Artykuły

Rodeo

Bigamia - jest to: mieć o jedną żonę za dużo; monogamia... również - twier­dzą przekrojowi Bracia Rojek w programie do "Rodeo", nowej sztuki Aleksandra Ścibora-Rylskiego, znanego prozaika, reżysera, scenarzysty a także i dramaturga. Ścibor-Rylski nie bardzo się z tą sentencją zgadza, każe bowiem dwóm bohaterom swojej sztuki do upadłego walczyć o jedną kobietę, która by wcale nieźle czu­ła się w charakterze bigamistki, gdyby nie nerwo­wość i ciągoty do wyłączności jej partnerów. W swojej pierwszej sztuce, w "Bliskim nieznajomym", granej od roku na scenie Teatru Kameralnego w Warszawie, Ścibor przed­stawia męki wrażliwego, współczesnego mężczyzny nie mogącego zdobyć się na to, żeby oddać swoją wolność i uczucia w ręce jednej kobiety, w "Rodeo" mamy sytuację odwrotną - to kobieta okazuje się nie­zdolna do monogamii. Jed­nym słowem, autor "Węg­la" stał się pomału specja­listą w tak zwanej tema­tyce "damsko-męskiej".

Mówiąc jednak poważ­nie: Ścibor-Rylski wypeł­nia w naszym repertuarze dosyć denerwującą lukę. Publiczność od lat dopomi­na się o sztuki choćby w wąskim zakresie ukazujące autentycznie współczesne życie, mówiące o nas dzi­siaj. Sprawy seksu, płci, zmian jakie zachodzą w in­stytucji jaką jest rodzina, w stosunkach między ko­bietą a mężczyzną - wszy­stko to jest w końcu nie tylko tematem dla publicy­stów. Nic tedy dziwnego, że mimo dość lekkiego to­nu, jakim się o "Rodeo" pisze, bilety na spektakl trzeba zamawiać sześć ty­godni wcześniej. Nie wy­daje się, żeby publiczność głosowała za tą sztuką tyl­ko dla jej pikanterii. Jest w tym runie na kasy Te­atru Współczesnego także i uznanie dla sprawności rzemiosła autora i teatru, dla wartkiego dialogu mó­wionego takim językiem, jakiego używa współcze­sny Polak, a także dla hu­moru, o który wcale nie tak łatwo na naszych sce­nach.

W tej ostatniej sprawie walnie dopomógł autoro­wi reżyser. "Rodeo" napi­sane jest o wiele lepiej niż "Bliski nieznajomy"; jak przystało na kontynuację gatunku sztuki bulwaro­wej "Rodeo" ma dobrą, zwartą konstrukcję; nie­stety, historia dwóch upartych panów i jednej nie zdecydowanej pani jest miejscami trochę przycięż­ka, w czytaniu odnosi się wrażenie, że autor serio traktuje to nadwiślańskie rodeo. TADEUSZ ŁOMNI­CKI występujący w pod­wójnej roli reżysera i jed­nego z dwóch zawodników walczących o wyłączne po­siadanie pełnej temperamentu kobiety i z ogrom­nym taktem i bardzo zręcz­nie wyrugował wszystko, co mogłoby sugerować ton serio. Zrobił komedię, ba­wi perypetiami nieszczę­snego trójkąta, zamyka przedstawienie nie dramatycznym, pełnym napięcia oczekiwaniem partnerów na partnerkę lecz zabawną ich walką, biegiem do drzwi, w których ma sta­nąć Ona - skoro nie może wybrać żadnego z nich dla ich walorów, może po pro­stu wybierze pierwszego, który się przed nią zjawi. Przedstawienie jest świe­tnie grane. Drugim z za­wodników jest ANDRZEJ ŁAPICKI grający z dy­skretną ironią. Femme fatale końca lat sześćdziesią­tych prezentuje MARTA LIPIŃSKA - prześliczna i tak pełna zmysłowego cza­ru, że autor niczego więcej nie mógł pragnąć. Reszta obsady to: BARBARA WRZESIŃSKA w roli zdra­dzonej żony jednego z pa­nów, oraz BARBARA LUDWIŻANKA (Matka Małgorzaty) i EUGENIUSZ POREDA Ojciec Pawła).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji