Artykuły

Polskie wampiry w Romie

- Mam nadzieję, że w Polsce entuzjazm młodych ludzi nada "Tańcowi wampirów" świeżość, której ten spektakl w tej chwili bardzo potrzebuje - mówi ROMAN POLAŃSKI.

W warszawskim Teatrze Muzycznym Roma trwają próby polskiej wersji słynnego musicalu, a opiekunem artystycznym jest Roman Polański [na zdjęciu].

Musical "Taniec wampirów" powstał na podstawie filmu Polańskiego, komedii grozy "Nieustraszeni pogromcy wampirów" z 1967 r. Światowa prapremiera musicalu odbyła się 30 lat później w Wiedniu, gdzie spektakl obejrzało blisko milion widzów. Kolejne wystawienia Polański ze swoją ekipą przygotował w Stuttgarcie i Hamburgu.

Dorota Wyżyńska: Dlaczego tak Pan lubi musicale?

Roman Polański: Oczywiście przez muzykę. Bo muzyka zawsze szalenie na mnie działa. Delektuję się tym momentem, kiedy po długiej pracy nad filmem, po raz pierwszy oglądam obraz ze ścieżką dźwiękową. Siła musicalu tkwi w muzyce, ale i energii, która płynie ze sceny. "Les Miserables", mój ulubiony musical, oglądałem w Paryżu. Zachwycił mnie. Potem ten sam tytuł zobaczyłem w Niemczech, ale ta inscenizacja już nie miała takiego czaru. Wiele zależy od zespołu, od teatru, od nastroju.

Twórcy musicali zwykle dbają o to, aby kolejne wystawienia tego samego tytułu były identyczne.

- Tym razem wiele szczegółów musieliśmy dostosować do warunków tej sceny. Mam nadzieję, że w Polsce entuzjazm młodych ludzi nada tematowi świeżość, której ten spektakl w tej chwili bardzo potrzebuje. Bawimy się dobrze. Będzie wiele zaskakujących skojarzeń w polskim tłumaczeniu libretta.

W filmie "Bal wampirów" krytycy dopatrywali się nostalgii za Polską, polskich obsesji, doszukiwano się Polski w Transylwanii. Wampiryzm miał być metaforą systemu totalitarnego. W związku z tym film pojawił się w Polsce 20 lat po premierze i w dodatku w tej amerykańskiej wersji, do której się Pan nie przyznaje.

- Dla mnie to bardziej kwestia humoru niż nostalgii. Ale rzeczywiście, tworząc ten fikcyjny kraj, który nazywa się Transylwania, miałem w pamięci Polskę. Bo jak mówił Czechow: sztuka musi mieć jakieś korzenie. Nawet jeśli są one fikcyjne, trzeba je stworzyć. Na czym się miałem opierać, z czego czerpać? Przecież jestem Polakiem.

Amerykańska wersja "Balu wampirów" [zatytułowana "Nieustraszeni pogromcy wampirów" - red.] to masakra, zniszczyli ten film, bezsensownie zresztą. Czy jest tam krytyka ustroju totalitarnego? Raczej żartobliwa aluzja.

Ostatni raz w teatrze w Warszawie pracował Pan w 1981 r. przy "Amadeuszu" w Teatrze Na Woli. Jeden z aktorów, który grał w tym spektaklu, opowiadał mi, że był Pan tam wtedy jak powiew Zachodu. A prawdziwą rewolucją w polskim teatrze były zapięcia na rzepy w kostiumach, które Pan sprowadził.

- Tak pamiętam. Byłem zaskoczony, że czegoś takiego nie znają. Bo to niesamowicie ułatwia pracę. Ale to dla mnie przyjazd do Polski w tamtych czasach był powiewem niezwykle świeżego powietrza. To był dla Polski wspaniały okres, początki "Solidarności", moment wielkich oczekiwań. Takich chwil się nie zapomina. Mam do tego czasu i do tego przedstawienia wielką słabość.

Tak się składa, że Warszawa zawsze była dla mnie miastem radości. Może dlatego, że nigdy tutaj nie mieszkałem. Każda moja wizyta w Warszawie łączyła się z czymś pozytywnym. Po raz pierwszy przyjechałam tu jako dziecko, na zaproszenie Festiwalu Sztuk Radzieckich, kiedy grałem w spektaklu "Syn Pułku". Dostałem wtedy nagrodę, ale dyrektorka teatru z powodów pedagogicznych postanowiła ukryć to przede mną. Pieniądze z nagrody podzieliła pomiędzy wszystkich uczestników naszej trupy. A ja o mojej pierwszej nagrodzie aktorskiej dowiedziałem się wiele lat później.

A na koniec pytanie o Pana najnowszy film "Oliver Twist" według Dickensa.

- Po "Pianiście" bardzo trudno było mi zdecydować się na następny projekt. Jednej rzeczy byłem pewien - chciałem zrobić wreszcie coś dla moich dzieci. Zacząłem szukać tematu, tekstu, który dałby mi pełną satysfakcję pracy, a jednocześnie wyrastał właśnie ze świata dziecka. Pewnego dnia Emmanuele, moja żona, rzuciła niespodziewanie: "Dlaczego nie zrobisz >>Olivera Twista<<

Film ukończyłem zaledwie kilka dni temu. Jego premiera prawdopodobnie zbiegnie się z październikową premierą "Tańca wampirów".

Teatr Muzyczny Roma: "Taniec wampirów". Libretto (na podstawie filmu "Nieustraszeni pogromcy wampirów" Romana Polańskiego) - Michael Kunze, muzyka - Jim Steinman. Polskie tłumaczenie libretta - Daniel Wyszogrodzki. Reżyseria - Cornelius Baltus, Choreografia - Dennis Callahan, Kierownictwo muzyczne - Maciej Pawłowski, scenografia - Boris Kudlieka, kostiumy - Dorota Kołodyńska, reżyseria świateł - Felice Ross, animacje - Piotr Dumała. Charakteryzacja - Sergiusz Osmański, fryzury - Jaga Hupałło i Thomas Wolf. Premiera - 8 października.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji