Artykuły

Byłem słodkim aniołkiem

- Najważniejsze dla mnie to właśnie móc tworzyć, kreować swój świat, robić wszystko po swojemu - mówi ARKADIUSZ JAKUBIK, aktor, reżyser, autor musicali i słuchowisk.

Foyer: Ludzie cię kojarzą jako... Szukam odpowiedniego słowa...

Arkadiusz Jakubik: No śmiało, śmiało... Jako pajaca?

F: Może akurat tak bym tego nie nazwała, ale wiesz o co chodzi...

AJ: Wiem, wiem - chodzi o wizerunek śmiesznego człowieka, z wielką czupryną.

F: Nie zmęczył cię on?

AJ: Zmęczył. Mogę nawet powiedzieć, ze doszedłem do jakiejś ściany. Tym bardziej, że z natury jestem nostalgicznym, wręcz depresyjnym smutasem. Któregoś dnia sam zacząłem mieć wrażenie, że nie mogę być już bardziej śmieszny, niz byłem i że dalej - przynajmniej na razie - nic fajnego w tym kierunku zrobić nie można. Jako zawodowy wesołek, zacząłem przegrywać castingi do naprawdę ciekawych dramatycznych ról. Powiedziałem: basta, wystarczy.

F: I co dalej?

AJ: W najbliższym czasie nie zagram w żadnej farsie, sitcomie, kabarecie. Może doszedłem do takiego momentu w życiu, kiedy nie boję się mówić w poważny sposób o poważnych sprawach. Jeszcze kilka lat temu nie miałbym odwagi.

F: Odwagi?

AJ: Chyba tak... Chyba brakowało mi wiary, że mogę robić coś innego. Całkiem niedawno odkryłem małego chłopca w sobie, a właściwie dorosłem do niego: To może banalnie zabrzmi, ale nie obchodzi mnie to - zrozumiałem, że najważniejsze w życiu to spełniać swoje marzenia; realizować rzeczy, o których nawet nie myślałem, że mogę je zrobić. O tej nadziei i wierze w samego siebie chciałbym zrealizować film. A wiesz, kiedy do tego doszedłem? Miałem u siebie w pokóju trzy makiety scenografii do spektakli, które reżyserowałem. Takie metr na metr. Stały na stole. Wieczorami dopracowywałem

na nich detale przedstawień - pożyczałem od synów żołnierzyki, brałem dwie biurowe lampy, które służyły jako reflektory, włączałem magnetofon z muzyką ze spektaklu i odgrywałem wszystkie role, czytając na głos dialogi. Nikt mi nie przeszkadzał, rodzina zazwyczaj już spała, było po 23. Cisza, spokój; tylko ten teatr i ja.

F: I co ten mały chlopiec odkrył?

AJ: Po dłuższej nieobecności w domu postanowiłem posprzątać pokój. Wyniosłem jakieś śmieci, a razem z nimi te, niepotrzebne już, makiety. Po czym... znikł bałagan, ale pojawiła się depresja. Naprawdę. Wtedy właśnie, przez brak tych wieczornych "seansów", poczułem, że najważniejsze dla mnie to właśnie móc tworzyć, kreować swój świat, robić wszystko po swojemu. Dlatego postanowiłem zrobić film.

F: Bawisz się czasem tymi makietami ze swoimi synami?

AJ: Kuba ma siedem, Jasio pięć lat - bawimy się raczej w agentów czy gwiezdne wojny, nie w teatr.

F: Czyli?

AJ: Czołgamy się po trawie, szukając wymyślonego wroga albo stworów z innej planety.

Różnie...

F: Dzieci są ważne?

AJ: Bardzo. Jestem wychowany w sposób tradycyjny. Dla faceta z małego miasteczka, z tradycyjnym niedzielnym obiadem i wizytą w kościele, rodzina jest największą wartością. Poza tym - ja się z nimi naprawdę świetnie bawię. Uwalniam się ze wszystkich toksycznych sytuacji. To jest jak najlepsza impreza z napojami wyskokowymi - oczyszczam się i daje mi to nieprawdopodobną siłę. Boję się, co będzie, jak synowie dorosną. Bo... z kim ja się będę bawił?

F: Może z wnukami? Ale wróćmy do wiary w siebie - chyba nie powinieneś mieć problemów z.odwagą. W końcu zagrałeś w filmie "Okrągły tydzień" właśnie jako mały chłopiec. I to główną rolę.

AJ: Ale ja wcale nie pamiętam tego jako swojego wielkiego sukcesu.

F: Nie wierze..

AJ: W trakcie zdjęć okazało się, że muszę zagrać... z gołym siusiakiem. Była w scenariuszu taka scena, w której moja filmowa mama - Emilia Krakowska - myła mnie w wielkiej misce. Kiedy się o tym dowiedziałem, prosiłem, mówiłem, że tego nie zrobię, że się wstydzę, że nie chcę. Wyobraź sobie, że płaczącego wsadzili mnie do tej miski i na taśmie światłoczułej utrwalili wszystkie detale mojej fizjonomii. Ani moi rodzice, ani ekipa filmowa nie rozumiała tych oporów. Miałem tylko osiem lat. Ale to jeszcze było nic - wyemitowano ten film w kinach i widziały go dzieci z mojej klasy. Wrzaskom "goły siusiak!" nie było końca. Doprowadziły do tego, że zmieniłem szkołę. Nie wytrzymałem.

F: To już zaczynam rozumieć ten brak wiary. Po tym wszystkim chciałeś jeszcze zostać aktorem ?

AJ: Długo nie chciałem. Zresztą - traciłem predyspozycje. Z uroczego słodkiego aniołka, którym byłem jako dziecko, stawałem się znerwicowanym nastolatkiem - zacząłem się potwornie jąkać, wypadły mi zęby mleczne, a te "dorosłe" urosły tak, że potwornie sepleniłem. Ale jak powiedziałem - byłem wychowany tradycyjnie, od urodzenia nauczono mnie, że tylko uporem i ciężką, naprawdę ciężką pracą można do czegoś dojść... Myślałem o psychologii i dziennikarstwie, jednocześnie ćwiczyłem dykcję, brałem płatne lekcje u aktora z Opola. Na koniec, co prawda, usłyszałem od niego "Wiesz co? Lepiej daj sobie spokój". Bardzo się zdziwiłem, kiedy na liście zdających do PWST we Wrocławiu byłem pierwszy.

F: A potem, jako jeden z nielicznych, dostałeś po studiach etat w teatrze - marzenie wielu. Czemu więc po środowisku krąży anegdota, że pracowałeś w sekstelefome ?

AJ: Bo to prawda. Byłem z pierwszego rocznika studentów szkół teatralnych, który trafił na trudny rynek. Owszem, dostałem pracę, ale to, co zobaczyłem w teatrze Kalambur we Wrocławiu, kompromitowało w moich oczach sztukę. Kiedy słuchałem, jak reżyser streszcza nam dramat ze skryptu studenckiego, a bezradni koledzy aktorzy oklaskują każdy jego, nawet najgłupszy, pomysł reżyserski, przerażony tym fałszem, zrezygnowałem. Plany zawodowe w Warszawie mi nie wyszły - miałem rodzinę na utrzymaniu. Na 21. piętrze PKiN pewien Arab założył pierwsze w Polsce party linę. To było wstrząsające doświadczenie. Ludzie dzwonili głównie w nocy - najczęściej jacyś stróże nocni, pielęgniarki na dyżurach, ludzie samotni. W tamtym czasie na 0 700 można było jeszcze dzwonić z pracy. Ja zarabiałem od każdej sekundy, w moim interesie było jak najdłużej przytrzymać klienta na linii. Oni, co prawda, dzwonili z różnymi sprawami - często chcieli rozmawiać o Bogu, o poważnych sprawach. Ale był też Wałek, piekarz z Wrocławia - w czasie wypadku stracił nogi. Raz w tygodniu zamawiał sobie prostytutki i miał taką potrzebę, żeby dzielić się swoimi przeżyciami. Po prostu dzwonił i opowiadał na żywo, co z nimi robi. To była prawdziwa pornografia. Wracałem zdołowany do domu. Zobaczyłem, jak bardzo ludzie mogą być samotni i co ta samotność w nich wyzwala.

F: Twoi synowie mają zagrać w filmie "Szatan z.siódmej klasy ". Nie boisz się o nich?

AJ: Boję. Choć może nie tego, że nie wytrzymają psychicznie czy że ktoś ich skrzywdzi. Myślę, że mają we mnie i żonie silne oparcie. Od początku uczymy ich, że podstawą bliskości jest kontakt, uwaga poświęcana drugiemu człowiekowi i rozmowa - o problemach, o tym, co się czuje. Ale dla mężczyzny zawód aktora to nie jest coś, dzięki czemu jesteś w stanie zapewnić rodzinie poczucie bezpieczeństwa i stabilność. Tego się boję. Nawet jeśli jesteś najambitniejszy i najzdolniejszy, możesz po prostu nie mieć szczęścia. Od dawna głoszę teorię, że poza aktorstwem trzeba mieć dodatkowy fach. Teatr jest już tylko jednym z elementów pracy aktora.

F: Masz dodatkowy zawód?

AJ: Oczywiście. Nawet kilka. Pisałem scenariusze reklam, jestem zawodowym lektorem, podkładam głos pod reklamy. Jednak całe życie powtarzałem sobie, że jeśli któreś z moich dzieci zechce zapisać się do kółka teatralnego, to przykuję je łańcuchem do kaloryfera.

Rozmawiała Maja Ruszpel

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji