Artykuły

Autor składa się z darcia kartek

- Zawsze jak grałem, byłem aktywnym aktorem, to wiedziałem, że na widowni są dwie, trzy osoby, które coś wyniosą z tych "Trzech sióstr". A cała reszta to się trzyma za kolano, drzemie, bo łazili po Krakowie cały dzień i tyle. Frekwencja nie stanowi w ogóle o rezultacie. Bardzo często zaprzecza rezultatowi - mówił podczas spotkania autorskiego aktor Jan Nowicki. W Domu Darmstadt w Płocku prezentował swoją najnowszą książkę "Mężczyzna i one".

Jak doszło do powstania "książeczki", jak nazwał ją autor? Zaczęło się od felietonów, które co tydzień pisał do Zwierciadła. Dostawał ogromne ilości listów od czytelników z różnych stron Polski. Potem spotykał ich przy różnych okazjach i panie namawiały go: "dlaczego pan tego nie wyda, bo my chcemy sobie to poczytać, to nam coś daje".

- Miałem namacalny dowód, że jestem potrzebny. Trudno, żebym przeszedł koło tego obojętnie. Pan Janek jest komuś potrzebny, nie dlatego, że ma łatwość pisania, ale dlatego, że kocha ludzi i wie, co należy zrobić, Żeby w miarę swoich możliwości ludziom pomóc. Zycie polega na tym, żebyśmy sobie pomagali. Zawód artysty polega na tym, żeby dać ludziom wzruszenie. Przez 10 lat, kiedy pisałem felietony, nauczyłem się dyscypliny pisania. Felieton bardzo rzadko bywa literaturą. Jest gwałtowną reakcją na przyrodę, na piękno, na okrucieństwo, itd. - wyjaśniał Jan Nowicki. - Należę do tego pokolenia, które lubi czytać książki. Jestem gościem, który uważa, że literatura jest absolutnie pierwszą sztuką ze wszystkich sztuk świata. Gdzieś za nią jest muzyka, potem dopiero teatr. A film jest absolutnie na samym końcu. Jest to sztuka jarmarczna.

Z czego się to w ogóle wzięło, że spełniony aktor, będący w bardzo dobrym teatrze, mający ciągłe propozycje, sięgnął po pióro? - pytał aktor. Pisanie Jana Nowickiego wzięło się z zadumy nad dzisiejszymi czasami. Jak stwierdził w rozmowie ze zgromadzonymi w Domu Darmstadt czytelnikami, świat aktorski, świat sztuki filmowej i teatralnej stopniowo idiocieje. Aktorzy otrzymują coraz głupsze zadania, w stosunku do tego, co było w latach 70. i 80. w dawnym teatrze. Większość zadań aktorskich jest na żenującym poziomie. - Uwłaczają inteligencji ludzi takich jak ja czy nieżyjący Zbyszek Zapasiewicz, Trela, Stuhr. My pamiętamy te wspaniale rozmowy z Konradem Swiniarskim, młodym Wajdą, Jerzym Jarockim, kiedy robiliśmy spektakle, które przeszły do historii teatru polskiego i u stóp których klęczała Europa. Mówię to nie dlatego, że już jestem staruszkiem wzruszającym się przeszłością. Nie. Myśmy objechali kontynenty. Byliśmy biedni, ale niezwykle zachwyceni życiem. Jeździliśmy trabantami, ale mieliśmy umysłowość mercedesów. Teraz się sytuacja zmieniła. Ci w mercedesach mają umysłowość trabanta. Poza starszymi i nielicznymi młodymi - mówił.

Według Nowickiego również odbiorcy sztuki są coraz głupsi i wymagają coraz głupszego aktora. Media i głupia telewizja obniżają poziom widza. Większość propozycji, które dziś aktor otrzymuje, jest zupełnie bez sensu. Chodzi o to, żeby zrobić 2-3 osobową sztuczkę, wyjechać z nią w teren, zarobić trochę pieniędzy i nic więcej. - A gdzie tu są "Dziady", gdzie tu jest Dostojewski, gdzie są te poprzeczki, które przeskakiwaliśmy wcześniej? Rodzi się pytanie, co zrobić ze sobą, jeśli świat jest taki, jaki jest? Czy podążać za gromadą szczurów w kierunku rezultatu, który jest rzekomy? W 70% dzisiejszego polskiego aktorstwa w ogóle nie ma aktorstwa. A to, co się dzieje w telewizji, w serialach, to jest nędzna popłuczyna tego, co my kiedyś nazywaliśmy zawodem aktorskim. Większość aktorów, których znacie państwo z seriali nie uprawia zawodu, ale bobrze się w tym, co kiedyś nazywało się moją profesją - krytykował Jan Nowicki. W obliczu takiej rzeczywistości lepiej było "pochylić się nad białą stroną, która zapewniła komfort rozmowy z samym sobą".

- Zacząłem obserwować świat i rozumiałem, że pisząc, żyję w świecie mi bliskim. Nie będę poddawał i nie będę biegł w kierunku dzisiejszych celów, bo one nie są mi potrzebne. Na szczęście jestem znany, mam z czego żyć, więc nie muszę się babrać w dzisiejszym życiu aktorskim. Okazało się, że mam łatwość pisania. Ale od razu mówię, że to jest pierwsze niebezpieczeństwo dla osób piszących dlatego, że dobry autor składa się z darcia kartek, które napisał. Każdy z Państwa jest chodzącą książką, ale to jeszcze trzeba umieć napisać, trzeba mieć dyscyplinę w sobie i odrobinę talentu, a talent polega na bólu a nie łatwości pisania. Ktoś, kto ma łatwość pisania w istocie ma biegunkę, to jest rozwolnienie a nie myślenie - mówił Nowicki.

Dlaczego autor nadał książce tytuł "Mężczyzna i one"? Wiedział, że tytuł przyciągnie czytelników, którzy bardzo często poprzestają obecnie na czytaniu tytułów i zostawiają dalszą lekturę. - Tytuł jest w porządku. Więc ja bym od razu zajrzał, czy ten facet nie pisze na przykład o swoim życiu erotycznym, o tych kobietach - żartował aktor. - Jak to się stało, że ze mnie zrobili babiarza? Nie żeniłem się do 70-tki, bo uważałem, że dwie osoby to już jest tłum i o jedną za dużo. W ogóle kobieta jest istotą tak skomplikowaną i tak interesującą, że ja jej nie dorastam do pięt, więc niech sobie żyje beze mnie - powiedział. Jednak książka jest o kobietach, tylko nie tych, o których tajemnicach chciałby przeczytać odbiorca. - To nie jest o moich kobietach dlatego, że na świecie istnieje wiele innych kobiet, bardzo często ciekawszych od moich. Najwspanialsze są te, które rodzą się w naszych marzeniach i naszej wyobraźni. Nigdy kobieta nie jest tak piękna jak w relacji zakochanego w niej mężczyzny. Nastazja Filipowna jest taka jaka jest w "Idiocie", ale jak opowiada o niej Myszkin albo Rogożyn, to ona nam pięknieje, zwłaszcza po śmierci. Więc tutaj się upatruje piękna opowiadania o kobiecie. Trzeba o niej opowiadać, trzeba ją faworyzować, trzeba kochać więcej niż na to zasługuje - podkreślał Jan Nowicki.

Dodał jeszcze, że sam uwielbia kobiety, ale czuje przed nimi lęk. - To są bardzo tajemnicze istoty, które posiadły jedną rzecz, absolutnie boską - urodzenie dziecka. Żaden facet do tego nie dorasta. Tajemnica, którą ma w sobie matka jest tajemnicą, do której żaden mężczyzna nie może mieć dostępu. A jak nadaje się taki tytuł, to można wejść w świat poezji człowieka, który się zaczął z dziecka. Taki tytuł przyciąga i tego mnie nauczyły trochę dzisiejsze czasy - powiedział.

Prowadzący spotkanie Marek Mokrowiecki stwierdził, że książka Jana Nowickiego to lektura uniwersalna. - To jest książka dobra do czytania wieczorem w łóżku, ale nie dlatego, że się uśnie przy tej lekturze, ale że można otworzyć na bądź której stronie i mieć lekturę, która dotyczy nie tylko kobiet, ale dotyczy impresji z życia, z wielu spotkań, które zainspirowały autora do napisania rzeczy na dany temat. Jan Nowicki ma lekkie pióro, ale nie jest to pióro płytkie. Każdy temat zawiera refleksje o życiu, o przemijaniu, pewnego rodzaju nostalgię, spostrzeżenia z wielu różnych dziedzin, wśród których autor przy tak bogatym życiorysie się obracał. Nie są to tylko wspomnienia i rodzaj pamiętnika. Mnie bardzo podobają się piękne wspomnienia o rodzinnym Kowalu - mówił. Do książki dołączona jest płyta z piosenkami Jana Nowickiego, do których muzykę napisali znakomici polscy kompozytorzy (Zygmunt Konieczny, Zbigniew Preisner, Jan Kanty Pawluśkiewicz). Teksty piosenek umieszczone są na końcu książki. Publikację wydały Bellona SA i Agora SA. Można ją przeczytać także w postaci e-booka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji