Artykuły

Nowa gwiazda Olśnienia

- Coraz więcej mówimy o starości i o kulturze, choć i jedno, i drugie pojęcie wydaje się niedowartościowane - uważa ADAM ORZECHOWSKI, reżyser sztuki "Baba Chanel". W piątek polska prapremiera w Teatrze Wybrzeże.

Kolada jest jedną z najważniejszych postaci współczesnego teatru rosyjskiego. I, jednocześnie, prawdopodobnie jednym z najpłodniejszych autorów - na swoim koncie ma już sto sztuk. Artysta jest także niezwykle aktywny jako reżyser i aktor - w Jekaterynburgu prowadzi autorski Teatr Kolady, z którym w zeszłym roku, na XV Festiwalu Szekspirowskim, przywiózł do Trójmiasta swoje świetne adaptacje "Króla Leara" i "Hamleta". "Baba Chanel" jest jedną z nowszych sztuk Nikołaja Kolady. Opowiada o grupie emerytek, tworzących amatorską grupę Olśnienie. Fetę z okazji 10-lecia istnienia formacji psuje szef zespołu, który chce do niego wprowadzić młodszą gwiazdę.

***

Rozmowa z Adamem Orzechowskim, dyrektorem Teatru Wybrzeże i reżyserem "Baby Chanel"

Mirosław Baran: Przygotowując prapremierę sztuki Nikołaja Kolady mógł Pan wybierać spośród stu tekstów. Dlaczego "Baba Chanel"?

Adam Orzechowski: Kolada jest autorem dość znanym w Polsce, obecnym na naszych scenach. Jego najbardziej popularne utwory - "Marilyn Mongoł", "Gąska" czy "Proca" - wystawanie były w wielu teatrach. My przygotowujemy nowy utwór Rosjanina, napisany w 2011 roku. Sztuka ta daje duże możliwości realizacyjne, reżyserskie i aktorskie; mam nadzieję, że będzie obecny także w innych polskich teatrach. Tak jak w Rosji, tak też w Polsce tematy starości i obecności kultury w życiu człowieka podejmowane w "Babie Chanel" to problemy ciągle aktualne, ważne dla tego, co nazywamy kondycją ludzką. Coraz więcej mówimy o starości i o kulturze, choć i jedno, i drugie pojęcie wydaje się niedowartościowane. Starość jest zapominana i wykluczana, nie mówiąc już o kulturze, która niby jest najważniejsza, ale w kółko mamy problemy z jej finansowaniem i funkcjonowaniem.

Wydaje mi się, że te tematy nie wyczerpują sensów "Baby Chanel". Są tam też aluzje polityczne czy metafora śmierci.

- Oczywiście - na poziomie metaforycznym - jest to tekst o umieraniu, o niezgodzie na koniec naszego życia. Bohaterami Kolady są osoby bardzo stare - najstarsza uczestniczka chóru Olśnienie ma 90 lat, najmłodsza 70. Pojawia się zagrożenie ze strony "młodej" emerytki, która ma zdominować dotychczas funkcjonujący zespół. Oczywiście są tam też tropy polityczne. Ciągle mówimy o tym, kto ma znajomości, kto dojścia do władzy. W "Babie Chanel" znaleźć można także rozliczenie z "ubabraniem" w historię; jest mowa m. in. o czystce w 1937 roku. I nie dotyczy to wyłącznie Rosji; duchy przeszłości są w każdym kraju. To, co się wydarzyło przez kilkadziesiąt lat PRL-u też nie pozostawiło nieskażonych nas, ludzi, którzy żyli w tych czasach. W Rosji to wygląda trochę inaczej: mówimy o kraju, w którym wybierany jest prezydent i premier, potem jeden z nich mówi, że teraz wybieramy odwrotnie i naród to robi. Rosjanie wydają się ludźmi bardziej podatnymi na wpływy władzy, choć i my na takie wpływy nie jesteśmy obojętni. Kolada nie odpowiada na te pytania, ale w bardzo wdzięczny sposób dotyka sfery życia osobistego - bo mówimy tam o miłości, o zazdrości - i społecznego. Możemy się i pośmiać, i wzruszyć. Ale jako całość, jest to tekst niewesoły. Bo nawet jeśli wydaje nam się, że teraz zwyciężamy, to jest to zwycięstwo Pyrrusowe.

Pomimo tych tematów "Baba Chanel" to także naprawdę zabawna komedia.

- No tak. Cały pierwszy akt jest w zasadzie zabawą, świętowaniem jubileuszu dziesięciolecia marnego zespołu. To z pewnością tekst w wielu momentach komediowy. Dowiadujemy się wielu zabawnych rzeczy o bohaterkach, każda z nich ma jakieś obsesje. Nie dotyczą one zresztą wyłącznie ludzi starych. U Kolady jedna z chórzystek recytuje w kółko Achmatową i Cwietajewą, tak jak na przykład my w kółko rozmawiamy o teatrze. Dużej różnicy tu nie ma. W sztuce mamy grupę bohaterek zakręconych na różne rzeczy. Mam nadzieję, że momentami będzie zabawnie.

Obsadza Pan w rolach chórzystek samych mężczyzn. Dlaczego?

- W rosyjskiej prapremierze w Teatrze Kolady obsada była mieszana, damsko-męska. Mimo, że w sztuce zapisane są same bohaterki. Według didaskaliów mają one od 70. do 90. lat, jednak autor zapisał też w nich niesamowitą energię. Potrzebuję zatem aktorów na pewno nie w wieku 90 lat. Mówimy w końcu o pewnej umowności, którą teatr zna od dawna. Zmiana płci w spektaklu z jednej strony ma wzbudzać dodatkowy efekt komiczny, z drugiej - chcę pokazać, ze starość dotyczy też mężczyzn. Fascynujące u Kolady jest to, że pisze o swoich bohaterach z miłością. On ich nie wyszydza, nie wyśmiewa ich słabości, choć jest dość bezwzględny w swoich obserwacjach. Coś takiego naprawdę rzadko się zdarza.

Tekst ten chyba można odebrać jako metaforę życia aktora - albo każdego artysty?

- Wszystkim, gdy są młodzi, wydaje się, że osiągną sukces, że będą wielcy i znani, że będzie od nich coś zależało. Im więcej lat mija, tym bardziej nasza rozmowa z życiem jest bardziej spolegliwa. Artyści mają to do siebie, że ciągle chcą walczyć, wydaje im się, że bez nich świat nie będzie funkcjonował. Wiemy jednak, że życie jest nieubłagane; nawet jeśli jedni odchodzą, to na ich miejsce pojawiają się nowi. Zależy mi - i chyba też zależało na tym Koladzie - aby ta wypowiedź sceniczna była osobista. Dlatego w obsadzie mam prawie samych aktorów doświadczonych, w okolicach wieku emerytalnego. Bo nie chcemy się skupiać na samym śmiechu, ale też dotknąć czegoś głębszego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji