Artykuły

Sabina Tumidalska już nie zagra

- Mówiła nieraz, że aktorki nie chcą przyjąć sugestii reżysera, by np. zmieniły głos na brzydszy, kiedy rola tego wymaga. Ona raz była królewną, raz czarownicą, wyniosła to z Lalek. Uważała, że skoro tak jest rola napisana, to trzeba to zagrać - o SABINIE TUMIDALSKIEJ opowiada Jej syn, Wojciech Tumidalski.

W nocy z 2 na 3 lipca zmarła Sabina Tumidalska, aktorka wałbrzyskiego Teatru Lalki i Aktora, aktualnie grająca gościnnie w Teatrze Dramatycznym im. J. Szaniawskiego w Wałbrzychu. Aktorka zmarła we śnie.

Sabina Tumidalska (7.07.1950 r. - 3.07.2012 r.) od lat współtworzyła kulturalne życie naszego miasta. Od 1968 do 1972 roku pracowała jako adept w Teatrze Lalki i Aktora. Od 1972 do 2006 roku była w tym teatrze aktorem-lalkarzem.

Od 2007 roku grała w Teatrze Dramatycznym i tam rozkwitła na scenie. Jej pierwszą rolą była rola Staruszki w spektaklu "Był sobie Polak Polak Polak i diabeł" w reżyserii Moniki Strzępki. Za tę rolę otrzymała wyróżnienie aktorskie w Zabrzu. Potem zagrała jeszcze m.in. w "Dekameronie" w 2010 roku, w "Był sobie Andrzej Andrzej i Andrzej'" w 2010 i znakomitą rolę Gołde w "Shoa Show. Parodii makabrycznej" w 2011.

W 2005 r. odznaczona została Złotym Krzyżem Zasługi. W roku 2007 otrzymała tytuł "Zasłużony dla Powiatu Wałbrzyskiego", co było uhonorowaniem długoletniej działalności w zakresie upowszechniania kultury i działalności artystycznej.

Sabina Tumidalska aktywnie uczestniczyła w życiu kulturalnym Wałbrzycha, z którym pozostawała nieprzerwanie związana. Od wielu lat zajmowała się własną twórczością literacką (limeryki, satyry), która doczekała się upowszechniania w postaci udanych tekstów do kilku przedstawień. Była prekursorką i przewodnikiem w organizowanych benefisach ludzi związanych z wałbrzyską kulturą. Szeroko znana była też jej bezinteresowna działalność popularyzatorska poza teatrem w spotkaniach z publicznością, w szkołach i poradnictwie na rzecz amatorskiego ruchu teatralnego.

Pogrzeb aktorki odbył się 7 lipca na cmentarzu komunalnym przy ul. Przemysłowej.

Sabina Tumidalska ma męża Jerzego (współzałożyciela jednej z pierwszych agencji reklamowych w naszym mieście) i dwoje dorosłych dzieci: Wojciecha Tumidalskiego, który jest dziennikarzem i pracuje w Polskiej Agencji Prasowej i córkę, Ewę Kępińską, która jest prawnikiem i pracuje w kancelarii adwokackiej w Wałbrzychu. Osierociła również 3-letnią wnuczkę Julkę, którą bardzo się cieszyła. Razem chodziły do teatru.

Jak wspomina syn Zmarłej, ona sama powtarzała, że na śmierć nigdy nie ma dobrego momentu i zawsze przychodzi za wcześnie.

- W domu mieliśmy mamę! Z naszej perspektywy, nie szła grać w teatrze, tylko do pracy, jak inne mamy. Zawsze było śniadanie, zrobione kanapki do szkoły, obiad po powrocie. Jako córka gospodarnej Wielkopolanki uważała, że są rzeczy, które po prostu trzeba zrobić- wspomina dzieciństwo Wojciech Tumidalski.

- Pilnowała, żebyśmy mówili poprawnie po polsku, żebyśmy mieli o czym rozmawiać przy posiłkach. Obiady i kolacje jadało się razem przy stole. Od czasu do czasu szliśmy do teatru. Wtedy widzieliśmy mamę lub słyszeliśmy jej głos, kiedy ukryta była pod kostiumem lub za lalką. Wtedy też nauczyłem się patrzeć na teatr, filmy, koncerty, od strony warsztatowej. Nie używałem słowa kukiełka, bo wiedziałem, że kukiełka jest tylko jednym rodzajem teatralnej lalki - wspomina syn Zmarłej.

- Wielu pamięta, że przy okazjach towarzyskich, zwłaszcza po premierach Mama miała zwyczaj pisać wierszyki, kupleciki, potem nawet krzyżówki i obdarowywała nimi kolegów aktorów czy fajnego reżysera. Po prostu żeby sprawić im przyjemność, żeby im było miło. Pisywała je przy kuchennym stole, na tekturce z opakowania rajstop. Z czasem taki wierszyk to był oczekiwany przez nich prezent. Sama nie przywiązywała większej wagi artystycznej do tych tekstów, to miała być tylko przyjemność dla obdarowanego. Bezinteresowność po prostu - opowiada Wojciech Tumidalski.

- Po spektaklach Mama nie okazywała wielkich wzruszeń, bo uważała, że to jej praca. Ważne było, żeby dzieci wiedziały, że jest dobro i zło, że zło przegrywa, ważne było, żeby im się podobało. Nie fascynowała się sztukami pokazywanymi na festiwalach, zdobywającymi nagrody. Dla niej ważne były przedstawienia grane po sto razy, bo podobały

się dzieciom, bo były po prostu ŁADNE - mówi.

- To było w Lalkach. Potem Mama przeszła na emeryturę i nieoczekiwanie dla samej siebie znalazła drugie życie w Teatrze Dramatycznym. Chciała się czuć potrzebna. I właśnie wtedy odniosła największy sukces sceniczny, bo grała w duecie realizatorów Strzępka - Demirski i zdobywała z nimi nagrody. Mówiła nieraz, że aktorki nie chcą przyjąć sugestii reżysera, by np. zmieniły głos na brzydszy, kiedy rola tego wymaga. Ona raz była królewną, raz czarownicą, wyniosła to z Lalek. Uważała, że skoro tak jest rola napisana, to trzeba to zagrać -opowiada Wojciech Tumidalski.

- Dom mieliśmy z Mamą, nie z królewną czy z czarownicą - podsumowuje.

Teatr Dramatyczny odwołał zaplanowane na 12,13 i 14 lipca, na godz. 20.00 spektakle z udziałem Sabiny Tumidalskiej pt. "Był sobie Polak, Polak, Polak i diabeł". W czasie Teatralnej Bezsenności 12 lipca odtworzone zostanie nagranie tego spektaklu z udziałem Zmarłej aktorki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji