Artykuły

Warszawskie ścieżki Andrzeja Łapickiego

Po wakacjach ANDRZEJ ŁAPICKI miał wrócić do nauczania w Akademii i poprowadzić międzywydziałowe zajęcia "Teatr w anegdocie", a w Teatrze Narodowym zagrać w spektaklu "Fredraszki" w reżyserii Jana Englerta.

Kiedy nie było go w domu, mama wiedziała, gdzie go szukać. - Pani Łapicka, pani się nie martwi, Andrzejek na drugim seansie został -mówił zaprzyjaźniony portier sali kinowej Urania. Andrzej Łapicki większość życia spędził w stolicy. W piątek zostanie pochowany na Powązkach.

Wybitny aktor urodził się w Rydze, ale zarówno drogi prywatne, jak i zawodowe połączyły go z Warszawą.

Jako dziecko mieszkał z rodzicami w kamienicy profesorskiej przy Nowym Zjeździe 5. Ojciec - profesor prawa rzymskiego - pracował na Uniwersytecie Warszawskim, miał zajęcia m.in. w salach Muzeum Przemysłu i Techniki na Krakowskim Przedmieściu. W jednej z nich za dnia odbywały się wykłady, a wieczorami seanse kina Urania. - Uwielbiał oglądać filmy. Po lekcjach zawsze kupował dziennik z repertuarem i szedł do jednego z kin na Nowym Świecie. Znajomość z kinematografią zaczął od niemego filmu "Tarzan i zloty lew", później najczęściej chodził na amerykańskie westerny. W kinie Urania bilet na dwa seanse kosztował 54 gr, Andrzej Łapicki kupował dwa podwójne - mówi Anna Piotrowska, teatrolożka, która pisała pracę o przedwojennym życiu w Warszawie m.in. na podstawie losów aktora. Była też współautorką gry miejskiej zainspirowanej jego Warszawą, którą trzy lata temu zorganizowała z Instytutem Teatralnym.

Uczestnicy według wskazówek nagranych na MP3 mogli przejść miasto śladami Andrzeja Łapickiego. Trasa obejmowała wiele nieistniejących już dziś miejsc. Byli w dawnej księgarni Gebethnera i Wolffa w Pałacu Potockich, do której Andrzej Łapicki zachodził po francuskie komiksy - uczył się z nich języka. Poszli do słynnego czapnika (mieścił się w kamienicy z ruchomymi schodami przy Krakowskim Przedmieściu), gdzie ojciec kupił mu pierwszą gimnazjalną czapkę. Uczył się wtedy w Batorym - elitarnej szkole z basenem, kortami tenisowymi i własnym ogrodem botanicznym. Na lekcje modnego pod koniec lat 30. tańca: lambeth-walka chłopcy z Batorego chodzili do gimnazjum żeńskiego Królowej Jadwigi (okolice pomnika Witosa). U Doniceli - w sklepie z owocami prowadzonym przez postawną sklepową - kupował pomarańcze (okolice kawiarni Telimena), a na sprezentowanie afrykańskich czy niemieckich znaczków pocztowych namawiał rodziców w sklepie Brzozowskiej (dziś sklep Lalka).

Bardzo lubił sport - pisał o piłce nożnej do gazety "Sport Szkolny".

- W czerwcu 1939 roku relacjonował mecz między uczniami gimnazjum Batorego a reprezentacją niemieckiego gimnazjum w Łodzi. Wtedy rywalizowali ze sobą jako koledzy. Parę miesięcy później wszystko się zmieniło - opowiada Anna Piotrowska.

W życiu zawodowym, już w powojennej Warszawie, miał kilka ważnych adresów. W Teatrze Współczesnym zagrał m.in.: Oskarżyciela w "Karierze Artura Ui" w reżyserii Erwina Axera, Kurta w "Play Strindberg" Andrzeja Wajdy.

W Teatrze Polskim, którego był dyrektorem artystycznym, wystawił niemal całego Fredrę, m.in.: "Dożywocie", "Męża i żonę", "Zemstę", tam żegna) się z aktorstwem rolą Radosta w "Ślubach panieńskich".

Drugie pożegnanie ze sceną odbyło się w Teatrze Narodowym - w latach 70. grał tam min.: Pana Młodego w "Weselu" w reżyserii Adama Hanuszkiewicza, Arnolfa w "Szkole żon" w reżyserii Jana Kulczyńskiego, a w 2008 ostatnią rolę - Hrabiego Szabelskiego w "Iwanowie" w reżyserii Jana Englerta.

Przez lata związany był z Akademią Teatralną był dziekanem wydziału aktorskiego, rektorem (dwa razy zajmował to stanowisko), profesorem. Mimo że był ikoną, autorytetem teatralnego świata, do ostatnich lat potrafił nawiązywać bezpośrednie kontakty ze studentami. Tuż po wiadomości o śmierci artysty na portalach społecznościowych uczniowie zamieszczali opowieści z zajęć. - Kiedy na drugim roku mieliśmy z profesorem Łapickim przedmiot "Sceny dialogowe", wymyśliłem, że oprócz grania poproszę, żeby nauczył mnie wiązać muchę, bo przecież kto potrafi ją w naszych czasach wiązać, jak nie On. Zaśmiał się, ale zgodził. I tak po każdych zajęciach podchodziłem do Niego i Profesor dawał mi lekcje wiązania muszki. Nauczył mnie. Wykorzystałem to potem na egzaminie. Nie zapomnę Jego spokoju, cierpliwości, optymizmu, anegdot, na które zawsze Go namawialiśmy, żeby uszczknąć coś z czasu na zajęciach. I tego, że On - wielki aktor - mnie - żółtodziobowi - zgodził się pomagać wiązać muszkę - wspomina Nikodem Kasprowicz, dziś aktor Teatru Nowego w Poznaniu.

Po wakacjach miał wrócić do nauczania w Akademii i poprowadzić międzywydziałowe zajęcia "Teatr w anegdocie", a w Teatrze Narodowym zagrać w spektaklu "Fredraszki" w reżyserii Jana Englerta.

Zmarł w sobotę nad ranem. Pogrzeb odbędzie się w piątek 27 lipca, o godz. 13 - msza w kościele Karola Boromeusza na Powązkach.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji