Artykuły

Don Giovanni w Warszawie

Mariusz Treliński wyreżyserował jedną z najbardziej kontrowersyjnych oper Mozarta "Don Giovanni". Autorem scenografii jest Boris Kudlička. Kostiumy zaprojektował po raz pierwszy dla teatru Arkadius. Premiera w Teatrze Wielkim 8 grudnia. z Borisem Kudličką i Arkadiusem rozmawia Maria Barcz.

MARIA BARCZ: Arkadius, jako projektant grasz pierwsze skrzypce. Teraz musiałeś się podporządkować przedstawieniu. Jak układała się współpraca z reżyserem?

ARKADIUS: Miałem ochotę na większe szaleństwo. Mariusz tłumaczył jednak, że kostiumy nie mogą przytłaczać artystów, odwracać od nich uwagi. Stroje powinny być uniwersalne, łatwe do zaakceptowania w pruderyjnym Los Angeles, gdzie pojedzie nasz spektakl. Nie poddałem się całkowicie, ale sporo zmieniłem, np. zrezygnowałem z kołnierzy i gorsetów, bo przeszkadzały śpiewaczkom. Nie będzie też wysokich obcasów.

MB: Czym się inspirowaliście?

BORIS KUDLIČKA: Przede wszystkim muzyką i epoką, w której powstał utwór. Mozart skomponował go na zamówienie teatru praskiego. To kameralna opera. Dlatego zmniejszyłem dekoracją kolosalną scenę Teatru Wielkiego. Zostawiłem jedną, statyczną przestrzeń. Linie światłowodów nadały jej trójwymiarową perspektywę, ich układ i kolor mają symboliczne znaczenie. Lubię łączyć tradycję z codziennością. Założyłem nawet brulion, w którym zapisuję różne obserwacje, wklejam fotografie, robię podręczne szkice.

MB: Jaki zapisek z brulionu wykorzystałeś w tym przedstawieniu?

BK: Szklany grobowiec Komandora okleiłem przyciemniającą folią do szyb samochodowych. Znakomicie spełnia rolę lustra weneckiego.

MB: Jak teraz, po wielu miesiącach pracy z tekstem, odczytujecie "Don Giovanniego"?

BK: Dla mnie to przestroga przed świadomą autodestrukcją. Don Giovanni własną inteligencję wykorzystuje przeciwko sobie.

A: Zdziwiłem się, że przez wieki prawie nic się nie zmieniło w naszym zachowaniu. Kobiety wciąż zakochują się w niewłaściwych mężczyznach, są ojcowie gotowi poświęcić życie dla własnych dzieci i ludzie niszczący samych siebie.

BK: Po "Amadeuszu" Formana uważałem Mozarta za rozkapryszone dziecko. Teraz widzę, że jego opera to dzieło zdyscyplinowanego umysłu. Wymyślanie do niej dekoracji to jak gra w szachy. Zabawa z geometrią, asceza. Bardzo inspirująca.

A: Szczerze mówiąc, Mozart nigdy nie był moim ulubionym kompozytorem. Teraz się do niego przekonałem. Ale wciąż wolę Verdiego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji