Balkon, czyli dom publiczny jako metafora (fragm.)
Ale dość już na dziś o "wyjściu" - mówmy teraz o "wejściu". Z czym mianowicie weszły w Nowy Rok warszawskie teatry? Tradycyjnie już w styczniu najmocniej oblegane bywa "Ateneum", bo tam, w Sylwestra, doroczną premierę daje Adam Hanuszkiewicz - zawsze interesującą, zawsze wywołującą spory, zawsze efektownie pomyślaną. Tak się przy tym złożyło, że w tegorocznym styczniu "Ateneum" ma w repertuarze obok Hanuszkiewiczowej premiery jeszcze jedną niecodzienną, dopiero co wprowadzoną do repertuaru, sensację. Myślę o "Balkonie" Geneta - sztuce, której paryska premiera odbyła się przed ćwierć wiekiem, zresztą z opóźnieniem i w atmosferze skandalu, uznano bowiem, iż Genet obraża w niej armię i Kościół, no a poza tym cała akcja toczy się w domu publicznym dla szczególnie perwersyjnych klientów, co urągało, jak gdyby, dobrym obyczajom ówczesnej dramaturgii...
Dziś, po dwudziestu pięciu latach, które na scenie napatrzyły się już na niejedno, wszystkie te obiekcje wydają się, oczywiście, bezzasadne; gdzie tu obraza? gdzie zły smak? Cała sceneria i cała akcja jest przecież tylko jedną wielką metaforą; metaforą świata takiego, jakim widzi go Jean Genet, a widzi go i ocenia (chyba ze znajomością rzeczy) jako grę pozorów i kłamstw, w której każdy z nas przybiera różne maski, różne przebrania, różne pozy, każdy stara się (a czasem nawet musi) wydawać się innym, niż jest w istocie. Zmuszają nas do tego życiowe reguły i konwenanse, nasze pragnienia i nasze kompleksy...
To spojrzenie Geneta, posępne, lecz niewątpliwie nie bez racji, nie brzmi już teraz odkrywczo, a forma, w jakiej je zamknął, wydaje się nieco przedobrzona, zawiła, trochę chyba zwietrzała i w sumie - co tu ukrywać - nużąca. Sztuka jest za długa i niejasna, natomiast jej wystawienie w "Ateneum" - efektowne, zrobione z wyczuciem taktu, smaku, no i z wyczuciem sceny, gładko i bezboleśnie prześlizgujące się po wszelkich drażliwościach Genetowskiego tekstu. Przygotował sztukę Andrzej Pawłowski, który kiedyś zachwycił mnie swoją adaptacją i inscenizacją "Pornografii" Gombrowicza, rozczarował potem "przesadnie pomysłową" adaptacją "Transatlantyku", a teraz znowu przedstawił spektakl nad wyraz sprawny, błyskotliwy i interesujący. Wspomaga go wyborny zespół aktorski: począwszy od Barbary Wrzesińskiej w trudnej roli Irmy - Królowej, poprzez Jerzego Kamasa, Mariana Kociniaka, Marię Ciunelis, Leonarda Pietraszaka i innych, aż po zestaw bardzo utalentowanych i uroczych dziewcząt (m. in. Grażyna Strachota - doskonała w roli Klaczy Generała, Anna Gornostaj, Barbara Bursztynowicz, Anna Wojton i in.). Myślę, że "Balkon" - chociaż nudnawy - powodzenie ma zapewnione na długie miesiące, podobnie jak i sylwestrowa premiera Hanuszkiewicza: "Maria i Woyzeck".