Artykuły

Warszawa. 97. urodziny Niny Andrycz

Nina Andrycz kończy 11 listopada 97 lat.

- Miałam 20 lat gdy po raz pierwszy założyłam diadem na głowę. I tak już zostało na długi czas - powiedziała kilka lat temu w jednym z wywiadów.

Nosiła nie tylko diademy, ale także korony, bo jako wielka aktorka teatralna grała głównie władczynie i heroiny. Królową była nie tylko na scenie, także prywatnie.

Nadal błyszczy

Nina Andrycz, gwiazda - legenda 11 listopada kończy 97 lat. - Przeżyłam swoich narzeczonych, kochanków, lekarzy, przyjaciół, koleżanki. Męża też przeżyłam (od 1947 do 1968 roku była żoną Józefa Cyrankiewicza, premiera w PRL, red.). Mój znajomy astrolog zrobił mi horoskop i wyszło, że będę żyła 100 albo 101 lat. Uprzedził jednak, że czeka mnie pracowita starość - wyznała kiedyś. Rzeczywiście, dziś już nie gra, ale pisze poezje i książki, bywa czasami na imprezach. I ciągle odbiera hołdy. Jakiś czas temu, w sanatorium pewien dżentelmen, patrząc na jej kolię, zapytał: - Prawdziwa czy sztuczna? - A pan to jubiler czy bandyta? - odpaliła. - Chciałem nawiązać rozmowę, a prawdziwą królową najlepiej zapytać o klejnot - odrzekł pokornie.

Co robi, że ciągle świetnie wygląda? - Cerę i wygląd zawdzięczam genom. Nigdy się mocno nie malowałam, ale przestrzegałam diety, bo nic tak nie oszpeca kobiety, jak zbędne kilogramy. Nie paliłam papierosów. No i niektórzy twierdzą, że w wieku 50 lat wyglądałam jak dziewczyna - zdradza. Czy obchodzi jeszcze urodziny? Zapewnia, że tak i przyjaciele śpiewają jej 150 albo i 200 lat. (...)

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji