Artykuły

Niech umrze bal!

Rozliczeniowe przedstawienie Zbigniewa Brzozy. Na tym "Balu..." nikt się nie bawi

PRL stał się maskotką dzisiejszej kultury popularnej, która bierze z czasów komunizmu tylko to, co uda się sprzedać, czyli nostalgiczne wspomnienie bokobrodów, spodni dzwonów i rock and rolla z adaptera Bambino. Słuchając przebojów socjali­zmu w teatrze Buffo czy oglądając film "Segment '76", można dojść do wnio­sku, że życie w PRL-u było jedną wiel­ką imprezą, której nie potrafiły zepsuć drobne uciążliwości w zaopatrzeniu.

Taniec w gumofilcach

Spektakl Zbigniewa Brzozy "Bal Pod Orłem" w warszawskim teatrze Studio burzy ten obraz. Oparty na francuskim pomyśle opowiada polską historię dru­giej połowy XX w. z punktu widzenia dancingu. W odróżnieniu jednak od oryginału, który rozgrywa się w pary­skim bistro, w tym przedstawieniu ani przez chwilę nie panuje nastrój beztro­skiej zabawy. "Bal Pod Orłem" to bal ludzi zniewolonych, w którym rolę wo­dzirejów odgrywają ubecy, ormowcy i sowieccy żołnierze. Jest to bal bez wy­stawnych strojów, w kufajkach i szarych płaszczach z PDT-u, z wódką zamiast szampana i herbatą w szklankach. Bal, na którym nikt nie umie dobrze tańczyć, bo jak tu tańczyć w gumofilcach.

Na tym balu nie może być zabawy choćby z tego powodu, że co chwila przerywają brutalnie historia. W lokalu Pod Orłem rabują i gwałcą żołnierze Ar­mii Czerwonej, tu pokrzepiają się or­mowcy, którzy rozpędzili wiec warszaw­skich studentów w marcu '68, tu w 1980 r. pracuje powielacz, a rok póź­niej rewizję przeprowadza wojsko. Jeśli balowicze już tańczą, to tak, jakby chcie­li uciec od rzeczywistości, jak w scenie jazzowego koncertu z czasów odwilży, który zagłusza wspomnienia o wojnie.

Brzoza pozbawia nas słodkich złu­dzeń na temat PRL-u, z którego chcie­libyśmy pamiętać tylko dobre chwile. W jego przedstawieniu jest to obskur­na i ponura rzeczywistość, co widać do­brze w scenie pokazu mody z lat 60., kiedy na wybieg wychodzą modelki ubrane w identyczne szare ubrania z metkami. Świetnym kontrapunktem dla tego obrazu Polski jest ballada, któ­rą śpiewa wprost do widzów Jacek Kleyff. Mówi o garbach przeszłości które nosimy, nie zdając sobie nawet z tego sprawy.

Burzenie mitologii PRL-owskiej, pozbawienie jej sentymentalizmu i no­stalgii nie odbyło się jednak bez uprosz­czeń. Scena nawiązująca do "Dziadów", w której rolę Senatora gra aktor w masce Wojciecha Jaruzelskiego, byłaby dobra w kabarecie, w teatrze żenuje. Niezro­zumiały jest także atak Brzozy na fran­cuskich działaczy Amnesty Internatio­nal, którzy przybywają do polskich opo­zycjonistów głównie po to, aby na ich oczach uprawiać seks. Może to być ob­raźliwe dla setek dziennikarzy, arty­stów, związkowców i dyplomatów z Francji, którzy wspierali polską opo­zycję w latach 80.

Tak musiało być

Mimo słabości spektakl broni się przede wszystkim znakomitą choreo­grafią Rafała Dziemidoka, który wymy­ślił taniec bez tańca, tańczony w jednym bucie ocalałym z wojennej pożogi. Bro­nią się także aktorzy, którzy choć pozba­wieni słów, potrafią wyrazić wszystko ekspresją ciała, co stanowi rzadkość na polskich scenach. Pamięta się zwłaszcza Marię Peszek w roli znudzonej szansonistki, która kończy swój numer w drzwiach, bo śpieszy się do następne­go lokalu. Ciekawy jest Andrzej Masta­lerz jako przybysz z prowincji, który z wiejskiego chłopca zmienia się w miej­skiego cwaniaka, i Stanisław Brudny ja­ko barman, a zarazem depozytariusz przedwojennej przeszłości. Szkoda, że z powodu wycofania się sponsora spek­taklu nie udało się opowiedzieć przed­wojennej historii polskiego balu, tego z Adrii i Ziemiańskiej. Zabrakło także warszawskiej kawiarni. Niespodzianka, w której 14 lat temu szykowano pierw­sze demokratyczne wybory. Jednak taki widocznie miał być ten spektakl - jak cała historia, którą opowiada: porwany, nieskończony, ale do bólu prawdziwy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji