Artykuły

Wiedeń. Katarzyna Kozyra śpiewa Mozarta

Przekroczyć samego siebie - to główna idea wystawy "Teatr niemożliwy" przygotowanej siłami polsko-austriackimi. Duchowym patronem przedsięwzięcia jest Tadeusz Kantor z koncepcją skrzyżowania w teatrze sztuki i życia. Wprawdzie nie doczekał kontynuatorów, ale współczesna sztuka żeruje na rzeczywistości, jak w żadnej innej epoce.

W wiedeńskiej galerii Kunsthalle [na zdjęciu] spotkali się artyści młodsi od Kantora o dwa pokolenia, pozornie odwołujący się do zupełnie innych zjawisk, emocji i przeżyć niż krakowski mistrz. A jednak całość współbrzmi wspaniale.

Wczoraj [7 lipca], w dniu otwarcia pokazu, Katarzyna Kozyra w roli zegarowej kukułki i zarazem diwy operowej - co godzinę śpiewała koloraturową arię Królowej Nocy z "Czarodziejskiego fletu", za każdym razem występując w innej kreacji. W ten sposób spełniała swoje marzenie: śpiewać przed publicznością i przebierać się w cudowne suknie.

Myli się, kto myśli, że były to żenujące występy: Katarzyna pobierała wielomiesięczne lekcje u mistrza (który dyryguje nią podczas shows) i całkiem nieźle radzi sobie z melodią. A choć nigdy nie osiągnie poziomu zawodowej śpiewaczki, i tak jej występy nagradzano oklaskami.

Bo też w kraju Mozarta nikt nie brał ich serio, publiczność od razu odgadła sens przedsięwzięcia - oto połączenie pastiszu, brawury i poczucia humoru. Realne przekroczenie rzeczywistości, teatr niemożliwy, a przecież rozgrywający się na oczach widowni.

To nie jedyne zaskoczenie przygotowane przez Kozyrę dla wiedeńczyków. Występuje także w roli Lou Salome, przyjaciółki Rilklego i Nietzschego. Obok historycznego zdjęcia - jego współczesna interpretacja w postaci wideo. Przezabawna wizja: Kozyra prowadzi na smyczy dwie bestie (aktorzy przebrani za lwy, psy?), poskramia ich "niegodne filozofa" zachowanie, ale też figluje z nimi na trawie.

Artur Żmijewski nie żartuje ani nie wystawia siebie na spojrzenia widzów. Za to uświadamia, że ludzie okaleczeni lub upośledzeni godni są... godności.

Pokazano jego znakomite, przejmujące prace - "Lekcje śpiewu" (chór głuchoniemych wykonujących kantaty Bacha) i zdjęcia z serii "Oko za oko" (akty kalekich mężczyzn pozujących ze zdrowymi w takich układach, żeby ich ciała współtworzyły nowe, "zdrowe" organizmy).

Paweł Althamer zaproponował wymianę kulturalną na szczeblu nigdy dotąd nie branym pod uwagę: wysłał "na placówkę" nie kuratorów, ale... siedmioosobową grupę portierów pilnujących wystawy.

Najmłodszy z uczestników prezentacji, Robert Kuśmirowski, jako jedyny odniósł się do dzieła Kantora. Obok odrapanej ławki ze starymi kajetami i piórami - rekwizytu z "Umarłej klasy" - stanęło 12 dużych, zapieczętowanych skrzyń. W trzech rzędach, jak ławki w szkole. Co zawierają? Tuzin kopii ławek, identycznych jak w najsłynniejszym spektaklu Kantora. Kuśmirowski, mistrz imitacji, powtórzył zarówno prace, jak i idee nieżyjącego artysty. Zamiast obiektów wystawił opakowania. Amballages-hommages dla Kantora. Zawartość skrzyń zostanie ujawniona wiosną przyszłego roku na wystawie w Zachęcie. Bo obecna ekspozycja będzie miała ciąg dalszy w Warszawie, potem w Krakowie.

Rzadki przypadek, że na polskie dokonania spojrzymy z obcej perspektywy. Bo pokaz w Wiedniu przygotowała kuratorka z Kunshalle (we współpracy z Hanną Wróblewską z Zachęty). I wydarzenie to nie ma charakteru kurtuazyjnego.

Od kilku lat nasza sztuka jest coraz wyraźniej w Austrii obecna i doceniana. Sukces, który kiedyś wydawał się nierealny. Jak "Teatr niemożliwy".

"Teatr niemożliwy", Kunsthalle w Wiedniu, wystawa czynna od dziś [8 lipca] do 3 listopada.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji