Artykuły

35 lat teatru KTO. Jeszcze się podobamy

Z typowego studenckiego teatru politycznego ewoluował w stronę teatru poezji, a w końcu teatru ulicy. Teatr KTO świętuje 35-lecie. W ramach jubileuszu do czwartku można oglądać jego najlepsze spektakle. Rozmowa z Jerzym Zoniem, dyrektorem teatru KTO.

Gabriela Cagiel: 35-lecie istnienia teatru to ładny jubileusz. Jest co świętować

Jerzy Zoń: Jak na teatr niezależny, stworzony w latach 70. z grupy studentów, i całą historię, która nie była prosta, to faktycznie jest co świętować. To, że trwamy, że jesteśmy aktywni, że nie zestarzeliśmy się, że się podobamy, jeździmy po całym świecie, że jesteśmy jakąś wizytówką tego miasta, pomagamy tworzyć jego markę, a przede wszystkim to, że spełniamy się artystycznie.

To dobry czas na podsumowania?

- Tak, poza tym, że ja i kilku kolegów postarzeliśmy się o trzydzieści kilka lat, to coraz częściej sięgamy pamięcią do przeszłości, nawet do dzieciństwa. To dla mnie też powód do analizy, gdzie popełniamy błędy.

Największy błąd?

- Z przepięknym przedstawieniem "Zapach czasu" zrobionym w 1996 roku. Po tym jak spaliła się scenografia, nie mieliśmy siły ani energii, żeby robić ją na nowo, dlatego przestaliśmy ten spektakl grać. Wszyscy jednak bardzo chcą, żebyśmy go wznowili. Chcą, aby to było nasze drugie - obok "Ślepców" - przedstawienie plenerowe.

A największe wyzwanie, marzenie?

- Zaczynamy rozglądać się za nowym lokalem, ponieważ możliwości naszej obecnej siedziby przy ul. Gzymsików powoli się wyczerpują. Chciałbym stworzyć rodzaj teatru studyjnego, który nie tylko grałby przedstawienia, ale organizował warsztaty, nawiązywał kontakt z lokalną społecznością i uczył ludzi chodzenia do teatru. Coraz częściej siedzimy przed ekranem komputera czy telewizora, wiem, bo sam nie jestem bez grzechu... A teatr to rodzaj sztuki żywej. Uczestnictwo w spektaklu jest bardzo ważne w rozwoju osobowości i duchowości człowieka. Jestem dobrej myśli i wierzę w to, że uda nam się zdobyć odpowiedni lokal.

Jak zmieniły się cele, które stawiał sobie teatr KTO w ciągu tych 35 lat?

- Zaczynaliśmy jako typowy studyjny studencki teatr polityczny, reagujący bardzo ostro na otaczającą nas rzeczywistość. Przy naszej pierwszej premierze cenzor zdjął cały tekst. Nie fragmenty, ale praktycznie całość. Autorzy scenariusza - Adolf Weltschek, Bronisław Maj i Bogdan Rudnicki - sięgnęli po Hłaskę, Gombrowicza i Dąbrowską. Ostre i mocne rzeczy, które musiały zostać zmienione. Ale jak już zmieniliśmy, to ruszyliśmy w Polskę i gdzie się nie pojawiliśmy, to zdobywaliśmy nagrody. Później teatr ewoluował. Po pewnym czasie miałem już dość tego języka publicystycznego, języka 1:1 i zacząłem tworzyć coś, co mogę nazwać poezją w teatrze. Gdy komuna zaczęła opadać, zafascynował nas teatr ulicy, który teraz jest naszą wizytówką.

Z teatrem KTO szczególnie łączą się dwa słowa: podróże i osobliwości.

- Chociaż termin "osobliwości" wymyśliła prasa, to na pewno pracujemy inaczej niż pozostałe teatry. Mamy bardzo mały zespół, którego podstawę stanowi 18 osób, w tym etatowych pracowników jest zaledwie ośmiu, ale jak trzeba, to jest nas nawet 200 osób. Nie boimy się wielkich wyzwań - otwieraliśmy most Siekierkowski i mMost Świętokrzyski w Warszawie, realizowaliśmy Milenijnego Sylwestra transmitowanego na cały świat, dwukrotnie Wianki

W tym szaleństwie jest metoda?

- To kwestia organizacji i koncepcji. Współpracujemy ze świetnymi pedagogami, przykładem jest Eryk Makochon z Krakowskiego Teatru Tańca. Uczy aktorów nie tylko tańca, ale i samego ruchu. Jesteśmy przygotowani do wyzwań. Jak trzeba, to ubieramy szczudła i uczymy się na nich chodzić. Gdy trzeba było chodzić na szczudłach i grać "Walc kwiatów" na harmonijkach ustnych, to też podołaliśmy.

Jubileusz, w trakcie którego zobaczyć możemy wystawiane przez teatr KTO sztuki, trwa od soboty, ale już w piątek braliście udział w Nocy Poezji. Reżyserował pan "Wesele Zielonej Gęsi", czyli spotkanie Gałczyńskiego i Wyspiańskiego.

- To przedowcipny tekst napisany przez Bronisława Maja. Czasami trudno go odróżnić od oryginałów Wyspiańskiego i Gałczyńskiego. W finale okazuje się, że poeci ulatują w powietrze. Są niepotrzebni, bo naród żąda Dody!

A przyszłość?

- Zależy nam przede wszystkim na znalezieniu nowego lokalu. Repertuar mamy bogaty - poza "Ślepcami" i Hrabalem w trakcie jubileuszu zobaczyć też można piękną, bardzo dowcipną i mądrą trylogię Krzysztofa Niedźwieckiego, potem gościnnie wystąpi kabaret Puk. Jest co grać. Uważam, że talent mamy i możemy tworzyć nowe przedstawienia, natomiast jedynym ograniczeniem jest dzisiaj brak odpowiedniej siedziby.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji