojęć w formę bajkowej opowiastki dla dorosłych pełnej odniesień do popkultury i trochę grubo ciosanych, ale trafnych żartów.

W pierwszej scenie na trawę wypada dziewczyna w rubinowych butach i biało-niebieskiej ogrodniczce, co kojarzy się z jedną z ulubionych książek dla dzieci amerykańskiej kultury - "Czarnoksiężnikiem z Krainy Oz" Franka L. Bauma. Początkowo wydaje się, że "Źle ma się kraj" będzie w formie przypominał alegoryczną opowieść, z której wnioski posłużą do wysnucia pewnych tez na temat współczesnej społeczności. I choć zabawnie jest zastanawiać się, której z postaci najbardziej przydałoby się serce, rozum lub odwaga, to jednak próżno szukać w spektaklu Złej Czarownicy z Zachodu czy samego Czarnoksiężnika.

W "Źle ma się kraj" każda postać jest po trosze czarnym charakterem. Bo kryzys okazał się wynikiem wspólnej "pracy" wszystkich. W spektaklu wyraźnie widoczna jest krytyka stanu polskiej gospodarki, systemu oświaty, złego zarządzania pieniędzmi. Z drugiej strony, twórcy za Judtem zwracają uwagę na problemy tkwiące w samych ludziach: szerzący się egoizm, osłabienie więzi społecznej, ignorancję. Pod wieloma względami czarnym charakterem jest tu sama "Postać, co nic nie rozumie" - wciąż podświadomie nazywana przeze mnie ze względu na strój z "Czarnoksiężnika" - Dorotką. Dziewczynę obchodzi właściwie tylko ona sama, własne "2200 na rękę" i nic poza tym. Jej język ogranicza się do zwrotów z Facebooka i śpiewanego charakterystycznym łamanym angielskim szlagieru z filmowej wersji "Czarnoksiężnika" - "Somewhere over the rainbow".

Dorotka - prawdopodobnie jednoosobowa, przerysowana generalizacja pokolenia współczesnych 30-latków - staje się poszukiwaczką przyczyn kryzysu. Wraz z Sprywatyzowaną Koleją Państwową, Strzeżonym Osiedlem i Kredytem Bankowym wcielają się w rolę uczniów edukowanych przez Szkolną Ławkę za pomocą pojęć ekonomicznych. Jednak i to nie przynosi rezultatu, a lekcja kończy się założeniem nauczycielowi na głowę kosza na śmieci i wyśpiewywaniem nazw hipermarketów i marek na melodię "Ody do radości" Beethovena.

"Źle ma się kraj" kończy się w momencie, w którym właściwie mógłby zaczynać się drugi akt. Poznaliśmy przyczyny kryzysu, w tym te najpoważniejsze: egoizm i kult pieniądza. Wciąż nie wiemy jednak, co zrobić, by to naprawić. Idealistyczna teoria o powrocie do przeszłości i konieczności nauczenia się zadawania właściwych pytań brzmi dla mnie trochę zbyt naiwnie. Szczególnie w kontekście melorecytowanego przez aktorów tekstu "Piosenki Księżycowej" Varius Manx. Jako Dorotka z Facebooka miałam nadzieję na trochę więcej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji