Artykuły

Ty ich baw, czyli zmagania z klasyką musicalu

Boris Kudlička stworzył fantastyczne dekoracje, dzięki którym widzowie przenoszą się w lata dwudzieste ubiegłego stulecia - o "Deszczowej piosence" w reż. Wojciecha Kępczyńskiego z Teatru Roma w Warszawie pisze Barbara Pitak z Nowej Siły Krytycznej.

Ze względu na pamięć o filmowej wersji musicalu, z pewnymi obawami wybrałam się na "Deszczową piosenkę" - najnowszą produkcję Teatru Roma w Warszawie. Wiedząc, że amerykańscy twórcy tego dzieła to postaci wybitne, a aktorów odtwarzających w warszawskim spektaklu główne role nie powinno się porównywać do tak kultowych osobowości Hollywood jak Gene Kelly czy Debbie Reynolds, obejrzałam spektakl, który wyreżyserował Wojciech Kępczyński.

"Deszczowa piosenka" (tytuł oryginału "Singin' in the rain") to filmowy musical, wyprodukowany w 1952 roku przez Metro-Goldwyn-Mayer. Jest to jeden z najbardziej lubianych filmów świata. Na stałe wpisał się w historię kina i stał się kultowym reprezentantem musicalu - rdzennie amerykańskiej formy sztuki. Producentem dzieła był Arthur Freed - człowiek, który zdominował hollywoodzki musical lat czterdziestych i pięćdziesiątych. Reżyserii natomiast wspólnie podjęli się Gene Kelly i Stanley Donen, przy czym Kelly był jednocześnie choreografem i odtwórcą głównej roli. W rankingu Amerykańskiego Instytutu Filmowego (AFI's Greatest Movie Musicals), "Deszczowa piosenka" konsekwentnie zajmuje pierwsze miejsce, uchodzi więc za najlepszy musical wszechczasów. Na uwagę zasługuje fakt, iż niemal wszystkie wykorzystane w tym dziele utwory pochodzą z wcześniejszych musicalowych produkcji M-G-M. I tak na przykład, "You are my lucky star" i "Broadway rhythm" można było usłyszeć w "Broadway Melody of 1936", a tytułowe "Singin' in the rain" pochodzi z "Hollywood Revue of 1929". Twórcy warszawskiego Teatru Roma zmierzyli się zatem z klasyką gatunku, a to zobowiązuje.

Na czwartym z kolei spektaklu od premiery, która odbyła się 29 września br., widownia przy Nowogrodzkiej pękała w szwach. Przygotowane w pierwszych rzędach folie na fotelach były dla publiczności oznaką, że prawdziwy deszcz pojawi się na scenie. Zresztą taką atrakcję obiecywały już materiały promocyjne. Gdy rozstąpiła się kurtyna, oczom widzów ukazał się widok niemal żywcem wyjęty z lat dwudziestych ubiegłego stulecia. Znaleźliśmy się w roku 1927 - w przełomowym dla Hollywood momencie przejścia od kina niemego do kina dźwiękowego.

Spektakl opowiada historię osób, które borykają się z problemami związanymi z pojawieniem się głosu w kinie. Głównym bohaterem jest Don Lockwood - w tej roli Dariusz Kordek. Lockwood to popularny aktor filmów niemych, energiczny odtwórca ról amantów, ulubieniec dam. W postać Liny Lamont, jego ekranowej partnerki o piskliwym głosie, wcieliła się Barbara Kurdej-Szatan. Lamont jest osobą niezbyt rozgarniętą, która wierzy kolorowym pismom w to, że ją i Lockwooda łączy coś więcej niż tylko przyjaźń. Prawdą zaś jest, iż Don darzy uczuciem skromną i aspirującą aktorkę, którą przypadkowo poznaje na ulicy. Kathy Selden, bo tak nazywa się postać grana przez Ewę Lachowicz, marzy o karierze teatralnej w Nowym Jorku. Ku zaskoczeniu Lockwooda nie od razu ulega ona urokowi kinowego amanta. Przyjacielem głównego bohatera jest Cosmo Brown, utalentowany muzyk i wieloletni współpracownik Dona. W tej roli, w warszawskim spektaklu możemy zobaczyć Jana Bzdawkę.

Jako że Lina nie ma odpowiedniego głosu do filmu dźwiękowego, Don i Cosmo chcą podłożyć głos Kathy, aby uratować powstający film i dać młodej artystce szansę zagrania głównej roli w kolejnym obrazie. Gdy zazdrosna Lina dowiaduje się o tym, postanawia zaszantażować producenta i przekonać go, aby zatrudnił Kathy jako aktorkę dubbingującą we wszystkich następnych produkcjach, w których wystąpi Lamont. Intryga zostaje jednak skutecznie przerwana dzięki pomysłowej mistyfikacji Dona i Cosmo.

Taką historię opowiada jeden z najczęściej oglądanych musicali świata.

Czy twórcy warszawskiego spektaklu sprostali wymaganiom popularnego w Stanach Zjednoczonych hasła "100% Talking, 100% Singing, 100% Dancing" ("100% Mowy, 100% Śpiewu, 100% Tańca) - hasła opisującego warunki powstania dobrego musicalu?

Głównym atutem przedstawienia jest scenografia. Boris Kudlička stworzył fantastyczne dekoracje, dzięki którym widzowie przenoszą się w lata dwudzieste ubiegłego stulecia. Wrażenie robi bogate oświetlenie (dzieło reżysera światła Marca Heinza), neony przypominające te z broadwayowskich teatrów oraz ruchome platformy, za sprawą których z łatwością dokonywano wielu zmian dekoracji. Pojawiają się też efekty specjalne, do których Wojciech Kępczyński zdążył nas już przyzwyczaić. Boris Kudlička w każdym szczególe stara się oddać atmosferę i charakter tamtej epoki. Genialnie prezentuje się scena zbiorowa z początku II aktu, kiedy to tłem dla tancerzy staje się ogromny podświetlony napis BROADWAY - mamy wówczas wrażenie, że naprawdę znajdujemy się w jednym z nowojorskich teatrów.

Zaskakującym pomysłem reżysera jest padający na scenie deszcz. W dwóch momentach spektaklu widzowie z pierwszych rzędów mogą nieco zmoknąć za sprawą ulewy i kałuż, w których pluskają się tancerze. Publiczność na ten efekt zareagowała pozytywnie. Zabieg, choć ryzykowny, okazał się udany.

Stroje warszawskich artystów są inspirowane tymi, które nosili na sobie bohaterowie filmowej wersji musicalu. Kolorowe i misternie uszyte kostiumy, dające wrażenie świeżości i radości są dziełem Doroty Kołodyńskiej.

Przed nie lada wyzwaniem stanął Daniel Wyszogrodzki. Zajmując się tłumaczeniem libretta napisanego przez Betty Comden i Adolpha Greena oraz piosenek autorstwa Nacio Herb Browna i Arthura Freeda, zapewne zdawał sobie sprawę, że mierzy się z legendą. I tak na przykład, popisowy numer Cosmo "Make 'Em Laugh" został przetłumaczony na "Ty ich baw", zaś duet Dona i Cosmo "Moses Supposes", zabawna gra słowna, nosi tytuł "Mojżesz, czy Możesz". Polskich wersji tych hitów słucha się dobrze, a przekład broni się sam. Wyszogrodzki zadaniu sprostał.

Tym co sprawia, że twórcy warszawskiej wersji musicalu mogliby z dumą zaprezentować się nawet na Broadwayu, są sceny zbiorowe. Tancerze pod kierownictwem Agnieszki Brańskiej są rewelacyjni. Pojawia się step, który stanowi jeden z czołowych rodzajów tańca wykorzystywanych w spektaklach musicalowych. Choreografia inspirowana jest właśnie tym stylem i okresem, w którym zyskał on sporą popularność, czyli latami dwudziestymi i trzydziestymi ubiegłego stulecia. Stroje Kołodyńskiej i wtórująca tancerzom orkiestra pod batutą Krzysztofa Herdzina dają widowiskowy efekt.

Niestety "Deszczowa piosenka" ma też słabe punkty. Są nimi: przegadany i mało dynamiczny jak na musical pierwszy akt oraz słaba gra aktorów w scenach dialogowych. Nie rozumiem dlaczego za każdym razem, gdy milknie muzyka, aktorzy odtwarzający główne role tracą energię i zdają się wchodzić w zupełnie inny, ślamazarny rytm. Ich gra jest sztuczna i przerysowana. Postać Liny Lamont ma być z założenia egzaltowana, ale kreacja Barbary Kurdej-Szatan momentami wręcz irytuje. Dariusz Kordek, Jan Bzdawka i Ewa Lachowicz, pomimo iż całkiem dobrze dają sobie radę w numerach śpiewanych, nie do końca zdołali stworzyć wiarygodne i wielowymiarowe postaci. Ich bohaterowie zdają się być sztywnymi marionetkami, płaskimi i papierowymi figurami, które nabierają życia dopiero gdy zaczynają śpiewać.

Wyjątkowo dobrze pod względem aktorskim radzą sobie osoby grające postaci drugo-, a nawet trzecioplanowe. Udaną i zabawną postać Dextera stworzył Robert Rozmus. Pozytywne wrażenie robią też Jakub Szydłowski jako Pan Simpson i Anna Sztejner jako Dora Bailey.

Choć w "Deszczowej piosence" nie należy spodziewać się olśniewających popisów aktorskich, to z pełnym przekonaniem mogę stwierdzić, że spektakl zasługuje na obejrzenie. Warto pójść do Teatru Roma chociażby po to, aby posłuchać dobrze znanych melodii, zachwycić się imponującą scenografią i kapitalnymi pokazami tanecznymi, w trakcie których energia wprost tryska ze sceny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji