Artykuły

Lepiej forsę kłaść w skarpetę, niż ryzykować

- Jak ktoś całe życie pił wódkę, to niech się później nie domaga, żeby państwo go specjalnie traktowało. Trzeba było na siebie zarabiać i tyle - rozmowa z ANDRZEJEM GRABOWSKIM, znanym ze specyficznego humoru aktorem, tym razem nie, jak zwykle, o kulturze i polskiej estradzie, a ostatnich wydarzeniach, które wstrząsnęły Polską i Polakami.

Aktor wystąpi w sobotę w Olsztynie podczas Trzydniówki Teatralnej.

Małgorzata Kundzicz: - Widział pan zdjęcia Polaków, którzy uciułane przez lata majątki zanieśli do podejrzanych instytucji finansowych? Dlaczego tak mozolnie zbierane pieniądze oddają w ręce kogoś, kogo nie sprawdzili?

Andrzej Grabowski: Widziałem. To z reguły ludzie mało zamożni. Zawrócono im w głowach.

Kto ? Twórcy tych para-banków, obiecując duże zyski w krótkim czasie?

- Też, ale przede wszystkim dziennikarze i politycy wiecznie opowiadający o braku zaufania do państwowych instytucji. Ludzie wierzą w te pierdoły, które im się wciska. A to, że państwowe instytucje stoją na skraju przepaści, a to że NBP jest niewiarygodny, bo stoi na skraju bankructwa. Ludzie to słyszą, obserwują, a skoro ostrzeżenia płyną z ust poważnych osób publicznych, to zaczynają się bać. Dlatego idą do oszustów, którzy ten spadek zaufania świetnie potrafią wykorzystać. Sam wolałbym trzymać swoje pieniądze w skarpecie czy pod poduszką, niż oddać do instytucji, która nie ma żadnych gwarancji państwowych. Za katastrofę materialną wielkiej grupy ludzi, jaką ostatnio obserwowaliśmy, winie tych, którzy szerzą złą propagandę.

A może ludzie poszli tam z chytrości?

- Bardzo możliwe. Tylko że część klientów wpłacała, dajmy na to, 10 tysięcy złotych. Ciułali te pieniądze przez całe życie. Więc te 12 procent zarobku, obiecywane przez parabanki, to też nie jest jakaś szalona kwota. Podczas gdy duże banki dają powiedzmy sześć procent, z czego po potrąceniu przeróżnych kosztów zostaje 3-4. Nawet więc taki zarobek, jaki proponowały parabanki, nie jest tak wielki, żeby wszystkich podejrzewać o chciwość. Po roku trzymania pieniędzy na takiej lokacie klient dostałby dodatkowo 1200 zł. Bez przesady, to nie tak strasznie dużo.

Zależy dla kogo. Sam pan mówi, że ci ludzie zbierali pieniądze przez cale życie.

- Jasne, ale liczenie na zysk, którego nie może zaproponować żadna inna poważna instytucja, to krótkowzroczność. Poza tym jest coś w nas, ludziach, co każe nam cieszyć się z okazji. Wszyscy przecież byliśmy zachwyceni, że pojawił się OLT i pozwalał nam latać za 99 zł.

Syn premiera też chyba się zachłysnął tym rzutkim biznesmenem, który wpadł na tak fenomenalny interes.

- Syn premiera znany jest z tego, że interesuje się szeroko rozumianym transportem, w tym lotnictwem. Nie ma co się dziwić, że zainteresował się także tą firmą.

Podpatrywać i oceniać to jedna sprawa, ale praca dla takiego biznesmena to coś innego.

- Bez przesady, syn premiera też musi gdzieś pracować. Na lotnisku w Gdańsku, gdzie ma etat, zarabia podobno jakieś 3200 zł. To poniżej średniej krajowej, wcale się nie dziwię, że zechciał dorobić, jak pojawiła się taka okazja. W dodatku za zgodą podstawowego pracodawcy, czyli szefa lotniska. Wiem, że 3200 dla tych, co mają miesięcznie 1100 zł emerytury, może wydawać się fortuną. Ale młody Tusk to chłopak w sile wieku, ma rodzinę, wykształcenie, wiedzę. Nie ma się co dziwić, że chciał na rym zarobić. Niby co? Ma być bezrobotny, bo jest synem premiera? Co się z nim będzie porównywał ktoś, kto cale życie pił wódkę i na starość ma mało? Wolny od takich zarzutów będzie tylko prezes Jarosław Kaczyński, bo on nie ma ani syna, ani córki. Dlatego on nigdy nie zostanie oskarżony o nepotyzm. W ogóle uważam, że jaki premier by nie rządził, to jego dzieci mają takie same prawa jak każdy inny człowiek.

Irytuje się pan, mówiąc o tym.

- Irytuję się, bo co, młody Tusk ma rzucić robotę i pójść pod kościół żebrać? Tylko dlatego że jego ojciec jest premierem? Dopiero by ujadali, że co to za hańba, syn premiera jest żebrakiem.

Może ta zawiść wynika z tego, że przeciętni ludzie nie mają takich możliwości dorobienia jak syn premiera.

- Jak mają wykształcenie podstawowe i całe życie pracowali w charakterze sprzątaczek i marnie zarabiali, to co się dziwić, że później mają marne emerytury. Oczywiście, zgadzam się, że większość emerytur to niskie kwoty. Tylko jak dzielić to, co jest w kasie państwa? Dać podwyżki wszystkim po równo? To wtedy ci z najniższym świadczeniem zaczną krzyczeć, że to im należy się więcej, bo mają mniej.

I że wszyscy mamy takie same żołądki.

- Właśnie. Denerwuje mnie takie gadanie, bo jak ktoś całe życie pił wódkę, to niech się później nie domaga, żeby państwo go specjalnie traktowało. Trzeba było na siebie zarabiać i tyle. O tym trzeba myśleć przez całe życie, a nie pod koniec życia.

- To tylko przyklasnąć dzieciom, ciotkom, szwagrom i innym członkom rodzin polityków PSL. Zadbali o siebie jak ta lala w tych państwowych spółkach.

Zawsze tak było i to nie tylko w PSL.

- No właśnie. Mnie zaskakuje to powszechne oburzenie warszawskich dziennikarzy po ujawnieniu tak zwanych taśm PSL. Przecież to żadna nowość, a zdziwienie akcją Władysława Serafina wydaje mi się udawane.

Każdy zawsze obsadzał stanowiska swoimi ludźmi i pewnie jeszcze długo tak będzie. Czy to SLD, PiS czy PSL.

- W sumie trudno się dziwić. Bo niby dlaczego szefowie tych firm państwowych mieliby zatrudniać kogoś, kto będzie działał przeciwko nim? Jeżeli do tego ci wszyscy członkowie rodzin polityków rzeczywiście mają wiedzę i umiejętności, są kompetentnymi pracownikami, to nie ma powodu, żeby byli bezrobotni tylko dlatego, że w rodzinie mają polityka. Poza tym krytykanctwo, które uprawia w tej sprawie opozycja, jest fałszywe. Przecież podobno żona posła Hofmana z PiS już ze dwa lata jest na zwolnieniu lekarskim w jednej ze spółek państwowych. Wracając do tematu, jeśli ktoś w spółce skarbu państwa jest zatrudniony tylko dlatego, że ma znajomości, to jest to bezwzględnie naganne. No, ale człowiek jest istotą ułomną. Czasem będzie czynił źle, chcąc czynić dobrze. A czasem będzie czynił źle, mając świadomość, że czyni źle.

***

KTO TO JEST?

Andrzej Grabowski, popularny aktor teatralny i filmowy, szerokiej publiczności zapadł w pamięć jako odtwórca roli Ferdynanda Kiepskiego w serialu "Świat według Kiepskich". Jedną z jego wielkich ról był występ w serialu "Boża podszewka", gdzie zagrał Andrzeja Jurewicza. Aktor udzielił także głosu Alastorowi Moody'emu w filmie "Harry Potter i Insygnia Śmierci". Aktor ujawnił także swój charakterystyczny głos na płycie punk-rock-owego zespołu KSU. Zaśpiewał tam piosenkę "Po drugiej stronie drzwi". A z Tomaszem Szczepanikiem, wokalistą grupy Pectus, zaśpiewał piosenkę "Odpływam". Dwa lata temu wydał własną pierwszą płytę "Mam prawo... Czasami.... Banalnie...". Autorami tekstów do jego piosenek są m.in. Jan Nowicki, Andrzej Poniedzielski i Krzysztof Nowak. W sobotę Andrzej Grabowski wystąpi w Olsztynie ze swoim kabaretowym show. Będzie to część XII Olsztyńskiej Trzydniówki Teatralnej. Aktora będzie można zobaczyć i posłuchać o godz. 20.30 w amfiteatrze im. Czesława Niemena. Bilety - 10 zł.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji