Artykuły

Dwugłos w sprawie spektaklu "Maria Severa"

Szanowny Panie Redaktorze, (lub Szanowna Pani Redaktor), zmuszony jestem zaprotestować przeciw krzywdzącej moje imię publikacji artykułu Wacława Krupińskiego pod tytułem "Tragifarsa w PWST" w piątkowym wydaniu "Dziennika Polskiego" - pisze Tadeusz Bradecki w Dzienniku Polskim.

Artykuł odmawia musicalowi J. Turveya i P. Sportellego literackiej i muzycznej wartości. Ta stronnicza opinia jest głęboko niezgodna z rzeczywistością. Dziewięcioosobowa obsada "Marii Severy" uzyskała w tym materiale wręcz znakomitą okazję do zaprezentowania swoich możliwości wokalnych i aktorskich - co pozostaje podstawowym celem każdego szkolnego dyplomu. Artykuł sugeruje, jakobym obsady aktorskiej dokonał w sposób niekompetentny. Jest to zwyczajną nieprawdą. Artykuł sugeruje, jakobym pracował nad spektaklem, jako reżyser, w zmniejszonym wymiarze godzin i bez należytej staranności. Jest to obraźliwą dla mnie, jawną nieprawdą. Artykuł informuje, jakoby studenci pracowali na próbach z niechęcią i bez zaangażowania. Jest to kompletną, wielce studentów krzywdzącą, zwykłą nieprawdą. Od listopadowej jego premiery do kwietniowego incydentu w Łodzi spektakl zagrany został w Krakowie dwadzieścia razy i autor artykułu jeden jedyny raz nie mija się z prawdą, gdy pisze, że spektakl grany był "z powodzeniem". Artykuł sugeruje, że o zamiarze radykalnego przerobienia spektaklu przez studentów w kontekście wyjazdu do Łodzi byłem w jakikolwiek sposób poinformowany. Jest to całkowitą nieprawdą.

Oprócz tych podanych do druku nieprawd istotne jest również to, co artykuł tendencyjnie przemilcza. A przemilcza m.in. fakt, że moją reakcją na łódzki incydent było zaapelowanie do władz uczelni o zaniechanie postępowania dyscyplinarnego wobec studentów. To, czy do nieszczęsnego zniszczenia naszego spektaklu podjudzili ich nieżyczliwi wobec spektaklu pedagodzy, czy też sprawiła to ich własna głupota, nie ma już teraz znaczenia. O całym tym przykrym incydencie można tylko po prostu zapomnieć.. Artykuł Wacława Krupińskiego jest obrzydliwie intrygancki, plotkarski, obraźliwy dla szeregu osób - i pełen nieprawd. Pomimo to nie tracę nadziei na ujrzenie w druku - przynajmniej ze strony redakcji - słowa "przepraszamy".

Tadeusz Bradecki

***

OD AUTORA

Rozumiem, że Tadeusz Bradecki, reżyser i pedagog, broni swej pracy - wbrew faktom, wbrew raportowi, jaki powstał w PWST, wbrew opiniom, jakie zrodził dyplom "Maria Severa" w gronie pracowników. Fakt, że był grany z powodzeniem, nie zmienia jego wartości - nie takie rzeczy gra się z powodzeniem...

Nigdzie nie napisałem, że studenci pracowali z "niechęcią i bez zaangażowania". Pracowali najlepiej, jak mogli. Inna sprawa, że nie przekonani do materii słowno-muzycznej spektaklu. Czy mieli "znakomitą okazję do zaprezentowania swoich możliwości wokalnych i aktorskich"? Boję się, że nie. Studentka dysponująca sopranem koloraturowym musiała śpiewać partie altu, inna, dysponująca altem, skazana była na wyciąganie "gór".

O tym, czy pracował Pan z należytą starannością czy też nie, sam Pan wie najlepiej. Ja widziałem efekt. Nie sugerowałem, że Pan nie wiedział o zamiarze radykalnego przerobienia spektaklu przez studentów. Wiedziałem bowiem, że przed wyjazdem do Łodzi zaczepił ich Pan na korytarzu PWST, mówiąc, iż słyszał od dziekana Romanowskiego o wprowadzanych zmianach. Nawet rzucił Pan uwagę: "Nie przesadzajcie". Oczywiście, może Pan tego nie pamiętać, podobnie, jak nie pamiętał Pan jednej ze studentek z owego spektaklu dyplomowego, gdy przyszła do Pana po wpis do indeksu. Ale, rzecz jasna, nie łączę pamięci ze starannością.

Tak, świetnie by było, gdyby dało się o całym tym "przykrym incydencie po prostu zapomnieć". Dla Pana to incydent, dla tych studentów, zdolnych, już grających w teatrach, to bolesne doświadczenie, o którym władze PWST wciąż nie dają im zapomnieć. Z radością przyjmuję fakt Pana apelu "do władz uczelni o zaniechanie postępowania dyscyplinarnego wobec studentów" - gdyby powiedział mi Pan o tym w czasie rozmowy, na pewno bym o tym napisał. Cieszyłbym się jeszcze bardziej, gdyby Pana - uznanego twórcy teatru - apel został przez władze PWST wysłuchany. Nie byłoby wówczas mojego artykułu - obraźliwego dla szeregu osób, jak Pan go nazywa. Cóż, nie ja sprowokowałem obraźliwe fakty. Nie ja przygotowałem spektakl, który w konsekwencji doprowadził utalentowanych studentów do aktu desperacji, jakim była odmowa zagrania podczas festiwalu w Łodzi spektaklu w Pana wersji. Tyle razy w murach Szkoły słyszeli o nim niepochlebne opinie...

Co do słowa "przepraszamy" - zgadzam się. Paść powinno. Nawet wiem - z czyjej strony.

Wacław Krupiński

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji