Artykuły

A to Polska właśnie. Moja Polska

To był wielki, artystyczny teatr. Słowa naszych największych poetów, wieszczów oraz fragmenty współczesnych tekstów największych Polaków głosami wybitnych aktorów wybrzmiewały jak dzwony obwieszczające budzenie się Polski prowadzące do nowego zmartwychwstania - o spektaklu "Polsko, Ojczyzno moja" pisze Temida Stankiewicz-Podhorecka w Naszym Dzienniku.

Gdy dochodząc do kościoła św. Aleksandra, ujrzałam biało-czerwone morze powiewających flag, sztandarów i rzesze ludzi wypełniających plac Trzech Krzyży, a za moimi plecami zobaczyłam następne ogromne fale podążających w tym kierunku, poczułam niewymowną radość. Ale największe wzruszenia i radosne uniesienia były dopiero przede mną. Nim rozpoczęła się Msza Święta, na stopniach ołtarza stanęli aktorzy prezentujący program patriotyczny. To był wielki, artystyczny teatr. Słowa naszych największych poetów, wieszczów oraz fragmenty współczesnych tekstów największych Polaków głosami wybitnych aktorów wybrzmiewały jak dzwony obwieszczające budzenie się Polski prowadzące do nowego zmartwychwstania. Zmartwychwstania Rzeczypospolitej.

Halina Łabonarska, autorka scenariusza programu, rozpoczynając spotkanie fragmentem swojego autorskiego spektaklu "Polsko, Ojczyzno moja", wskazała kierunek, w jakim to poetyckie spotkanie artystów i widzów będzie podążać. "Polsko, zdeptano Cię wiele razy, ręce były przybite, zniewolone umysły, ale serce nie umarło" - mówiła aktorka słowami poety. A skoro najważniejszy organ, serce Ojczyzny, nie umarł, to wszystko inne można uleczyć. Idea programu artystycznego wyraźnie skierowana była ku budowaniu, ku krzepieniu i podnoszeniu na duchu, co z kolei ma prowadzić do odrodzenia, do zmartwychwstania Ojczyzny. Tak jak w końcowych słowach zaprezentowanego przez Annę Chodakowską wiersza "Polska" Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego: "Poeci, ja zwiastuję wam drugie zmartwychwstanie".

Przebudzenie z chocholego snu

Ale żeby ono nastąpiło, trzeba się przebudzić z chocholego snu. Bo analogia dzisiejszej sytuacji uśpionego społeczeństwa polskiego z ostatnią sceną "Wesela" Wyspiańskiego, gdzie słomiany chochoł, uśpiwszy społeczność weselników, dyryguje nimi, jak chce, jest wyraźna. W pamiętną sobotę, 29 września 2012 roku, okazało się, że do przebudzenia znakomicie służy wielkie słowo poetyckie wypowiedziane przez znakomitych aktorów.

Od czasów Wyspiańskiego dzieli nas ponad sto lat, a przecież jego wołanie w "Wyzwoleniu" o Polskę wolną, sprawiedliwą, godną, suwerenną jest tak nam bliskie, tak dzisiejsze, tak nas krzepiące i tak bardzo potrzebne: "Jest tyle sił w narodzie, jest tyle mnogo ludzi, niechże w nie wstąpi duch Twój i śpiące niech pobudzi". Wspaniała, wręcz wzorcowa interpretacja fragmentów dramatu w wykonaniu Mirosławy Marcheluk uwydatniała moc słów poety. A wyjątkowe miejsce, rzesze publiczności i naturalna scenografia z dominantą barw narodowych nadawały dodatkowych znaczeń słowom Wyspiańskiego. A także i słowom Mickiewicza: "Człowieku, gdybyś wiedział, jaka twoja władza. (...) Ludzie, każdy z was mógłby samotny, więziony, myślą i wiarą zwalać i podźwigać trony". Anna Chodakowska, doskonale artystycznie wypowiadając te znane strofy z "Dziadów", odczuwała pewnie tę wyjątkowość sytuacji. Tak jak i Ryszard Jabłoński prezentujący piękny wiersz Zygmunta Krasińskiego "W twoim ze śmierci ku życiu odrodzie", czy Ryszard Mróz spokojnie, refleksyjnie mówiący fragment tekstu Karola Wojtyły - Jana Pawła II "Myśląc Ojczyzna", a także Piotr Bajor znakomicie interpretujący wiersz Juliusza SłowackiĽego "Kiedy prawdziwie Polacy powstaną". Ale nie tylko nasi wielcy klasycy i słowa Ojca Świętego Jana Pawła II budziły Polaków w tę pamiętną sobotę na placu Trzech Krzyży. Także poezje współczesnych poetów: Joanny Kulmowej i Ernesta Brylla, w świetnej, pełnej dynamiki interpretacji Katarzyny Łaniewskiej zabrzmiały jak zawołanie do podjęcia konkretnego działania. I to już, natychmiast.

Kapłani - prorocy

Nie mogło w tym miejscu i w tak ważnej sprawie, w jakiej zgromadziliśmy się, zabraknąć słów wielkiego kaznodziei i proroka polskich dziejów księdza Piotra Skargi. Zaprezentowany przez Halinę Łabonarską z najwyższą maestrią aktorską fragment jego "Kazań sejmowych" wybrzmiał jak dzwon budzący nasze sumienia i zarazem ostrzegający: "Gdy okręt tonie, a wiatry go przewracają, głupi tłumoczki i skrzynki swoje opatruje i na nich leży, a do obrony okrętu nie idzie, i mniema, że się sam miłuje, a on się sam gubi. Bo gdy okręt obrony nie ma, i on ze wszystkim, co zebrał, utonąć musi".

Można powiedzieć, że kontynuacją wołania ks. Skargi stały się słowa innego wielkiego kapłana i wielkiego patrioty, jednego z najwybitniejszych Polaków, Prymasa Tysiąclecia, księdza kardynała Stefana Wyszyńskiego. Fragmenty jego kazań doskonale zaprezentowała Barbara Dobrzyńska. Aktorka dobitnie zaakcentowała te miejsca w homilii, których aktualność jest wprost niesamowita: "Jesteśmy u siebie, we własnej Ojczyźnie. Mamy więc prawo czuć się jak u siebie w domu. Do nas należy decydować o takim czy innym kierunku naszego życia i bytowania. Od tego bowiem zależy suwerenność Narodu. Wrogowie starali się zawsze Naród upodlić (...). Wrogów Narodu Polskiego poznajemy po tym, jak odnoszą się do Boga i do moralności chrześcijańskiej. Jeśli w czym mamy okazać miłość Ojczyźnie, to nie odchodzić od niej w chwili próby". Słowa Prymasa Wyszyńskiego powinny dziś być dla nas drogowskazem.

Historia zatoczyła koło

Kiedy na zamknięcie tej części programu artystycznego - po słowach Haliny Łabonarskiej o Annie Walentynowicz, że ofiara jej tragicznej śmierci i tego, co wydarzyło się ostatnio z zamianą ciał, nie pójdzie na marne, lecz otworzy drogę do prawdziwej wolności Polski - zabrzmiała pieśń "Ojczyzno ma" i wszyscy wokół mnie podnieśli się i stojąc na baczność, śpiewali, wzruszenie było tak silne, że nie mogłam opanować łez. Powrócił obraz sprzed lat: rzesze ludzi, ks. Jerzy Popiełuszko i Msze Święte za Ojczyznę. Dla mnie "Obudź się, Polsko!" jest kontynuacją tamtych przeżyć, wielką Mszą za Ojczyznę, z potężnym wybrzmieniem wołania Polaków o wolność słowa i prawdę. Historia zatoczyła koło. Od Anny Walentynowicz zaczęła się "Solidarność". A teraz? Czy od Anny rozpocznie się odrodzenie Polski?

A później, gdy już pod koniec Mszy Świętej o. dr Tadeusz Rydzyk odniósł się do Wyspiańskiego, wywołując do mikrofonu aktorów Halinę Łabonarską i Ryszarda Mroza, by odegrali scenę z "Wesela" ze słynnym cytatem pointującym dialog Panny Młodej i Poety: "A to Polska właśnie", otrzymaliśmy wspaniały epilog tego doskonałego programu, a właściwie spektaklu artystycznego, zrealizowanego i wykonanego na najwyższym poziomie aktorskim. Ale też i na znakomitym poziomie wokalno-muzycznym w wykonaniu wspaniałych solistów i świetnej Orkiestry Koncertowej "Victoria" z Warszawy-Rembertowa pod dyrekcją płk. rez. Juliana Kwiatkowskiego.

Aktor przewodnikiem Narodu

Program patriotyczno-artystyczny przywołujący wielkie słowa wielkich poetów spełnił w marszu "Obudź się, Polsko!" niezwykle istotną funkcję. Po raz kolejny uświadomił, jak ważną rolę w odradzaniu się Polski może odegrać aktor. To przecież za sprawą znakomitych artystów docierało do nas słowo poetów zatroskanych o los Polski. Wysyłane w przestrzeń społeczną słowo artystyczne jest jak ziarno rzucone w żyzną glebę. Owocuje. Dla tych rzesz ludzi na placu Trzech Krzyży teksty wypowiadane przez aktorów mogą stać się zaczynem do odbudowy Polski, także w przestrzeni domu rodzinnego, w jakiejś grupie społecznej, w miejscu pracy...

To przecież w trudnych chwilach naszej Ojczyzny aktorzy wypełniali przestrzeń artystyczno-duchową Polaków. Dość przypomnieć teatry okupacyjne działające konspiracyjnie w domach prywatnych, jak na przykład Teatr Rapsodyczny Mieczysława Kotlarczyka powstały w 1941 roku w Krakowie, gdzie wielkim talentem aktorskim wyróżniał się Karol Wojtyła. Aktorzy Teatru Rapsodycznego byli swego rodzaju przewodnikami po słowie poetyckim naszych wieszczów, podnosili ducha w Narodzie. Aktorzy funkcjonowali w ukryciu, bo Hans Frank, gdy został szefem Generalnego Gubernatorstwa, wydał zakaz wszelkiej działalności artystycznej i literackiej. "Jakikolwiek ślad polskiej kultury musi być usunięty. Polska przestanie istnieć i nigdy się już nie odrodzi". Wiadomo, że kiedy zabije się pamięć o dorobku narodowym i uśmierci kulturę, to zarazem uśmierci się Naród w jego tożsamości.

Niebagatelną rolę odegrali aktorzy w czasie narodzenia "Solidarności", głosząc słowo naszych wielkich poetów w stoczni i w innych miejscach. A potem, w czasie stanu wojennego, błyskawicznie pojawiły się teatry domowe działające w ukryciu, gdzie aktorzy prezentowali sztuki dramatyczne i poezję patriotyczną podnoszącą Polaków na duchu. Wielu aktorów wówczas weszło do świątyń, księża udostępnili kościoły dla przedstawień teatralnych. Przy księdzu Jerzym Popiełuszce powstał cały nurt opozycyjnej kultury, gdzie aktorzy odgrywali niebagatelną rolę.

I tak jak w czasie okupacji niemieckiej aktorzy poprzez dzieła Słowackiego, Mickiewicza, Krasińskiego, Norwida, Wyspiańskiego i innych poetów wyrażali swój sprzeciw wobec okupanta, tak w czasie stanu wojennego byli znakiem oporu myśli i ducha, bojkotując telewizję i oficjalną scenę teatralną, tworząc teatry domowe i garnąc się do świątyń.

Powrót teatru do świątyni

Ten głęboki w wymowie i bardzo piękny w wyrazie program artystyczny "Obudź się, Polsko!", przypominający nam wielkich Polaków i nasze wspaniałe, nieocenione dziedzictwo duchowe, kulturalne, dzięki któremu zachowaliśmy tożsamość narodową, religijną, kulturową, można - jak myślę - uznać za kontynuację najlepszych tradycji polskiego aktorstwa walczącego o kształt polskiej rzeczywistości. To może być początek takiego pospolitego ruszenia aktorów, przynajmniej tej części, która poczuwa się do misji, jaka wpisana jest przecież w zawód aktora.

Ojciec Waldemar Gonczaruk CSsR, konsultant programowy i opiekun artystyczny, który czuwał nad całością tego poetyckiego wydarzenia, aby miało swoją właściwą wymowę, porównuje w pewnym sensie rolę aktora do roli kapłana. Redemptorysta zwraca uwagę, że oboje służą słowu i - co za tym idzie - służą prawdzie. Świątynie znowu muszą otworzyć się dla aktorów i dla wielkiego, pięknego słowa poetyckiego, skoro w teatrach nazywanych "świątyniami sztuki" nie ma na nie miejsca. Trzeba ponownie odkryć piękną, misyjną rolę aktora w narodzie, tak jak powiada Wyspiański.

Aktorzy, którzy na przestrzeni naszych dziejów odegrali niebagatelną rolę w kształtowaniu publiczności pod względem formacji intelektualnej, kulturalnej i etycznej, mając znakomite narzędzia, powinni - jak kiedyś, tak i dziś - stanąć na czele Narodu i poprzez słowo poety poprowadzić Polaków. Bo najpierw było Słowo, które stało się Ciałem i weszło między Naród.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji