Artykuły

19 lat opowieści Żyda z "Wesela"

Od 19 lat Jerzy Nowak i Tadeusz Malak przywołują historię bohaterów dramatu Stanisława Wyspiańskiego. Łącznie został wystawiony dotychczas 624 razy. Jerzy Nowak (Hirsz Singer), Tadeusz Malak (Filip Waschitz) oraz towarzyszący im przy fortepianie Lesław Lic grali bowiem nie tylko w Polsce; także m.in. w Wiedniu, Lwowie, Wilnie, Chicago, jak i podczas festiwali teatralnych w wielu miastach Polski.

W czwartek, 8 listopada, spektakl "Ja jestem Żyd z Wesela" zostanie po raz 500. zagrany na scenie Starego Teatru.

Premiera sztuki odbyła się w marcu 1993 roku w krakowskiej Starej Galerii, prowadzonej przez Jerzego Bratańca. Kilka miesięcy później spektakl trafił na Małą Scenę Starego Teatru (przy ul. Sławkowskiej), obecnie grany jest na Nowej Scenie (przy ul. Jagiellońskiej 1).

Opowiadanie Romana Brandstaettera, którym zauroczył się reżyser, adaptator i aktor przedstawienia Tadeusz Malak, opublikował w 1972 roku "Tygodnik Powszechny". Bohaterem jest Hirsz Singer, karczmarz z Bronowie Małych, który pewnego dnia, nie przeczuwając, co z tego wyniknie, znalazł się wraz z żoną i córką na weselu Lucjana Rydla. Co z tego wynikło, wiemy. Utracił rodzinę, a sam został "Żydem z Wesela".

Spektakl to aktorski popis mistrzowski Jerzego Nowaka, który przyznaje, że nie spodziewał się, iż będzie grał tę postać tak długo. Podczas premiery miał 70 lat.

Czy jego bohater zmienił się w ciągu 19 lat?

- Na mój rozum on jest wciąż taki sam, może tylko jeszcze trochę prawdziwszy, choć pewnie wiem o tym ja i tylko ja. To wciąż ten sam Stary Żyd, który od razu ujął mnie w tekście Brandstaettera, rozgoryczony, zrozpaczony, bo z powodu napisanego przez Wyspiańskiego " Wesela" stracił nie tylko dobre imię, ale i córkę, a także żonę, postanowiły bowiem oderwać się od korzeni. Jak wiemy, będąca prototypem Racheli Pepe przyjęła po latach sakrament chrztu, a wcześniej mój bohater rozszedł się żoną. To w związku z tym trafił do kancelarii adwokackiej przy ulicy Starowiślnej, co opisuje nasz spektakl. Urzekła mnie także użyta przez Brandstaettera gwara żydowska, język, którego już nie ma, bo bezpowrotnie zniknął proletariat żydowski. Pamiętam tę gwarę z młodości - ze szkół w Bohorodczanach i Kołomyi, gdzie dominowała, podobnie jak język Rusinów; nas, dzieci z rodzin katolickich, było tak mało, że na lekcję religii zbierano nas z trzech szkół, a i tak była nas ledwo garstka.

Nie spodziewał się również takiego sukcesu Tadeusz Malak. - Zakładaliśmy, że zagramy z dziesięć razy, może trochę więcej... - mówi po 19 latach.

Przez lata rozbudował graną przez siebie postać aplikanta Filipa Waschitza, pierwotnie niemą. To Waschitz właśnie, już jako mieszkający w Palestynie adwokat, opowiedział tę historię po II wojnie światowej Romanowi Brandstaetterowi.

- Założyłem, że rozbudowanie mojego bohatera będzie pożyteczne dla odbiorców, którzy lepiej poznają tło tej sprawy. Sięgałem do bardzo wielu źródeł, do archiwów i tak powstała z tego pełniejsza postać. Dzięki temu nasi odbiorcy więcej dowiadują się o epoce, o samej kancelarii mecenasa Benisa, mieszczącej się przy Starowiślnej pod czwórką, tuż obok domu, gdzie daliśmy naszą premierę.

Pytam Tadeusza Malaka, na czym jego zdaniem polega fenomen tego spektaklu. - Właśnie na fenomenie aktorskim. Jurek Nowak, którego oglądałem już 624 razy, jest nie do zastąpienia. On niezmiennie czarująco oddaje się aktorskiemu powołaniu.

Kolejne spektakle "Ja jestem Żyd z Wesela" odbędą się 9 i 10 listopada.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji