Artykuły

Monolog aktorki

- Dziekan Jan Machulski powiedział: "I tak zawsze będziesz grała Ofelie i Julie". Pomyślałam sobie: "Tylko jeśli na to pozwolę" - monolog łódzkiej aktorki GABRIELI MUSKAŁY o teatrze i życiu.

Aktorstwo jest dla mnie poszukiwaniem prawdy. Oczywiście to także zawód, z którego się utrzymuję. Ale jeżeli dostaję propozycję atrakcyjną jedynie finansowo, to w ogóle się nad nią nie zastanawiam. Nie znaczy to, że z założenia odrzucam propozycje komercyjne. Unikam reżyserów, którzy pracują w ten sposób, że stawiają aktora przed kamerą albo na scenie i mówią: ,Jest pan zdolny - niech pan coś zagra". Moim zdaniem rutyna zagraża aktorowi najbardziej, dlatego uważam, żeby nie poczuć się "za dobrze", "za luźno".

Jeśli gram postać, która pozwala mi coś w sobie odkryć, to nawet przy setnym przedstawieniu nie odczuwam znużenia. Moim scenicznym debiutem była musicalowa "Ania z Zielonego Wzgórza". Grałam ją trzy lata. Gdy urodziłam dziecko, dojrzałam, poczułam, że to już nie jest rola dla mnie i zrezygnowałam. Bardzo lubię zmiany. Po roli w mrocznym dramacie chętnie gram w komedii, lubię też bawić się formą, eksperymentować. Oczywiście po szkole zdarzyło mi się być obsadzoną w sztuce, która mi się nie podobała, albo współpracować z reżyserem, którego nie ceniłam. Na szczęście już od kilku lat mogę sobie pozwolić na wybór ról. Biorę te, które są dla mnie wyzwaniem. Moja siostra - starsza ode mnie o trzy lata - jest moją przyjaciółką. Kiedyś były między nami konflikty. Dopiero, gdy Monika wyjechała na studia, poczułam, jak jest mi bliska. Bardzo sobie ufamy, mamy podobne poczucie humoru. Teraz piszemy drugą wspólną sztukę. Naszym pierwszym tekstem był monodram "Podróż do Buenos Aires" - monolog starej kobiety, która traci pamięć. Nie jest to jednak tekst naturalistyczny o starości i śmierci. Chciałyśmy powiedzieć, że pamięć jest wszystkim, co posiadamy. Jeśli ją tracimy, nie mamy nic. "Podróż do Buenos Aires" zagrałam w Lodzi ponad sto razy. Od następnego sezonu będę grała ten spektakl również w Teatrze Dramatycznym.

Zawsze pisałam - krótkie formy, opowiadania, Ostatnio scenariusz. Właśnie wróciłam od siostry z Wiednia -jesteśmy na bardzo zaawansowanym etapie pracy nad naszą następną sztuką. Chcemy ją skończyć do września. W pisaniu nie rywalizujemy ze sobą, tylko współpracujemy. Dobrze się uzupełniamy. Monika na co dzień tłumaczy sztuki teatralne, ma wyczucie języka i formy .Ja z kolei jestem praktykiem teatru, jestem wyczulona na dramaturgię sceniczną. Nasza nowa sztuka będzie dramatem rodzinnym o toksycznej miłości. Przy pisaniu monodramu miałyśmy duży komfort - dyrektor Teatru im. Jaracza zamówił u nas tekst, w którym miałam zagrać. Bardzo się cieszymy, bo "Podróż do Buenos Aires" została właśnie przetłumaczona na niemiecki i ukaże się w awangardowym piśmie literackim w Austrii. Naszą nową sztuką interesują się już teatry i wydawcy. Nie czuję się jednak dramatopisarką. Jestem przede wszystkim aktorką.

To coś fantastycznego, obserwować aktorów pootwieranych do ostatniej komórki ciała, bez hamulców, bezwstydnych w najwspanialszy sposób. Ostatnio widziałam "Zbrodnię i karę" Castorfa. To reżyser, który niekonwencjonalnie pracuje z aktorami. W czasie prób prowokuje aktorów, wyciąga z nich prywatne emocje, szaleństwa. Interesuje mnie tego rodzaju teatr. U nas z klasykami eksperymentują np. Jan Klata i Maja Kleczewska - chciałabym spotkać się z nimi na scenie. Nie odżegnuję się od teatru tradycyjnego, ale nie lubię klasyki robionej po bożemu. Najważniejsze, żeby reżyser traktował tekst jako okazję do wykreowania jakiegoś spójnego, sugestywnego świata. Takiego, jaki odnaleźć można u Lupy i Warlikowskiego. Przekleństwem jest, gdy aktor poddaje się swojemu fizycznemu wizerunkowi i nie walczy o nic innego. Pamiętam, jak w łódzkiej Szkole Filmowej zbuntowaliśmy się wszyscy, gdy na trzecim roku obsadzono każdego "po warunkach". Dziekan Jan Machulski powiedział: "I tak zawsze będziesz grała Ofelie i Julie". Pomyślałam sobie: "Tylko jeśli na to pozwolę". Zresztą wszyscy mieliśmy świadomość, że właśnie w szkole możemy zagrać role, w których później być może nikt nas nie obsadzi. Uparliśmy się i wybraliśmy sobie role sami: ja zagrałam Lady Makbet, kolega z nadwagą-typ misia -Hamleta. To był naprawdę świetny egzamin. Potem Machulski podszedł do mnie i powiedział: "Gratuluję i odwołuję wszystko". Ustalam priorytety i przyjmuję role, którym w danym momencie mogę całkowicie się poświęcić, jednak bez szkody dla życia osobistego. Przez ostatnich 12 lat pracowałam bez przerwy. Eksploatuję własny organizm i spalam się w pracy. Nie potrafię grac na 50 procent. Dlatego w ostatnim sezonie postanowiłam odpocząć. Trzymam się tego konsekwentnie i dobrze mi to robi. Dużo czytam, chodzę do teatru, spędzam czas z rodziną, ćwiczę jogę, podróżuję. Zbieram siły i inspiracje. To tak jak ładowanie baterii. Teraz z ogromną radością myślę o następnym.

Na zdjęciu: Gabriela Muskała w spektaklu "Podróż do Buenos Aires".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji