Zgrabnie podane, ale o niczym
Na afiszach Teatru Polskiego pojawiła się nowa pozycja. Rzecz jest raczej z repertuaru Teatru Animacji i z myślą o scenie lalkowej została też przez Tadeusza Słobodzianka napisana. I jest to bajka, ludowy moralitet na kanwie dobrze zadomowionych już w polskich teatrach lalek motywów fabularnych i schematów. Że przypomnę tu historię "O chłopie, co wszystkich zwodził" Leona Moszczyńskiego czy opowieść o "Medyku Feliksie" Piotra Tomaszczuka.
Pomysł wyjściowy mamy więc tutaj nader prosty. Oto schodzi na ziemię Pan Jezus wraz ze świętym Piotrem, żeby zobaczyć co też tutaj się dzieje. W historii o chłopie spotyka górala o swoiście pojmowanej moralności, u Słobodzianka Kowala Malambo, który lubi taniec, grę w truko i wódkę tinto. Ale tak w ogóle jest poczciwym człowiekiem. Historia, jak każda rzecz pisana dla teatru lalek, jest krótka. Przedstawienie też jest takie, a zakończenie już po pierwszych padających ze sceny kwestiach nietrudne do przewidzenia.
Przedstawienie w Polskim świetnie się zaczyna. Oto gdzieś tam na górze w blasku świec mamy przed sobą Pana Jezusa, świętego Piotra i chrystusowego osiołka, a w dole kowala ze swoim powiernikiem Psem. Osiołkowi odpada podkowa, i tak obie strony poznają się i zaprzyjaźniają. Historia to dobrze znana, cały problem w tym tylko jak ją opowiedzieć. Przedstawienie w Polskim jest wcale zgrabnie podane i wyreżyserowane. I ma też te same, jak w teatrze dla dzieci, atuty. Dobrą scenografię i plastykę postaci, dużo ruchu scenicznego, tańca, muzyki. Jest też w kontekście ról Kowala - Roberta Więckiewicza, świętego Piotra - Józefa Jachowicza czy Loli - Ziny Kerste wcale sprawne aktorsko. Cały kłopot w tym tylko, że to co jest normą w teatrze dla dzieci, tutaj jakby budzi jednak pewien niedosyt. Otóż w sensie intelektualnym, jest to trochę jednak o niczym. Jest to tylko zabawa formą i znanym fabularnym schematem.