Artykuły

Jan Klata: Świat dźwięków jest fascynujący

- Opanowujemy antenę na kilkanaście godzin. Schemat działania radia jako nieinwazyjnego medium, które może towarzyszyć dość dowolnym czynnościom życiowym - czytaniu, sprzątaniu, jeżdżeniu samochodem i tak dalej, jest dla nas fascynujący i zamierzamy bardzo mocno z tym pograć - JAN KLATA przed emisją słuchowiska w Radiu Kraków.

W najbliższą nie dzielę Radio Kraków od południa nadawać będzie eksperymentalne słuchowisko "Dumanowski. Dokumenty z odnalezionej biografii". To wielogodzinna opowieść o XIX-wiecznym Krakowie, w której fakty historyczne będą splatać się subtelnie z fikcją... Spektakl zrealizowano na podstawie książki Wita Szostaka pod tytułem "Dumanowski", adaptację przygotował Sebastian Majewski, reżyserował Jan Klata.

Gabriela Cagiel: Radiowa realizacja "Dumanowskiego" zapowiadana jest jako wielkie wydarzenie. Co właściwie w niej takiego wyjątkowego?

Jan Klata: Mamy do czynienia z powieścią, którą przekładamy na dźwięki. Ale nie adaptujemy jej na proste słuchowisko, które trwałoby 50 minut czy godzinę wjednym bloku. Nie podchodzimy do tego w sposób konwencjonalny. Z Sebastianem Majewskim [współautor radiowej adaptacji - przyp. red.] mamy wrażenie, że forma słuchowiska radiowego, teatru radiowego jest czymś fascynującym, ale mało kto o tym wie. To medium bardzo zaniedbane. Takie próby odbywają się na przykład w Niemczech, gdzie wybitni twórcy teatru podejmują się realizacji artystycznych w formie słuchowiska. W Polsce teatr radiowy raczej niezbyt dobrze się kojarzy, właściwie nie działa to wcale. Słuchacze też nie są do tego przyzwyczajeni i w tym sensie mamy do czynienia z czymś oryginalnym i unikatowym, niezależnie, czy będziemy sobie to porównywali do "Wojny światów" Orsona Wellesa, czy do czegokolwiek innego. Akurat to porównanie jest w tym sensie trafne, że opanowujemy antenę na kilkanaście godzin. Schemat działania radia jako nieinwazyjnego medium, które może towarzyszyć dość dowolnym czynnościom życiowym - czytaniu, sprzątaniu, jeżdżeniu samochodem i tak dalej, jest dla nas fascynujący i zamierzamy bardzo mocno z tym pograć, wygrać to i jeszcze coś z tego wycisnąć. Z tym mogą wiązać się pewne komplikacje. Kilkanaście godzin przed odbiornikiem spędzą głównie stali słuchacze...

- No jasne. Można nawet powiedzieć, że to hardcore'owcy...

Ma pan gdzieś z tyłu głowy to, że nie każdy będzie słuchaczem idealnym?

- Mam. Każde z tych naszych wejść, każdy z elementów, które teraz tak pieczołowicie i - muszę to powiedzieć - z radością nagrywamy, może funkcjonować jako osobna całostka. Nie jest tak, że będziemy mieli do czynienia tylko ze słuchaczami idealnymi, którzy przykuci do odbiornika radiowego nie będą opuszczali swoich mieszkań i nie będą odchodzić na moment, bo za chwilę coś się może wydarzyć (śmiech).

Taka wizja brzmi co najmniej intrygująco...

- No właśnie. Słuchowisko samo w sobie nie będzie jednak jednolite formalnie, sięgamy po różne formy radiowe.

Gdybyśmy jednak chcieli poznać szczegóły, dowiedzieć się czegoś więcej?

- Więcej za bardzo nie mogę opowiedzieć, oprócz tego, że będziemy starali się w możliwie różnorodny sposób -jak to się brzydko mówi - bodźcować słuchaczy. Będziemy mieli do czynienia na przykład z audiobookiem, ale też z najbardziej klasycznym, można wręcz powiedzieć: staroświeckim, słuchowiskiem. To będą różne formy, one będą też żartobliwe, bo powieść Wita Szostaka charakteryzuje się fantastycznym poczuciem humoru, i to nas bardzo pociąga. Przełożenie różnorodności języka literackiego na różnorodność form teatralnych też jest dla nas czymś bardzo kuszącym. Aktorzy dobrze się tym bawią i równie dobrze w tej konwencji sprawdzają. Będziemy mieli nieodkryte i sensacyjne przemówienia Józefa Piłsudskiego, zupełnie do tej pory nieznane. W atrakcje wpisze się również scena faktu, taśmy prawdy, bukiet przyśpiewek i moc innych mrożących krew w żyłach. Dla mnie fascynująca jest opowieść o Krakowie i jego mieszkańcach na przestrzeni wielu lat, niejednokrotnie w ujęciu ironicznym. Sama tytułowa postać i to, jak funkcjonuje w świecie, jest czymś niekoniecznie realistycznym, bo mamy do czynienia z człowiekiem, który urodził się ostatniego dnia wolnej Polski, a umarł pierwszego dnia po odzyskaniu niepodległości. Te 123 lata jego życia, pełnego znoju bytowania, odcisnęły bardzo mocne piętno na kawałku Polski wokół Wzgórza Wawelskiego.

A pan czuje się z tym właśnie kawałkiem Polski związany?

- Muszę czuć się związany z tym kawałkiem Polski! Już nie mam wyjścia. Dotąd byłem takim krakowianinem periodycznym, bo przyjeżdżałem tutaj rzeczywiście realizować spektakle, i to trwa zwykle dwa, trzy miesiące, przynajmniej raz w sezonie od sześciu lat. Ale oprócz tego bardzo często przyjeżdżałem tutaj na spektakle, które gramy. Nie jestem reżyserem, który wyjeżdża po premierze, żegna się i nie zważa, jak spektakl się rozwija, jak reaguje publiczność. Moja obecność tutaj była bardzo intensywna, a teraz będzie permanentna. Tutaj będzie mój dom na najbliższe sześć lat. Oswajam się z tą myślą. Jeszcze błądzę gdzieś tutaj, docierając do rozgłośni, skręcam z Łobzowskiej w niewłaściwym kierunku, w Alejach czasami się gubię, ale jest już coraz lepiej. Generalnie mam bardzo słabą orientację w terenie, ale zaczynam się przyzwyczajać do wszystkiego.

Pracuje pan z aktorami, z którymi miał już w większości wcześniej styczność. Nie jesteście sobie obcy, a jednak - jak pan zaznacza - trzeba zapomnieć o patrzeniu. Zamyka pan oczy. I słucha. Co wtedy?

- I wtedy słychać. Świat dźwięków jest fascynujący. Czasami się śmiejemy. Jeszcze nie mieliśmy okazji płakać, ale często, naprawdę często wybuchamy śmiechem. Radio to fantastyczne medium, które jest bardzo luźne, niewymuszone. Daje poczucie wolności. Nie ma jakiegoś napięcia, tremy, które wiążą się na przykład z telewizją czy filmem. Pracujemy z powieścią, która nie jest do końca serio. Do wielu form podchodzimy pastiszowo. Gdyby było tak, że nasze odczucia w trakcie pracy nad tym spektaklem przełożyłyby się częściowo na uczucia słuchaczy, to byłoby nam bardzo miło, bo mamy bardzo pozytywne doznania związane z pracą. Czasem równie zabawnie jest, jak się nagle oczy otwiera i patrzy, co się zdarza z drugiej strony dźwiękoszczelnej szyby, ale tego prawdopodobnie słuchacze nie ujrzą nawet oczyma duszy. Powiedziałbym, że praca w radiu daje dużą radość wynikającą z bezpośredniości przekazu, z "przytulności", ale też z łatwości podejmowania ryzyka w tym, co się robi. Nie boimy się popełnić błędów w momencie, w którym zaczynamy coś interpretować czy wymyślać. I to jest fantastyczne, że nie jesteśmy skrępowani tym: "jak nas widzą, jak nas widzą?".

Wiemy, że od stycznia obejmuje pan stanowisko dyrektora w Starym Teatrze. Czy to słuchowisko ma być takim wielkim akordem na chwilę przed?

- Często odpowiada się: i tak, i nie. To bezpieczna odpowiedź. Gdzieś to się splata, bo wszyscy artyści, których zaprosiliśmy z Sebastianem do pracy przy tej produkcji, będą moimi aktorami, ponieważ są aktorami Starego Teatru. Powieść zaś, a więc i radiowy spektakl, jest bardzo mocno związana z Krakowem. Jedno z drugim się uzupełnia w naturalny sposób, ale to nie jest przygotowanie. Tak się złożyło. A "Dumanowski", którego przygotowujemy w teatrze radiowym, nie będzie miał nic wspólnego z "Dumanowskim" czy dwoma "Dumanowskimi". którzy pojawią się za parę miesięcy na deskach Starego Teatru. Nie traktujemy tego jako wielkiego akordu, bo gdybym wchodził z taką perspektywą mentalną do radia, to chyba nic by z tego ciekawego nie wynikło poza mega nabzdyczeniem. Staramy się zrobić możliwie ciekawą realizację w medium, które było zaniedbane. Wierzymy w moc radia i przy okazji dobrze się bawimy, czego życzymy także naszym słuchaczom wjakże ważnym dniu 11 listopada.

Powiedział z uśmiechem Jak Klata...

- No tak. Z uśmiechem.

***

Jan Klata

Reżyser teatralny i dramaturg. Urodził się w Warszawie w 1973 r., studiował na Wydziale Reżyserii Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej im. Zelwerowicza w Warszawie i na Wydziale Reżyserii Dramatu Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej im. Solskiego w Krakowie. Reżyser głośnych spektakli, m.in. "Rewizora", "H." według "Hamleta", "Lochów Watykanu" czy "Transferu". W styczniu 2013 r. obejmie posadę dyrektora Narodowego Starego Teatru w Krakowie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji