Artykuły

"Nowy Świętoszek" Dygata i Kotta na wrocławskiej scenie kameralnej

Kiedyś mówiło się u nas "Mo­dli się pod figurą a ma dia­bła za skórą", teraz trzeba by w odpowiednich wypadkach mó­wić: "Demokracją szermuje, ale cuchnie burżujem". Molier w "Świętoszku" atakował obłudę re­ligijną, Dygat i Kott w "Nowym Świętoszku" piętnują obłudę i za­kłamanie polityczne. I jeśli przy tym spotykają się ze zrozumieniem widowni, je­śli widownia uświadamia sobie dzięki tej sztuce, kogo prócz innych wrogów trzeba zwalczać, to sztuka ta zadanie swe spełnia z powodzeniem. A tak jest na pe­wno. Wystarczy wspomnieć, że w rozmowie z obecnymi na przedsta­wieniu robotnikami usłyszałem: "O, takich kombinatorów, jak ten Tartufe spotyka się jeszcze gdzie niegdzie. Ale oni nas nie nabiorą". Dygat i Kott wzięli jednak z Moliera nie tylko Tartufa, przenie­śli ze starego "Świętoszka" do swej nowej sztuki wszystkie nie­mal sytuacje komediowe, całą konstrukcję sztuki aż do takich szczegółów jak identyczna ilość aktów i prawie dosłownie powtó­rzona scena rozwiązania intrygi. To pociągnęło za sobą takie wady "Nowego Świętoszka" jak nie­prawdopodobieństwo szeregu sy­tuacji w dzisiejszych polskich wa­runkach społecznych, czasem zu­pełną absurdalność tych sytuacji (słyszy się więc głosy z widowni: znajdźcie mi dziś takiego dyrektora jak ten Orgon, albo: czy wy­obrażacie sobie taki stosunek se­kretarki do dyrektora? itp.). Trze­ba jednak pamiętać, że wyraźne aluzje autorskie do Moliera (np. scena czytania przez Dorynę re­cenzji ze starego "Świętoszka" w "Gazecie Robotniczej") niedwu­znacznie wskazują na to, iż Dygat i Kott celowo osadzili swój utwór w świadomie przyjętej konwencji komediowej i że w takim razie nie można do niej przykładać mia­ry jakiegoś większego i pełnego realizmu, nie należy w jej inter­pretacji opierać się na jakichś do-słownościach. Musimy ją trakto­wać jako wyraźny żart sceniczny, a realizmu tego żartu dopatrywać się w jego zasadniczym sensie i tendencji. Tendencją tą jest zde­maskowanie obłudy, kombinacji i oszustwa, osłaniających się hurralewicowym frazesem politycznym i pseudo - społecznymi ogólnikami bez pokrycia. Tendencja ta jest słuszna, wyraźna i uzasadniona, a w dodatku poparta mocnej próby dowcipem sytuacyjnym i słownym. Dowcip sytuacyjny zawdzięcza "Nowy Świętoszek" przeważnie Molierowi, błyskotliwy zaś dowcip słowny, pełen aktualnych akcen­tów satyrycznych - to już wy­łączny wkład autorów "Nowego Świętoszka". Trzeba przy tym uznać, że i pierwszy rodzaj humo­ru potęguje się właśnie przez prze­niesienie go w sytuacje współcze­sne i wrocławskie ("Jak to? Ja dyrektor tramwajów mam włazić pod stół?").

Powiedzieliśmy, że "Nowy Świę­toszek" to żart sceniczny. Nie zna­czy to jednak, by realizatorzy mo­gli sobie pozwalać na nietraktowanie go "serio" właśnie w reali­zacji, na lekceważenie tej sztuki. Tymczasem niektóre elementy in­scenizacji wskazywałyby na taki stosunek teatru do "Nowego Świętoszka". Po co np. dodano doń ten wielki a sztuczny prolog? Komuś, kto zna Moliera lub ma w ręce program, w którym jest tyle rozpraw na ten temat "Stary a nowy Świętoszek", prolog ten jest zupeł­nie niepotrzebny; temu zaś, kto programu nie kupi lub Moliera nie zna, prolog ten zamazuje tylko charakter sztuki. Dzieje się tak tym bardziej, że z prologu - bez opadnięcia kurtyny - przechodzi się od razu do akcji sztuki i widz niewtajemniczony gotów pomy­śleć, iż pierwsza scena, w której postacie "Nowego Świętoszka" rozmawiają z Molierem z zaświa­tów i, charakteryzując się dokład­nie, uprzedzają całą treść sztuki - iż scena ta wyszła także spod pió­ra autorów komedii. Zresztą trak­tujmy poważniej wrocławską wi­downię, nie potrzeba jej wszyst­kiego pakować łopatą do głowy. Tym bardziej, że - jak już wspo­mnieliśmy - w sztuce jest dość aluzji do Moliera, a poza tym, je­śli w samym zakończeniu autorzy sztuki przechodzą nagle z prozy na wiersz, to potęgowanie jeszcze tej niekonsekwencji autorów przez wprowadzenie wiersza w prologu można ocenić też tylko negatyw­nie.

Ten zbędny prolog pociągnął za sobą również poważny błąd sceno­graficzny. Dostosowana bowiem do prologu dekoracja w stylu epoki Moliera pozostaje przez cały dal­szy ciąg spektaklu, a wchodząc da­leko w głąb i ku środkowi sceny stwarza niczym nieuzasadnioną mieszaninę wnętrza nowoczesnego ze staroświeckim. Jakaś wąska ra­ma molierowska w dekoracji nie zaszkodziłaby "Nowemu Świętosz­kowi", ale powinna być tylko ra­mą, a nie połową dekoracji w ogóle. Stwierdzenie to jest tym przykrzejsze, że znamy doskonały zmysł scenograficzny Szeskiego, a tutaj go zaprzepaszczono.

Niejedną mamy też pretensję do reżyserii Stanisława Bugajskiego, Jest ona stanowczo nierówna. Obok bowiem szczęśliwych rozwią­zań szeregu fragmentów sztuki, spostrzegamy takie mankamenty jak niewygranie kapitalnej sceny z panem Zgodą lub takie błędy w obsadzie aktorskiej jak powie­rzenie roli Marianny - Marii Zbyszewskiej, która ma dużo wdzięku i prostoty, ale w przeciwieństwie do "Moskiewskiego charakteru", gdzie doskonale pasowała do swej roli, tu wyraźnie nie jest w typie córki Orgona.

Świetnie natomiast trafiają w swe role: obdarzony niepospolitą siłą komiczną Jan Wiśniewski (dy­rektor Orgon), wspaniale podający dowcipy na zimno, z niewzruszo­ną twarzą Hugo Krzyski (Tartufe) i Krystyna Ciechomska, która wydobyła całą sztuczność roli El­miry Orgonowej, nie tracąc nic ze swego ogromnego uroku osobiste­go. Rozumieliśmy dobrze Tartufa! Wyrazicielka postępowej ideolo­gii autorów, Doryna w interpreta­cji Danuty Koryckiej wzbudza sympatię widowni, ale jej pozytywność nie musi się przejawiać w ciągłym wdzięczeniu się mimiką i bezustannym wstrząsaniu włosami. Chronicki ma najmniej wdzięczną rolę Kleanta - rezonera. Nie wniósł też do niej jednak ani krzty wła­snego ciepła czy ożywienia. Pani Pernelle w wykonaniu Ireny Netto była rzeczywiście panią Pernelle. Nie jestem natomiast pewien, czy tekst roli pozwalał Damisowi Ziobrowskiego aż na taką "wariackość", jaką pokazał. Walery Skorulskiego był zbyt jak na majstra - ZMP-owca krzykliwy i niepo­trzebnie autorzy kazali mu mówić dziwacznym językiem andrusów, chociaż niewątpliwie i on wraz z Doryną reprezentował słuszne zwy­cięstwo postępowej młodzieży.

Obserwowana na dotychczaso­wych przedstawieniach - "Nowego Świętoszka" reakcja widowni wró­ży tej sztuce długotrwałe powo­dzenie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji