Artykuły

Teatralny Czechow Jerzego Grzegorzewskiego

Mamy nareszcie w Warszawie wydarzenie teat­ralnego sezonu. To "Wujaszek Wania" w CENT­RUM SZTUKI STUDIO. Jerzy Grzegorzew­ski sięgał już po Czechowa kilkakrotnie (wystawiał "Czajkę"), i za każdym razem dawał bardzo osobistą, oryginalną wizję teatralną te­kstu. Jednym z jej walorów był kształt plastycz­ny, kompozycja przestrzeni, którą Grzegorzew­ski lokował jakby poza czasem historycznym. A także - poza opisowym realizmem. Jednocze­śnie mocno ów tekst przekomponowywał i "pre­parował", wybierając motywy i wątki. Pozosta­wał jednak - co zgodnie dopiero dzisiaj podkreśla krytyka - wierny duchowi tej literatury i jej głę­bokim sensom. Podobnie jest teraz w "Wujaszku Wani". Ten spektakl również toczy się w metafi­zycznym, uniwersalnym pejzażu. Na rozległej scenie, przedłużonej podestem aż do połowy wi­downi, znajduje się kilka stylowych mebli i re­kwizytów, w tym pianino i samowar. Ta scene­ria narzuca wrażenie pustki i osamotnienia.

Jednak najpierw jest nuda. Banalne rozmowy o pogodzie i piciu herbaty. Z pierwszego aktu sztuki Czechowa wziął Grzegorzewski tylko kil­ka motywów i ułożył jak motywy muzyczne. Powracają, cichną, przybierają na sile. A naj­istotniejszy temat dramatu Czechowa? Temat zmarnowanego życia? Wprowadzono go stopnio­wo. Krok po kroku aktorzy odsłaniają wewnętrz­ny ból, cierpienie i tęsknoty postaci. Im dłużej trwa spektakl, tym mocniej rysują się napięcia po­między nimi. I co ciekawe, ujawniają nie tylko dramatyzm sytuacji czy konfliktów, lecz przede wszystkim ich nieodparty komizm. A scena, w której Astrow (Wojciech Malajkat) oświadcza się Helenie i pozują do obiektywu fotograficzne­go aparatu, rozegrana jest środkami farsy. Ten ko­mizm jest jedną z najoryginalniejszych i najbar­dziej zaskakujących cech spektaklu w STUDIO. Ale niespodzianek mamy więcej. Tytułowy Wu­jaszek Wania, zważywszy polską tradycję tej ro­li, jest bardzo młody. Zbigniew Zamachowski przekonuje nas jednak, że bunt i niezgoda na pu­ste życie, na jałową pracę nie jest kwestią wie­ku, lecz wrażliwości. Pozostali aktorzy, rozu­miejąc intencje reżysera, starają się o wielo­stronny rysunek swoich bohaterów. I z reguły ich nie oszczędzają. Profesor Sieriebriakow w świetnej interpretacji Włodzimierza Pressa jest rzeczywiście fałszywym bożkiem rodzi­ny Wojnickich. Urzekająco piękna i... pusta jest jego żona Helena, którą gra Joanna Trzepiecińska. Zamaszysta i mocna Maryna to dobra rola Wiesławy Niemyskiej. Grają rów­nież: Anna Milewska, Andrzej Blumenfeld i Aleksandra Justa (ciekawy debiut w roli Soni). Nie mam wątpliwości: Czechowa wedle Grzegorzewskiego należy koniecznie obejrzeć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji