Artykuły

Patron ratunkowy?

Przed wyjazdem na urlop dyrektor Teatru Polskiego we Wrocławiu Bogdan Tosza postanowił, że 14 września wrocławski Teatr Polski [na zdjęciu] otrzyma imię Jerzego Grzegorzewskiego. Decyzja dyrektora Toszy przypomina chorobę albo głód medialny, na który cierpią gwiazdy pop. Czy marketingowe zabiegi przyćmią repertuarową mizerię największej sceny? - zastanawia się Krzysztof Kucharski.

- Ten pomysł jest sztuczny - mówi Józef Kelera, teatrolog. - Grzegorzewski był wielkim artystą, ale Wrocław ma mniej argumentów, by nazywać jego imieniem teatr niż Warszawa, gdzie tworzył największe dzieła. Dyrektor dolnośląskiej sceny zamiast mieć wysoką gorączkę spowodowaną repertuarowymi kłopotami jubileuszowego sezonu (20 grudnia minie 55 lat od pierwszej premiery w Polskim), szykuje "uroczystość". Na razie bowiem na temat przyszłego sezonu wiadomo jedynie, że będą dwie premiery na Scenie Kameralnej. Sam Tosza wyreżyseruje dwuosobowy dramat Ericka Emanuela Schmitta "Małe małżeńskie dramaty" (4 września), a miesiąc później zobaczymy tam "Chiny" byłego wrocławskiego aktora Miłogosta Reczka w reż. Krzysztofa Rekowskiego. Na dużą scenę przy Zapolskiej i Scenę na Świebodzkim plany są na razie mgliste i nieprecyzyjne. Planowane na wrzesień święto odbija się echem wśród ludzi teatru. Złośliwi komentują, że dyrektor Tosza potraktował pomysł ministra jako umowę barterową. Będzie patron, to będą dla teatru pieniądze. To okrutny żart, ale coś tłumaczy.

- Rozumiem intencje ministra, który przyjaźnił się z Grzegorzewskim, - mówi Wojciech Majcherek, krytyk i sekretarz redakcji miesięcznika "Teatr" - ale nie rozumiem pośpiechu. Potrzebny jest takt i rozwaga.

Po śmierci Jerzego Grotowskiego i Henryka Tomaszewskiego nikt nie próbował im budować natychmiast pomników, choć są to w historii tego miasta największe postaci teatralne.

- Śmierć Grzegorzewskiego to dla nas tragedia, z której nie możemy się jeszcze otrząsnąć - mówi Tomasz Kubikowski, wicedyrektor Teatru Narodowego w Warszawie. - Kilka dni wcześniej rozmawialiśmy o następnej premierze - "Szklanej górze" na Scenie na Wierzbowej, która była jego sceną. Dla nas to czas żałoby.

Mój tekst "Druga strona patrona", w którym zdziwienie pomysłem wyrażał m.in. prof. Janusz Degler, w teatralnych gabinetach komentowano, że "psy szczekają, a karawana jedzie dalej". To prawda. Tyle że w gabinetach może nie do końca wiedzą, że ów pomysł z patronem musi zatwierdzić Sejmik Województwa Dolnośląskiego i minister. Wierzę w zbiorowy rozsądek.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji