Artykuły

Dramat wierności i zdrady

"Żegnaj Judaszu" I. Iredyńskiego jest dramatem cierpkim, gorzkim, okrutnym, boleśnie ironicznym, w każdym razie bynajmniej nie schlebiającym potocznemu widzeniu świata i naiwnym kodyfikacjom natury etycznej. Konstatacja jaką wprowadza autor z przypadku człowieka o tym niefortunnym imieniu, brzmi przerażająco dla tych wszystkich co noszą w sobie ułudę o zasad­ności ludzkiego heroizmu i możliwości uczciwego życia w świecie zdeterminowanym nieubłaganymi koniecznościami.

Cóż warta jest indywidual­na uczciwość i wierność zasadom w warunkach terroru, przemocy i bezpardonowej walki, która uświęca wszelkie dostępne środki dla osiągnię­cia celu? Czy ma sens bunt człowieka, napiętnowanego podejrzeniem o zdradę przeciwko konwencji, która narzuca mu sprzeniewierzenie się zasadzie wierności? Ja­kie są granice wytrzymałości fizycznej i psychiczno-moralnej człowieka skazanego na doświadczanie sytuacji osta­tecznych?

Ponieważ na te i inne egzystencjalne i moralne pytania sztuka Iredyńskiego przynosi odpowiedzi bądź to negatywne, bądź przerażająco smutne - uczestnictwo w spektaklu, by odwołać się do analogii nastroju przynosi przeżycia tak samo posępne, jak posępny bywa udział w ceremoniale cmentarnym. Gdy zaś zważy się, że Iredyński działa, jako wizjoner z beznamiętnością grabarza, z premedytacją logika nie mającego żadnych złudzeń - to owo porównanie nie zda się wcale przypadkowe.

W każdym razie mamy w tej sztuce do czynienia z po­grzebem niektórych łatwych i naiwnych światopoglądów i z metaforycznym obrazem tragicznej kondycji ludzkiej. Krytycy jednogłośnie zgadza­ją się, że sztuka nie ma żadnych odniesień historycznych, że jest - podobnie jak dramaty antyczne - ekspozycją spraw człowieka w ogóle, dramatem istoty z gatunku homo, zbuntowanej przeciwko swojemu losowi i w osta­teczności przywalonej konie­cznościami. Sporo w tym prawdy.

Niepodobna jednak zgodzić się z tym bez reszty. Ma bo­wiem i sztuka i spektakl, o którym mówię, mimo swej metaforyczności i uniwersa­lizmu niewątpliwe odniesie­nia historyczne. Tkwi korze­niami we współczesności w tych wszystkich zjawiskach, które niesie totalitaryzm ze stemplem XX wieku, w gro­zie, którą niesie pustka, sa­motność i wolność przeraża­jąca.

Przypomniana przez Małą Scenę Teatru Dramatycznego w Elblągu sztuka Iredyńskie­go nie traci nic ze swej uni­wersalności, równocześnie je­dnak zdaje się korespondować ze współczesnym kon­tekstem historycznym. Za­mierzeniem Bohdana Gierszanina, reżyserującego spektakl - i akcentującego tym sposobem 25-lecie swojej pracy artystycznej - było zapewnić widowisku czystość stylistyczną, przejrzystość, la­koniczność i uwyraźnić jego ideę. Zgodnie z tą intencją racje, ucieleśnione w argumentacji głównych kontrpartnerów Judasza brzmią jednakowo logicznie i mocno, tworząc układ sił, przypieczętowujący los bohatera.

Zarówno Piotr w interpre­tacji Bohdana Gorczycy, jak i Komisarz w propozycji Zenona Jakubca są w prezen­towaniu swych racji w zasadzie bezemocjonalni i chłodni, wręcz bezosobowi, co pozostaje w pełnej zgodności z założeniem autora, iż nie w woli ludzkiej i przypadku tkwią źródła dramatu Juda­sza, ale w konieczności, w obrysie sytuacyjnym nie do­puszczającym innych rozwią­zań, w sytuacji immanentnie tragicznej. Konsekwentna in­terpretacja tak założonego dramatu nie dopuszcza tzw. inscenizacyjności.

Dlatego też zasadą, porządkującą spektakl od początku do końca jest powściągliwość i - jak powiedziałem - lakoniczność. Wyraża się to w ograniczeniu gestu, w oszczędności środków i ma­ksymalnej eliminacji tego wszystkiego, co jest teatralnie "zewnętrzne". Ogromnie wiele znaczy w tym spektak­lu tekst i doskonale zdają sobie z tego sprawę aktorzy.

Stąd precyzyjnie mierzone, bezemocjonalnie serwowane argumentacje Komisarza, stąd - mimo podniecenia - rzeczowy ton racji Piotra, stąd również owo stopniowo ściszanie tonu w miarę przechodzenia od rozpaczy do rezygnacji w interpretacji Ju­dasza (Michał Sobolewski).

Widowisko jest więc w wy­razie ściszone, stonowane, inscenizacja zaś zredukowana do szczegółów nieodzownych i znaczących. Podnosi to na­pięcie, gdyż nieliczne zmiany sytuacyjne w kameralnym i zgrzebnym wnętrzu zyskują brzmienie donośne. Nastroju grozy przydaje kontrastująca z dramaturgią przeżyć kame­ralność wnętrza i nijakość sztafażu zaniedbanej sali gimnastycznej (scenografia R. Strzembały), miejsca jakich wiele - i któremu zupełnie przypadkowo przypadła rola przestrzeni ofiarnej, gdzie publicznie spełnia się rytuał okrucieństwa.

Prezentacja jest rzeczywi­stym sukcesem zespołu aktorskiego, umiejącego dostroić się do konwencji dramatu. Jeszcze raz miłą niespodzian­kę widzom sprawiła Anna Olewniczak, grająca z wielką prostotą i prawdą psycholo­giczną rolę Judaszowego fa­tum czyli Młodziutkiej Bladej.

Spektakl jest zwarty, od­znacza się starannym opraco­waniem oraz wysoką dojrza­łością i kulturą wykonania co pozwala zaliczyć go w poczet niewątpliwych osią­gnięć elbląskiej sceny ostat­niego okresu. Myślę, że po­gląd ten podzielą i inni spektatorzy Teatru Dramatyczne­go.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji