Artykuły

Ludzie legendy - Anna Seniuk

- Cały czas uczę się od życia i mam nadzieję, że jeszcze trochę się pouczę. Im dłużej żyję, tym silniej zdaję sobie sprawę, że coraz mniej wiem o życiu, o ludziach, o swoich bliskich. Co najbardziej zdumiewające, coraz częściej zaskakują mnie moje własne reakcje - mówi ANNA SENIUK, aktorka Teatru Narodowego.

W tym roku kończy 70 lat. Ale Anna Seniuk nie ma zamiaru zrezygnować z życia, bo wciąż ma coś ważnego do powiedzenia. Swoim uczniom w warszawskiej Akademii Teatralnej, swoim widzom, swoim wnukom, sobie samej też.

W Krakowie nareszcie poczuła się szczęśliwa

Czy zadaje sobie jeszcze pytanie: jak żyć? - Oczywiście - odpowiada. - Cały czas uczę się od życia i mam nadzieję, że jeszcze trochę się pouczę. Im dłużej żyję, tym silniej zdaję sobie sprawę, że coraz mniej wiem o życiu, o ludziach, o swoich bliskich. Co najbardziej zdumiewające, coraz częściej zaskakują mnie moje własne reakcje - mówi.

Urodziła się w Stanisławowie w samym środku wojny. Jej dom rodzinny znajdował się przy ulicy Króla Jana Sobieskiego. W 1946 roku, gdy Ania miała 4 lata, rodzice, wiedząc, że miasto nie wróci do Polski (dziś to Iwano-Frankowsk na Ukrainie), spakowali do dębowego kufra babcine pamiątki, haftowane serwety, pościel i bydlęcym wagonem ruszyli do Polski. Zabrali też neseserek z biżuterią. - Mama uczyła polskiego, tata przyrody, więc bogactw tam wielkich nie było, ot, kilka pierścionków - opowiada aktorka. - Neseserek wyleciał przez otwarte drzwi wagonu.

Rodzina zatrzymała się na jakiś czas w Zatorzu pod Oświęcimiem. Potem przenosili się jeszcze kilka razy, aż w końcu osiedli w Krakowie. Wtedy zaczął się najszczęśliwszy czas w życiu Anny Seniuk. Poczuła się u siebie, na swoim miejscu. Po maturze (skończyła VII Liceum Ogólnokształcące im, Zofii Nałkowskiej przy ul. Skarbiriskiego 5) zastanawiała się, czy zdawać na konserwację zabytków, czy raczej historię sztuki? Ale - jak mówi - ponieważ wygrała kilka konkursów recytatorskich, postanowiła spróbować szczęścia na wydziale aktorskim. Chętnych było dwustu, dostało się osiem osób. Wśród nich Anna Seniuk!

Nie zagrała Jagny, bo wołała wyjazd w podróż poślubną

Czy dziś można sobie wyobrazić inną Madzie Karwowska? Mało brakowało, a wcale by jej nie zagrała. - Na przesłuchanie wpadłam na chwilę, miałam mało czasu. Kiedy się okazało, że chcą właśnie mnie, grzecznie podziękowałam. Dyrektor Ateneum nie zgodził się, żebym odeszła do filmu tuż przed teatralną premierą. Ale ta premiera odwlekła się o pół roku... Gdyby nie odrzuciła roli Jagny w "Chłopach" (zagrała ją Emilia Krakowska) z powodu podróży poślubnej, na pewno dziś wszyscy utożsamialiby ją również z tą rolą. Ale nie wolno zapomnieć o jej Julci w "Pannach z Wilka", Kaziukowej w "Konopielce" - gdy ją grała, była w ciąży z córką Magdaleną - Antoninie w "Bilecie powrotnym". Sama za swoje największe osiągnięcie uważa występ w "Pchle Szachrajce".

Jest niesłychanie zapracowaną kobietą. Wykłada w Akademii Teatralnej, zajęcia ze studentami - jak mówi - potrzebne są jej do życia jak tlen. Można ją podziwiać na scenie Teatru Narodowego (np. w sztuce "Udręka życia", gdzie partneruje jej Janusz Gajos). Gra w serialach - ostatnie: "Wszyscy kochają Romana", "Ja to mam szczęście", w Teatrze Polskiego Radia. Jakimś cudem znajduje też czas na spotkania towarzyskie, wypady w ukochane góry i zagraniczne eskapady z przyjaciółkami. I, co może dla niej najważniejsze, opiekuje się ukochanymi wnukami: Tosią i Frankiem.

- Mama jest w stanie rzucić wszystko, żeby przyjść z pomocą - wyznaje pani Kinga. - Często proponuje: "Zakupy ci zrobię, posprzątam". Godzinami czyta im bajki, chodzi na spacery, rozmawia, uczy. Zastanawiam się tylko, skąd czerpie energię. Jeszcze nigdy w życiu nie widziałam jej bezczynnej.

Niestety, małżeństwo Kingi IIgner i syna Anny Seniuk, Grzegorza (aktor Teatru Narodowego) rozpadło się.

Woli pomagać, niż o tym opowiadać

Aktorka mówi, że z natury jest samotnicą. Ludzie, którzy dobrze czują się sami ze sobą, z reguły potrafią też odnaleźć się w tłumie, ale... - Najszczęśliwsza jestem, gdy uzbiera się parę wolnych dni i mogę pojechać do mojej chaty w Bieszczadach. To stara chałupa na szczycie góry. Pobielona, bez wygód, do najbliższego sąsiada daleko. Patrzę na drzewa, kwiaty. Ojciec nauczył mnie ich nazw. Marzył, że zostanę leśnikiem -wyznaje. Niechętnie mówi o swoich problemach. Jak chociażby, że chorowała na raka. To, że informacja przedostała się do prasy, sprawiło, że straciła kilka interesujących ról, nie zagrała w reklamie. Na szczęście chorobę ma za sobą. Teraz, bez rozgłosu, pomaga innym kobietom. Dodaje też, że choroba nie zmieniła jej stosunku do życia.

I wielkie radości, i wielkie dramaty były jej udziałem

O małżeństwie z kompozytorem Maciejem Małeckim też mówi niechętnie. Jej znajomi dyplomatycznie stwierdzają, że muzyk ma trudny charakter. Poznała go w pracy. W żartach poprosiła o rękę. Dyrygencką. Potraktował to serio i po miesiącu wzięli ślub. Syn Grzegorz poszedł w jej ślady, Magda, jak ojciec, została muzykiem. Jest skrzypaczką.

W środowisku aktorskim nie było tajemnicą, że w ich małżeństwie nie działo się najlepiej. Mieszkali oddzielnie. Ona w stolicy, on w Podkowie Leśnej. Rozstanie miało dodatkowo tragiczny wymiar, bo nowa partnerka kompozytora zmarła, wcześniej musiał się zmierzyć z długotrwałą chorobą i śmiercią syna z pierwszego małżeństwa.

Pani Anna zapytana, czy jest szczęśliwa, wyznała: - Myślę, że to, co mnie spotkało w życiu, chyba przerosło moje nadzieje. Były okresy bardzo szczęśliwe, były również bardzo trudne, ale myślę, że bez tych drugich nie nauczyłabym się doceniać chwil prawdziwego szczęścia. W życiu musi być dobrze i niedobrze. Bo, jak jest dobrze, to jest niedobrze - jak pisał ksiądz Jan Twardowski. Co ją przeraża? - Że może nadejść taki moment, kiedy nie będę mogła pójść do pracy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji