Artykuły

Biedny jak niemiecki aktor

Niemiecka branża filmowa kwitnie, ale tylko co pięćdziesiąty aktor jest w stanie utrzymać się z gaży. Reszta wegetuje. Niemcy dowiedzieli się o tym, gdy znana aktorka popełniła samobójstwo - pisze Bartosz T. Wieliński w Gazecie Wyborczej.

Silvia Seidel w swoim pokoleniu byłą ikoną. Gdy w Boże Narodzenie 1987 r. telewizja ZDF puściła "Annę" - serial o upartej baletnicy, w którym zadebiutowała jako 17-latka - miliony dziewcząt zaczęły marzyć o karierze w balecie. Za tę rolę Seidel dostała Bambi, jedną z najważniejszych nagród filmowych w Niemczech. Jej gwiazda z czasem przyblakła, ale roli baletnicy Anny Niemcy nie zapomnieli. Dlatego wiadomość, że aktorkę znaleziono martwą w jej monachijskim mieszkaniu, w zeszłym tygodniu długo nie schodziła z czołówek portali internetowych. 42 letnia aktorka kilka dni wcześniej popełniła samobójstwo; zostawiła list pożegnalny. Zdaniem bliskich Seidel targnęła się na życie, gdyż zmagała się z ciężką depresją, w którą wpędziły ją problemy finansowe.

W jednym z wywiadów przypomnianych po jej śmierci przez prasę, opowiadała, że często żyje jak bezrobotna. - Nie wiem, z czego zapłacę czynsz. Cieszę się, gdy w ogóle znajdę jakąś pracę. Biorę co mi dają, choć ciężko z tego żyć - mówiła dawna gwiazda. Jak pisał "Die Welt", utrzymywała się z drobnych rólek i występów w prowincjonalnych teatrach.

Okazuje się, że nie tylko Seidel miała problemy finansowe. Jedynie 2 proc. spośród ponad 20 tys. osób niemieckich aktorów ma stałą pracę i jest w stanie utrzymać się z pensji. Reszta, by przeżyć, musi dorabiać, gdzie tylko się da: w drobnych serialowych rolach, w reklamach i konferansjerkach. Tysiące wegetują na granicy minimum socjalnego. W ciągu roku przed kamerą występują tylko kilka dni - w niemieckich sitcomach za dzień zdjęciowy dostają kilkaset euro.

- Czasami więcej pieniędzy wydaje się na zwierzęta, które grają w filmie - skarży się "Spieglowi" jedna z aktorek. W teatrach od aktorów lepiej zarabiają oświetleniowcy.

Choć eksperci przypominają, że aktorstwo to zawód wysokiego ryzyka, w którym wybijają się nieliczni, Niemców te dane szokują. Przywykli do tego, że biedę klepią bezrobotni w Zagłębiu Ruhry czy byłym NRD, że tysiące rodaków, by się utrzymać pracuje na dwa etaty. Głośno było też o głodowych pensjach pracownic sieci handlowych...

Ale aktorzy? W powszechnym odczuciu - wzmacnianym przez kolorowe czasopisma i brukowce - w tym zawodzie zarabia się krocie. Szkoły aktorskie co roku przeżywają oblężenie, choć studia są niezwykle wyczerpujące i zajęcia trwają od godz. 9 do 21. A niemiecka branża filmowa kwitnie - w zeszłym roku jej przychody szacowano na 2,6 mld euro.

Ze statystyk nie wynika jednak, jak bardzo oszczędza się na filmowych planach. Budżety produkcji - nawet przebojów, które ściągają przed telewizor miliony - obcięto do minimum. By zaoszczędzić pieniądze, filmy kręci się w rekordowym tempie, pracując od rana do nocy - każdy dzień zdjęciowy to w końcu koszta. Kiedyś półtoragodzinny film telewizyjny kręcono przez miesiąc, dziś zdarza się to nawet w 15 dni. By móc zapłacić gaże wielkim gwiazdom, płaci się mniej aktorom drugiego planu. By obniżyć koszta część castingów odbywa się nawet przez Internet. Aktorzy we własnych domach odgrywają rolę przed kamerą internetową

Drastycznie oszczędza się też w teatrach. - Gdybym wiedział, że to tak będzie wyglądało, zastanowiłbym się przed wybraniem tego zawodu - mówi "Süddeutsche Zeitung" znany aktor Robert Atzorn, lat 67. Jego młodsi koledzy głośno nie narzekają. Nikt nie chce stracić pracy.

Według szacunków Federalnego Związku Aktorów, bezrobotny może być co czwarty niemiecki aktor. Większość nawet nie rejestruje się w urzędach pracy. Ponieważ wielu nigdy nie miało stałej umowy o pracę, mogą liczyć tylko na minimalny zasiłek, który nie pozwoli im umrzeć z głodu. W najgorszej sytuacji są starsi aktorzy, który nie wytrzymują morderczego tempa pracy na planie. Biedę klepie większość dawnych gwiazd z lat 70. Z lichej emerytury nie są w stanie wyżyć.

Ale nawet ci, którym udało się podpisać stałe umowy, czyli ok. 2 tys. aktorów zatrudnionych głównie przez teatry, nie może spać z spokojnie. W przeciwieństwie np. do członków teatralnych orkiestr, można ich zwolnić praktycznie z dnia na dzień. Surowe przepisy prawa pracy pozwalają szefom teatrów "odświeżyć ekipę" wedle własnego widzimisię.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji