Artykuły

Panie Bocianie, telefon do Pana

Nikt nie mówił na niego Bohdan, tylko Bociek. Nawet kiedyś jeden z młodych aktorów, jeszcze chyba student szkoły teatralnej, w przedstawieniu "Taka noc nie powtórzy się więcej" odebrał telefon w garderobie Teatru 7.15, przyszedł, z uszanowaniem skłonił się, przeprosił i powiedział: "Panie Bocianie, telefon do Pana" - wspomnienie o BOHDANIE WRÓBLEWSKIM.

Zagrał w ponad 120. przedstawieniach, a jego wychowankami są m.in. Zbigniew Zamachowski i Wojciech Malajkat. Odszedł w tym tygodniu. Wspominają go przyjaciele i współpracownicy.

W tym tygodniu Łódź pożegnała cenionego i lubianego aktora Bohdana Wróblewskiego, przez wiele lat związanego z Teatrem im. S. Jaracza. Szerokiej publiczności, także tej dziecięcej, znany był on m.in. z dubbingu w bajkach z serii "Przygody rozbójnika Rumcajsa". Użyczył tam głosu Księciowi Panu, który miał na pieńku z Rumcjasem. Dubbingował też bajkę Disneya "101 dalmatyńczyków".

Na deskach "Jaracza" Bohdan Wróblewski zagrał m.in. Sir Andrzeja Chudogębę w "Wieczorze Trzech Króli" w reż. Marii Wiercińskiej, Kaznodzieję w "Wyzwoleniu" w reż. Józefa Wyszomirskiego, czy Chrześcijanina w "Irydionie" w reż. Jerzego Grzegorzewskiego, Ignacego Chudzinę "Śnie nocy letniej" w reż. Waldemara Zawodzińskiego.

- Odszedł ktoś, kto był nam wszystkim bardzo bliski. Powiedziałbym, że człowiek, którego wszyscy kochaliśmy, bo Bohdan był postacią niezwykłą jako człowiek, z którym się wspaniale grało, ale też wspaniale biesiadowało-wspomina Maciej Małek, wieloletni aktora "Jaracza", a także przewodniczący Łódzkiego Oddziału Związku Artystów Scen Polskich. - Posiadał on jakiś niezwykły czar i wdzięk, które łączył z fantastycznym poczuciem humoru i nie mogę w tej chwili mówić o nim z jakimś głębokim smutkiem. Mimo że odszedł ktoś mi bardzo bliski, mogę powiedzieć - przyjaciel.

Teatr był mu domem

Z Teatrem im. S.Jaracza Bohdan Wróblewski związał się w 1960 roku i grał w nim do 1994 roku. Ostatnią rolą na łódzkich deskach był Mephistophilis Stary w spektaklu "Tragiczna historia dra Fausta" Ch. Marlowe'a w reż. Waldemara Zawodzińskiego. Najpierw jednak pracował w Państwowym Teatrze w Świdnicy, gdzie debiutował rolą Wiktora w spektaklu "Młodość zwycięża (Maszeńka)" w reż. Zygmunta Bończy-Tomaszewskiego. Potem przez cztery lata grał w Teatrze Polskim w Poznaniu, a kolejne pięć lat spędził w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku.

Łodzianie mogą go kojarzyć z roli Morgala w operze Wojciecha Bogusławskiego "Cud mniemany, czyli Krakowiacy i Górale" w Operze Łódzkiej w reż. Feliksa Żukowskiego. Zagrał też w filmie Mariusza Grzegorzka "Królowa aniołów", ale znany był głównie z ról teatralnych.

- Należał do formacji aktorów, dla których teatr był całym życiem - opowiada Stanisław Kwaśniak, wieloletni aktor "Jaracza". - To są wielkie słowa, ale używam ich z pełną premedytacją. Nie znaczy, że teraz takich nie ma, ale teatr był dla niego domem, rodziną, miejscem pracy, uniesień, pewnie jak dla każdego z nas czasem także miejscem upadków, porażek. Ale otrzepywał się i szedł dalej. Teraz trochę się zmieniło, bo runęła lawina seriali. Ale nawet aktorzy amerykańscy wracają do tej macierzy, jaką jest teatr. Nawet Al Pacino i Meryll Streep potrafią grać za symboliczne 50 dolarów w Central Parku.

Po odejściu Bohdana Wróblewskiego pojawił się sąd, że był on aktorem przede wszystkim drugoplanowym.

- To bzdura - dementuje Maciej Małek. - Nie był żadnym "mistrzem drugiego planu", bo zagrał wiele wiodących ról. Był znakomitym aktorem komediowym, ze swoim charakterystycznym wyglądem: szczupły, wysoki. Poza tym potrafił z najbardziej błahych tekstów w komediach wyciskać jakiś sens, puenty. Sądzę, że odszedł ktoś, po kim miejsce będzie trudne do zapełnienia.

- Był bardzo wszechstronnym aktorem. My, aktorzy o inklinacjach wokalno-tanecznych, robiliśmy bardzo dużo imprez estradowych i Bociek to też lubił i bardzo dobrze robił. Prowadził konferansjerkę, wygłaszał monologi i skecze - dodaje Kwaśniak. - Grał w spektaklu, który był frekwencyjnym rekordem: 700 przedstawień zagrano"Trędowatej" w Teatrze 7.15. Z tym przedstawieniem odbyli koledzy nawet sześciotygodniowe tournee.

Znacie ten głos

- Bohdan dubbingował ogromne ilości ról w bajkach dla dzieci. Miał bardzo charakterystyczny głos. Grał też w wielu bajkach w teatrze, gdy jeszcze się bajki grywało. To ogromna strata - mówi Maciej Małek.

- Łódź była swego czasu prężnym ośrodkiem dubbingu. Bywało śmiesznie, bo na ósmą rano pędziliśmy do studia na Traugutta lub Sienkiewicza - wspomina Stanisław Kwaśniak. Byliśmy tam do 9.45, potem biegiem do teatru na próbę, która trwała czasem do 14. Od 14.30 znów był dubbing albo próba w telewizji, a wieczorem spektakl. A jeszcze w nocy odbywało się czasem jakieś posiedzenie towarzyskie, albo trwało nagrywanie playbacków do telewizji.

Był też wielkim znawcą opery, kochał ją i znał się na niej jak mało kto.

- Kochał w ogóle teatr, ale to był jego znak rozpoznawczy. Nawet przez pewien czas piastował wysoką funkcję u boku dyrektora Pietrasa w Teatrze Wielkim w Łodzi - opowiada Stanisław Kwaśniak.

Wiele lat Bohdan Wróblewski był nauczycielem w Akademii Muzycznej. Prowadził tam zajęcia wokalno-aktorskie i przygotował ze studentami kilka spektakli dyplomowych.

- Był uwielbiany przez studentów, którzy o niego do dziś pytają. Wiele osób z polskiej opery, które spotykam, pytały o niego cały czas, bardzo dobrze go pamiętają - wspomina Małek.

- Myślę, że świetnie prowadził te zajęcia śpiewaka-aktora. Wiadomo, jak trudno pracuje się z ludźmi skupionymi głównie na wokalu. A on próbował to pogodzić, przekonać ich trochę do tego, co to znaczy dialog na scenie, szczególnie w jakiejś komedii muzycznej. To był profesjonalista.

- Miał swoją ksywę, jak to się teraz mówi. Nikt nie mówił na niego Bohdan, tylko Bociek - wspomina Stanisław Kwaśniak. - Nawet kiedyś jeden z młodych aktorów, jeszcze chyba student szkoły teatralnej, w przedstawieniu "Taka noc nie powtórzy się więcej" odebrał telefon w garderobie Teatru 7.15, przyszedł, z uszanowaniem skłonił się, przeprosił i powiedział: "Panie Bocianie, telefon do Pana".

Miał też taki zwyczaj, że sam nadawał wszystkim ksywy. Gdy

czasem odbywała się zbiórka na jakiś cel, jego lista nie składała się z imion i nazwisk, ale z tych "pseudonimów".

- Byli tam: Orion, Petronella, Rynol, Litlak, ja miałem łatwą do rozszyfrowania - Steniuś.

Litlak pochodziło od "little" czyli po angielsku "mały", a ksywkę tę nadał Wróblewski... Maciejowi Małkowi.

Ten sen niech trwa

Po ponad 50 latach spędzonych w zawodzie, Bohdan Wróblewski pożegnał się ze sceną. Za pracę artystyczną odznaczony był Krzyżem Kawalerskim i Oficerski Orderu Odrodzenia Polski. W 2006 roku otrzymał Srebrny Medal Gloria Artis-Zasłużony Kulturze. Rok później Medal "Pro publico bono" im. Sabiny Nowickiej.

- Był wprawdzie w świetnej kondycji intelektualnej, miał bardzo dobrą pamięć, natomiast fizycznie podupadał - podkreśla Stanisław Kwaśniak. - Gdy zagrał ostatni raz spektakl "Sen nocy letniej", kurtyna opadła, przyszli obaj dyrektorzy i wszyscy mu podziękowaliśmy.

- To był ostatni jego kontakt ze sceną Teatru imienia Jaracza, a po kilku miesiącach przeniósł się do Domu Aktora Weterana w Skolimowie. I tam dopełnił swojego żywota - wspomina Maciej Małek.

Ostatnią rolą Bohdana Wróblewskiego był Tyczka w filmie Jacka Bławuta "Jeszcze nie wieczór". Opowiada właśnie o życiu pensjonariuszy Domu Aktora Weterana w Skolimowie i to oni w nim zagrali. Sam spędził tam dziewięć lat.

- Nawet niedawno do niego dzwoniłem relacjonując mu nowinki operowe. Do końca niemal śledził to, co działo się w operze w Polsce, ale nie tylko - wspomina Kwaśniak. - Tak się składa, że mam nieco kontaktów w Metropolitan Opera i przekazywałem mu wieści o Polakach śpiewających tam i robiących ogromne kariery. Bardzo się cieszył.

- Ponieważ razem z żoną mieliśmy bardzo bliskie kontakty z Bohdanem, nawet kilka dni temu odwiedziłem go w szpitalu w Piasecznie - mówi Maciej Małek.- Widziałem, że jego płomyczek gaśnie, mimo to starałem się go jakoś podbudować. Jednak gdy zapytałem go, czy kogoś poinformować, że jest tak poważnie chory, odpowiedział: "wiesz co, zawiadom moich rodziców". Wtedy zrozumiałem, że jest już właściwie trochę po drugiej stronie. To dla nas ogromna strata, bardzo bolesna, ale sądzę, że strata dla całego teatru.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji