Artykuły

Czekając na morderców

W trzech dramatach jednoaktowych, które pod wspólnym, proszę, nie­winnym i jakby obojętnym tytułem "Temat z wariacjami" pokazuje nam Teatr Współcze­sny w jednym wieczorze tea­tralnym, gęstym od krwi, dusznym od wyziewów zbrod­ni - czeka na mordercę sa­motny intelektualista w pań­stwie tyrańskim i katowskim, czeka na rozkaz zamordowania nieznanej sobie osoby dwu gangsterów, podobnych mordercom szekspirowskim, i cze­ka wreszcie na wymuszone za­bicie siebie - na samobójstwo przy pomocy cudzej ręki - człowiek nieokreślonej profe­sji, ale aż nadto określony moralnie i filozoficznie. Ten sam temat, tylko różnie przez różnych autorów ujęty? Z po­zoru nic podobnego, z pozoru każdemu autorowi chodzi o sprawy całkowicie odmienne, zbliżone tylko przypadkową okolicznością formalną, że każ­dy utwór to dialog przed­śmiertny ofiary i kata. W istocie jednak zbieżności są nieporównanie większe, nie tylko w strefie podobieństw powierz­chownych i powiązań formalnych, określanych wspólną nazwą - w braku lepszej - dramatopisarstwa awangardo­wego. Łączy te sztuki pogarda dla człowieka, dla rodzaju ludzkiego, niewiara w człowieka, filozofia pesymizmu i beznadziei, posunięta do ostatnich granic.

Niech was przede wszystkim nie złudzi nazwisko Durrenmatta, twórcy "Franka V". "Nocna rozmowa z człowiekiem, którym się gardzi" to utwór z 1957 roku, jednoznaczny w swym potępieniu systemu rządów antywolnościowych i despotycznych. Opozycyjny intelektualista ma zginąć bez sądu, bez chwały, nocą, chyłkiem zamordowany przez nasłanego zawodowego zabijacza. Społeczeństwo w tym konflikcie jednostka - władza nie istnieje. A raczej istnieje w formie bezwolnej masy plastycznej, którą dłonie tyrańskich władców ugniatać mogą jak zechcą. Nie ma sensu demonizować "Nocnej rozmowy", dosłuchiwać się w niej aluzji, których w niej brak. Ale jest w tym bezbłędnie napisanym utworze wystarczająca kondensacja politycznej i społecz­nej pasji, by - móc również wskazać na ewolucję, jakiej myśl dramatyczna Durrenmatta podległa w ostatnich pięciu latach. Durrenmatt jest już dzisiaj inny - podobnie jak zmienił się Sartre od cza­su "Brudnych rąk".

Sprawa pozostałych jedno­aktówek jest prostsza. Obie ukazują bez obsłonek upodle­nie człowieka, obie czynią to w formie mistrzowskiej, "Opo­wiadanie o zoo" jest wiwi­sekcją, wyrafinowaną torturą, czymś w rodzaju teatralnego odpowiednika filmowych dresz­czowców dla intelektualistów. Patronem Albeego nie jest już ani Sartre ani Durrenmatt, chociaż obu tym pisarzom za­wdzięcza Albee niemało. Zagęszczenie czarnych barw, eg­zystencjalne wyosobnienie ze społeczności, poczucie tragicz­nego bezsensu życia ludzkiego, wskazuje prosto na Becketta, autora "Końcówki" i "Ostatniej taśmy Krappa". To on dominuje nad "Opowiada­niem o zoo", podobnie jak nad zsyntetyzowanym tłem "Noc­nej rozmowy" pochyla się cień Koestlera.

SIEDEM lat temu Teatr Współczesny wystąpił z wstrząsającą premierą "Czeka­jąc na Godota" Becketta. Było to podniesienie kurtyny przed dramaturgią, święcącą triumfy na powojennym Zachodzie, niosącą nową formę "awan­gardy lat pięćdziesiątych". Cieszyłem się był wówczas, że nasz widz może osobiście skon­frontować swoje wyobrażenia z rzeczywistością, nadzieje z faktami, że może przekonać się samemu "jak to jest na­prawdę". Był to zabieg niezbędny, katharsis nie dla naszej sztuki współczesnej, lecz dla widza, skazanego dotychczas tylko na pośrednictwo "wtajemniczonych" - i był to triumf i teatru współczesnego nad teatrem na siłę utradycyjnianym.! Czy "Temat z wariacjami" odegra ponownie rolę "Czekając na Godota"? Nie czekamy teraz na Godota, bośmy go już zdołali poznać z wielu stron. Godota i Józefa K., i ich potomstwo, prawe, niepra­we, udane, koślawe. Niedaremnie następne po "Godocie" i sztuki Becketta zeszły do roli ciekawostek, niedaremnie przed awangardę beckettowskiego typu wysunął się teatr Brechta, teatr społecznego zaangażowa­nia. Opór przeciw głoszeniu i filozofii nihilizmu, przeciw sadystycznemu deptaniu człowie­ka rośnie.

Ludziom interesującym się teatrem w Polsce nie są nieznane moje poglądy na artystyczną i społeczną rolę teatru na jego prawa i obowiązki. Staram się z nich wyciągać właściwe wnioski. W konkretnym wypadku "Tematu z wa­riacjami" muszę przypomnieć co nie raz jeden pisałem o prerogatywach repertuarowych teatrów współczesnych. Uznaję zatem prawo Teatru Współczesnego i do takich wariacji tematycznych, i do takiej demonstracji literatury czarnej, zgęszczonej jesiennym wieczorem. Ale trudno mi nie powiedzieć, że dalekie to tematy od teatru socjalistycznego i trudno mi nie wyrazić żalu, że dyr. Erwin Axer taki właśnie zestaw sztuk wybrał na otwarcie nowego sezonu. Te "Tematy" budzą sprzeciw. Świat to nie tylko gigantyczne Zoo z mariażu Albeego z Pinterem, z dawnym Durrenmattem na dokładkę. Nie przeceniajmy społecznej i politycznej roli, siły teatru. Zwłaszcza takiego, jak Teatr Współczesny. Ale też nie lekceważmy jej całkowicie.

POD względem reżyserskim, aktorskim "Temat z wariacjami" stoi na wyżynach sztuki teatralnej. Gdzie, jak często możemy zobaczyć równie doskonałe artystycznie przedstawienie w Polsce, i także poza Polską? Jerzy Kreczmar - niezrównany reżyser "Czekając na Godota" - po­kazał jak znakomicie włada sceną dramatu intelektualnego, dramatu awangardowej kameralistyki, żaden zawijas myślo­wy nie uchodzi jego uwadze, żadnego szczegółu psychicz­nych tortur nam nie oszczędza. Wartościowa jest sceno­grafia Jana Kosińskiego, nie narzucająca się, przykładnie funkcjonalna, mimowolny wzór dla tych pretensjonalnych scenografów, których wysuwanie na plan pierwszy w widowisku prowadzi do ogólnie złych (także artystycznie) rezultatów. Przedstawienie w Teatrze Współczesnym jest jednością inscenizacyjną, a nie zlepkiem nierozsądnych eksperymentów. W okresie gdy z tragedii an­tycznej chce się robić dramat Camusa a z komedii romantycznej groteskę Witkacego - ta jedność treści i formy jest dojrzałością artystyczną, przeciwstawioną sztubactwu.

Nie od dziś nie od roku wiadomo, że aktorzy Teatru Współcze­snego tworzą zwarty zespół. Aktorów Teatru Współczesnego na wy­stępach gościnnych bez trudu odróżnisz od gospodarzy. Zespołowość aktorska Teatru Współczesnego święci sukces także w tym "Temacie z wariacjami", który składa się z trzech odrębnych dialogów, dosłownie, tylko dialogów. Istnieje bowiem ścisłe podobień­stwo typu i charakteru gry ALEKSANDRA BARDIN1EGO i HENRYKA BOROWSKIEGO z pierwszej, JÓZEFA KONDRATA i MIECZYSŁAWA CZECHOWICZA z drugiej, i TADEUSZA ŁOMNIC­KIEGO i TADEUSZA FIJEWSKIEGO z trzeciej noweli dramatycznej. Nie pora tu na szczegółową analizę i interpretację ich gry, na to trzeba by więcej czasu i dużo miejsca. Ale chcę przynajmniej powiedzieć dwie prawdy, które - mnie przynajmniej - wydają się niesporne.

Pierwszą będzie stwierdzenie, że każda z ról w "Temacie" to aktorska kreacja, zarówno wówczas, gdy wynika jakby bezpośrednio z aktorskich predyspozycji (np. u Bardiniego lub Czechowicza), jak i wówczas, gdy stała się wynikiem twórczej, usilnej pracy (np. u Kondrata, a poniekąd też u Fijewskiego, który "spokojnego oby­watela Nowego Jorku" zagrał dramatycznie, bez dorzutów rodza­jowości).

A drugie stwierdzenie, o Łom­nickim. Ten aktor nie jest już w wieku, w którym niebezpiecznie byłoby wróżyć mu drogę przyszło­ści. Tym łatwiej zrezygnować mi z ostrożnej wstrzemięźliwości i powiedzieć z najgłębszym przeko­naniem: to już więcej niż bardzo dobry, wybitny aktor; bardzo ma­ło jest Łomnickich we współcze­snym teatrze; kreacja w "Opowia­daniu o zoo" jest tego nowym dowodem.

Widzowie przyjmują "Temat z wariacjami" osobliwie (tak przynajmniej było na premie­rze). W najbardziej dramatycz­nych, upokarzających momen­tach słychać śmiech. Jest to śmiech tłumiony, nerwowy, przykry, jakby nierozumny i nieludzki. Wielu widzów siedzi z kamienną twarzą. Ja również się nie uśmiechałem. Ale ro­zumiem tych roześmianych. Śmiech bywa nie tylko bronią zaczepną. Bywa też skuteczną obroną.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji