Artykuły

Chłopcy kontra zakonnice

"Chłopcy" w reż. Adama Nalepy w Narodowym Starym Teatrze w Krakowie. Pisze Witold Mrozek w Gazecie Wyborczej.

Stanisława Grochowiaka znamy bardziej jako poetę niż dramatopisarza. Po jego "Chłopców. Dramat z życia sfer starszych" sięgnął właśnie w krakowskim Starym Teatrze Adam Nalepa, przypominając kolejny w polskiej kulturze wizerunek mężczyzny dziecka przez pułapkę losu czy historii zamkniętego w niedojrzałej formie. Miejsce akcji: dom starców prowadzony przez zakonnice. Bohaterowie - starsi panowie. Zamknięto ich tu, choć kiedyś byli przedsiębiorcami, żołnierzami, profesorami. Jak nastolatki na koloniach próbują ukryć przed opiekunkami butelkę wódki. Jak na podwórku wytworzyły się między nimi szczeniackie hierarchie i zależności; chłopcy starcy konspirują przeciw zakonnicom strażniczkom, toczy się gra o zachowanie godności i humoru w ponurym, odczłowieczającym przytułku. Ale gdy jeden z emerytów w końcu opuści zakład, wkrótce za nim zatęskni...

Grochowiak chciał podobno napisać "dramat aktorski" - sztukę, która stworzy kreacyjne szanse dla aktorów, da im szansę stać się "żywymi ludźmi", a nie "kukłami wygłaszającymi kwestie". Podobno w 1964 roku wydawało się to "niemodne" - w teatrze zdominowanym przez dramatopisarzy i reżyserów. Dziś nawet obejmujący za chwilę dyrekcję Starego Teatru Jan Klata zapewnia, że jego misją jest min. przywrócenie należnego miejsca aktorowi. I rzeczywiście, aktorami krakowscy "Chłopcy" stoją. Kogo tu nie ma! Jerzy Trela wciela się w emeryta Kalmitę, lat 75. Anna Dymna - w jego żonę, starzejącą się aktorkę rewiową Narcyzę, co to męża do przytułku odesłała, by przed jesienią życia zaznać jeszcze trochę uciech. Teraz odwiedza go co roku, musztruje, upokarza - a że cieszy się artystycznym prestiżem i wspiera hojnie dom starców, to siostry ma po swojej stronie. Zakonny tandem stojący na straży porządku w zakładzie opieki to Dorota Segda i Anna Polony.

Krakowskie gwiazdy, legendy sceny. Grają u Nalepy może i koncertowo, ale w tym koncercie więcej jest nonszalanckiej pewności ręki niż pasji czy oddania wirtuoza. Z tym Grochowiakowym "życiem" i "wielowymiarowością" też wychodzi różnie. O ile Treli udało się minimalistycznie stworzyć postać nieoczywistą, u której coś się w środku dzieje i samo ze sobą nie zgadza - o tyle już Dymna i Segda swoje role szkicują grubą farsową kreską stereotypu. Narcyza pierwszej to kabotyński, drobnomieszczański potwór epatujący na przemian swoją pretensjonalnością i doprowadzonym do groteski kabaretowym erotyzmem. Siostra Maria Segdy - znerwicowana, piskliwa faszystka podszyta histerią, terroryzująca biednych starców wymyślnymi karami.

Tekst Grochowiaka działa tu sprawnie, ale nie na pełnych obrotach. Gdy trzeba - to śmieszy, gdy trzeba - trochę wzruszy. "Chłopcy" bardziej niż opowieścią o starości, władzy czy przemijaniu stają się u Nalepy sceniczną maszynką do wytwarzania wrażeń. Napędzana jest ona aktorską energią i rzadko wyjeżdża poza tor aktorskich popisów - wykonawcy odpowiadają za to, co najlepsze i najgorsze w tym przedstawieniu. Subtelne przesunięcia, które próbuje się tu dopisać, niekoniecznie spełniają swoją funkcję. Że zamiast niegdysiejszej posługaczki Wiktoryny mamy Zuzię - to może i korzystny drobiazg. Ale gdy zamiast mówić "za sanacji", pensjonariusze mówią "w PRL-u", by ich wspomnienia jakoś uwspółcześnić, to w połączeniu z pozostawieniem im oryginalnych życiorysów i ról społecznych (np. Kalmita - dawny drobny fabrykant) dostajemy efekt dosyć dziwny. Nie ma się co tym jednak przejmować, nie o historię tu chodzi ani nie w ogóle o świat za oknem. Idąc na "Chłopców" do Starego Teatru, mamy gwarancję mile spędzonego wieczoru, nieraz się zaśmiejemy, czasem coś stanie w gardle. Gorzej, gdyby chciało się dostać coś więcej .

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji