Artykuły

Axer - lwowiak na zawsze

Urodził się pierwszego dnia 1917 r. w Wiedniu, ale dzieciństwo i młodość spędził we Lwowie. Jego warszawska scena we Współczesnym była wehikułem przenoszącym widzów z pogodzonej z estetyką siermiężnego socjalizmu stolicy w centrum przedwojennego Lwowa. Panował tam inteligencki klimat spod znaku nienagannej elegancji

Był absolwentem Państwowego Instytutu Sztuki Teatralnej. Debiutował przed wojną jednoaktówką Eugene'a O'Neilla "Księżyc nad Karybami" na scenie Teatru Narodowego.

Przez pierwsze dwa lata wojny pracował w Polskim Teatrze Dramatycznym we Lwowie. Pod koniec 1942 r. po aresztowaniu ojca, znanego adwokata, wyjechał do Warszawy. Brał udział w Powstaniu Warszawskim, trafił do niewoli, a potem do kamieniołomów w górach Harzu. Po wojnie objął dyrekcję Teatru Kameralnego Domu Żołnierza w Łodzi, z którego po przeprowadzce w 1949 r. powstał warszawski Teatr Współczesny.

Słynął z niezwykłej czujności na detale - potrafił jedną uwagą na temat ustawienia rąk, siły głosu czy rekwizytu zmienić sens roli i spektaklu. Z dramaturgii Mrożka wyłowił rys realistyczny (jak w słynnym "Tangu" z 1965 r.). W miejsce absurdu zaproponował konsekwencję, w miejsce szaleństwa - prawdopodobieństwo.

Od 1962 r. reżyserował też regularnie za granicą: w Niemczech, Szwajcarii, ZSRR, USA i Holandii. Długo wykładał na PWST, jest też autorem licznych esejów o teatrze oraz krótkich form literackich porównywanych do prozy Czechowa, a publikowanych w miesięcznikach "Dialog" i "Teatr". Część z nich opublikował w książkach. Axera swobodnie ironizującego na temat jego prywatności i pracy szukać można właśnie w kolejnych tomach wydawanych przez lata wspomnień. Axera boleśnie szczerego - w korespondencji. W listach do Mrożka (prowadzili przez 40 lat ożywioną korespondencję) otwarcie pisze o swoich słabych stronach, niechęciach ("nie mam zamiłowania do pedagogiki") i przekonaniach, bywało - pragmatycznych i dosadnych. "Współczesną zachodnią publiczność" oceniał np.: "W Wiedniu łącznie z turystami też nie ma kulturalnej publiczności na więcej niż trzydzieści spektakli. Niektórzy mówią, że na trzy tylko". Nie przyjmował artystycznej pozy. W liście z Austrii z 1993 r. prezentuje się jako teatralny majster: "Jest po prostu pewna miara teatralna na akt, na spektakl pełnowieczorowy, na skecz itd. To zagadnienie tyleż estetyczne, co obyczajowo, czy lepiej zwyczajowo, towarzyskie, zresztą zmieniające się z czasem. Żadnych głębi, o które jak się zdaje mnie podejrzewasz, w przedstawieniu nie próbowałem zawrzeć... Co do publiczności, wykazuję w tej sprawie raczej zdrowy rozsądek". Innym razem - jako przedsiębiorczy i praktyczny kierownik: " Tango idzie lepiej niż cytryny i pomarańcze... wygląda na to, że będziemy grali w nieskończoność". Zdawał też relację z lęków i rozczarowań sztuką współczesną ("okazało się, że słowo artykułowane i zdania oznajmujące nie są w teatrze konieczne. Zgoda, nie są. Ale ja jestem stronniczy, ja piszę słowa"). Dla kierowanego przez niego Współczesnego Adam Tarn ukuł nazwę "teatr aksamitny". Ale teatr Axera to przede wszystkim teatr zatrzymujący i ocalający czas utracony, odchodzące epoki, przemijające pokolenia. Jego scena była wehikułem przenoszącym widzów z pogodzonej z estetyką siermiężnego socjalizmu stolicy w centrum przedwojennego Lwowa. Panował tam inteligencki klimat spod znaku nienagannej elegancji. Nie wierzył w mody. Zachował niezależność nawet wobec swojego mistrza Leona Schillera. Wizja teatru monumentalnego, wielkich widowisk pozwalających wybrzmieć wszystkim metaforom zawartym w poezji romantycznej, kłóciła się z jego rozumieniem pracy reżysera. Axer od początku szukał raczej tekstów zawierających mniej proroctw, a więcej obserwacji na temat człowieka. Jako dyrektor promował repertuar oparty na wymagających tekstach. Nawet gdy w latach powojennych zmuszony był do kompromisów, starał się, by poziom sztuk nigdy nie obrażał godności ani widzów, ani artystów. Wspominał: "W latach potocznie nazywanych stalinowskimi ministerstwo co roku wyznaczało kilkaset sztuk do wyboru, klasycznych i współczesnych. Wybieraliśmy to, czego naszym zdaniem nie trzeba się było wstydzić. Inicjatywa była ograniczona, choć publiczność pozbawiona innych rozrywek dopisywała. Koncentrowaliśmy się na zagadnieniach warsztatowych. Wychowywaliśmy zespół, a ja powoli zdobywałem zawód".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji