Artykuły

Na skraju załamania, nie tylko nerwowego

"Śmierć i zmartwychwstanie świata" w reż. Eweliny Marciniak w Narodowym Starym Teatrze w Krakowie. Pisze Joanna Targoń w Gazecie Wyborczej - Kraków.

Autor i reżyserka chcieli zapewne pokazać kondycję współczesnego człowieka - wykorzenionego, wrzuconego w nieprzyjazny świat. No i pokazali, ale ta diagnoza okazała się niezbyt ciekawa.

Głównym bohaterem jest bezimienny Mężczyzna (Roman Gancarczyk), którego monologiem rozpoczyna się spektakl. Jedynym dobytkiem Mężczyzny jest walizka, która już straciła pierwotną wartość (podobnie jak całe jego życie).

W walizce - jak opowiada - są banknoty wywiewane przez dziurę przez wiatr. O banknoty walczą dzieci, okradane następnie przez kolejne dzieci. Taka jest kolej rzeczy w systemie, w którym żyjemy? Zapewne, bo o "uwikłaniu jednostki w bezduszny system" (cytat z programu) będzie tu mowa. Punkt wyjścia ciekawy - sytuacja kogoś, kto odciął się od dotychczasowego życia, ma dziwne poczucie wolności, a jednocześnie wyostrzone spojrzenie na to, co go otacza.

Mężczyzna wynajmuje mieszkanie od Wynajmującego (Katarzyna Krzanowska), kobiety w różowej marynarce i siatkowych rajstopach, zasypującej go gradem poleceń, zakazów i wymogów. W drugiej części różowego kompletu, czyli spodniach, pojawia się później Kobieta (Ewa Kolasińska), porzucona żona Mężczyzny. Po lewej stronie sceny, na tle tapety w palmy i plażę, za zasłonką ze złotych wstążek, gnieżdżą się trzy dziewczyny: agresywna pankówa, szefowa (Julia Wyszyńska), delikatna blondynka, ofiara (Katarzyna Zawadzka) i kulawa Rosół, trochę popychadło, trochę outsiderka (Marta Ojrzyńska). Panny zajmują się agresywnymi rozgrywkami wewnątrzgrupowymi, ale grają też inne role - gołębi, które opanowały budynek. Blondynka będzie też zadłużoną sąsiadką, z którą Mężczyzna przeżyje (albo sobie to wyobrazi) romans, wręcz filmowy, z włosami rozwiewanymi przez dmuchawę i omdlałymi pozami. To zresztą jedna z najlepszych scen w spektaklu - zabawna, groteskowa i nawet wzruszająca.

Pankówa przedzierzgnie się na moment w młodą matkę w turbanie z włosów na głowie, pojawi się też Mężczyzna w Turbanie (też z włosów), cały wyzłocony. Jak widać, autor nie poprzestaje na realizmie, a reżyserka nie pozostaje w tyle - uparcie mnoży metafory i potęguje atmosferę absurdu. Jednak te rozlewające się szeroko dość koślawa poetyckość i metaforyczność nie dodają przedstawieniu mocy i znaczenia, raczej je odbierają. Cóż z tego, że aktorzy grają dobrze, ze swobodą i wyczuciem konwencji, skoro materia dramatu jest tak mizerna (i stanowczo przegadana - każda z postaci ma tu dużo do powiedzenia na temat tzw. ludzkiej kondycji), a diagnoza sprowadza się do ogólnej bardzo konstatacji, że świat jest nieprzyjazny, a wszyscy weń wrzuceni znajdują się na skraju załamania nerwowego, egzystencjalnego, finansowego i każdego innego.

Zdjęcie z próby przedstawienia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji