Artykuły

"Lilla Weneda" grand spectacle

W programie Teatru Polskiego, wydanym z okazji premiery "Lilli Wenedy" Słowackiego, została wydrukowana rozmowa między kierownikiem literackim (Stefan Treugutt) a reżyserem przedstawienia (August Kowalczyk). Powiedział w niej reżyser: "Chcemy, żeby ta nasza dzisiejsza Lilla Weneda była odpowiednikiem emocji zbiorowych i uczuć patriotycznych dzisiejszych, nie wczorajszych (...) by między sceną a widownią powstało współbrzmienie ekspresji i uczuć. (...) Przez współbrzmienie zaś ekspresji uczuć rozumiemy przekazanie szlachetnego patosu losowych zmagań, idei walki o wolność, ofiarnej miłości, poświęcenia w imię obowiązku wobec ludzi najbliższych i wobec sprawy ojczyzny. Chcemy, by stworzony przez wielkiego poetę mit o rodzeniu się Polski historycznej z żywiołowego chaosu, z cierpień i bohaterstwa, przemówił do wyobraźni ludzi dzisiejszych, żeby przez takie współbrzmienie pamięci narodowej, emocji patriotycznej z naszymi współczesnymi wyobrażeniami, z naszą własną historiozofią, dać widowni przeżycie estetyczne i ideowe".

Zamierzenie - jak wynika z tego sformułowania - słuszne i szlachetne. Słuszne w odwołaniu się do najlepszych repertuarowych tradycji Teatru Polskiego, szlachetne - w chęci pełnienia określonej wyraźnie służby społecznej. Cóż z tego, skoro wygląda to tak tylko w deklaracjach, a z wykonaniem jest już bardzo źle.

Przedstawienie w Teatrze Polskim w reżyserii Augusta Kowalczyka, scenografii Teresy Targońskiej, z muzyką Zbigniewa Turskiego, opracowane przy pomocy całego sztabu współpracowników rożnych specjalności, nie przystaje do współczesnej wrażliwości teatralnej i nie może być uznane za osiągnięcie na drodze ku scenicznym realizacjom historycznych dramatów Słowackiego w drugiej połowie XX wieku.

Słowacki pisał - co chyba przekonująco udowodnili historycy teatru - swoje dramaty z myślą o teatrach paryskich bulwarow, pod wpływem oglądanych przedstawień " grand spectacle" i opery. Zagrane tam wówczas, w tamtych konwencjach inscenizacyjnych ze swoją oryginalną fabułą i ważką problematyką byłyby rewelacją, zrobiłyby większą karierę niż melodramaty i dramaty historyczne Wiktora Hugo. Zagrane w połowie XIX wieku, w Polsce, w konwencjach teatru romantycznego stworzyłyby wielki okres w dziejach polskiego teatru i zapewniły mu miejsce osobne w historii teatru europejskiego.

W połowie XX wieku powołanie z martwych tego dziewiętnastowiecznego teatru, który w dodatku w Polsce nigdy nie istniał, więc nie wiadomo jakby wyglądał, jest zabiegiem niepotrzebnym, staje się zabiegiem śmiesznym, gdy środków do jego realizacji szuka się tam, gdzie one ostatecznie zrobiły karierę jeszcze przed wybuchem teatru romantycznego - w operze. Skrzyżowanie szlachetnych archeologicznych intencji inscenizacyjnych z operowymi środkami, próba wpisania w taki teatr problematyki "Lilli Wenedy" i jeszcze złudzenie, że wyniknie z tego współbrzmienie z wrażliwością współczesnego widza, które dostarczy mu przeżyć ideowych i artystycznych, jest nieporozumieniem.

W Teatrze Polskim zagubiono poezję Słowackiego w nawale wizualnych efektów nie najczystszej współczesnej próby, wspinających się w scenografii - zresztą bezskutecznie - ku wyżynom Craiga, w zastosowaniu środków funkcjonalnego oświetlenia zawstydzających samego Appię. Zademonstrowano brak reżyserskiego wyczucia sceny, czego dowodzi sposób użycia obrotówki (zastosowanie to miało ongiś przecież skracać, a nie wydłużać czas przedstawienia, likwidować przerwy w akcji, a nie mnożyć je o chwile cichej kontemplacji obracającego się scenicznego talerza), jak również metoda uporczywego wydobywania efektów komicznych tam nawet, gdzie nie tylko nie trzeba, ale wręcz nie można ich wydobywać.

Mimo to są w tym przedstawieniu rzeczy godne uwagi widza. Uzbrajając się przeciw jadom i zgrozie prowincjonalnego teatru z połowy XIX wieku powinien on zobaczyć Marię Homerską w roli Gwinony i Ślaza w wykonaniu Bronisława Pawlika, powinien posłuchać wiersza Słowackiego mówionego przez Elżbietę Barszczewską (Roza Weneda).

Ale poza tym - niewiele można już zobaczyć.

Jesteśmy świeżo po festiwalu Warszawskich Spotkań Teatralnych - widzieliśmy przedstawienia teatrów pozawarszawskich i niełatwo jest nas zadowolić...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji