Artykuły

Sen groźny i liryczny

"Ja, Piotr Riviere, skorom już zaszlachtował siekierom swoją matkę, swojego ojca, siostry swoje, brata swojego i wszystkich sąsiadów swoich..." w reż. Agaty Dudy-Gracz w Teatrze Muzycznym Capitol we Wrocławiu. Pisze Agnieszka Kołodyńska w portalu kreatywnywroclaw.pl.

Świat, na którym żyjemy, łatwo zmienić w koszmarne miejsce pełne przemocy, okrucieństwa i zwykłej głupoty. I tylko my, ludzie za to odpowiadamy - przypomina Agata Duda-Gracz w świetnym i wstrząsającym spektaklu "Ja, Piotr Riviere...".

Niewiele tu piosenek, ale jak śpiewać, gdy na scenie dzieją się rzeczy straszne, przerażające i bolesne. Za to muzyka Piotra Dziubka - chwilami mocna, zadziorna, rockowa, a chwilami liryczna, pobrzmiewająca nostalgicznymi nutami, inspirowanymi muzyką Jerry'ego Bocka, kompozytora m.in. musicalu "Skrzypek na dachu" - doskonale dopełnia misterium teatralne wyreżyserowane przez Agatę Dudę-Gracz.

Teatr w jej ujęciu to miejsce mistyczne, gdzie mówi się o bolączkach współczesności, gdzie zadaje się pytania o rzeczy pierwsze - o najgłębsze międzyludzkie relacje, o wrażliwość, empatię, współczucie, o przyczyny przemocy. Te pytania pozostają w widzach jeszcze po zakończeniu spektaklu.

"Ja Piotr Riviere, skorom już zaszlachtował siekierom swoją matkę, swojego ojca, siostry swoje, brata swojego i wszystkich sąsiadów swoich...", spektakl oparty o autentyczną historię, która wydarzyła się w normandzkiej wsi na początku XIX wieku, trwa blisko cztery godziny. Publiczność przenosi się do gminy Aunay, gdzie mieszka tytułowy Piotr, jego rodzina i sąsiedzi. Ta gmina może być wszędzie i nigdzie, bo jej mieszkańcy czują to, co wszyscy ludzie - kochają, nienawidzą, zazdroszczą, obmawiają, modlą się, kłócą, godzą się ze sobą. Ot, żyją zwykłym życiem aż do chwili, gdy Piotr postanawia wziąć ich los w swoje ręce. Widzowie stają się uczestnikami rozprawy sądowej - zasiadają w ławach przeznaczonych m.in. dla świadków oskarżenia, opinii publicznej, lekarzy, mieszkańców Gminy Aunay. Wcześniej jednak muszą przejść przez ciemny labirynt, z którego wkraczają na skąpaną w bieli scenę. Na odpowiednie miejsca prowadzą ich aktorzy. W pierwszej części spektaklu usiadłam w miejscu dla opinii publicznej, zaproszona tam przez księdza (Andrzej Gałła).

Oskarżony o wielokrotne morderstwo Piotr (Sambor Czarnota) siedzi zamknięty w klatce, a zeznania składają jego krewni i sąsiedzi. Jesteśmy świadkami procesu, w którym winny nie zaprzecza popełnionym czynom. Zeznają po kolei zamordowani: jego matka (bardzo ekspresyjna Justyna Szafran), ojciec (Cezary Studniak), siostry - zdewociała Amien (Magda Kumorek), rozwiązła Victoria (Helena Sujecka) i niedorozwinięty brat Prosper (dobra rola Krzysztofa Wacha). Zeznają też sąsiedzi - m.in. żona młynarza (bardzo dobra Elżbieta Romanowska).

W dzisiejszych czasach określilibyśmy rodzinę Rivierów jako patologiczną, albo przemocową - matka regularnie bita przez ojca-kurwiarza, a dzieci to wioskowy głupek, dewotka i puszczalska. Niewydolna rodzina nie jest jednak głównym powodem, który popycha Piotra do morderstw. Jego wersję wydarzeń poznajemy w drugiej części spektaklu - mocnej i wstrząsającej. Świat oglądany oczami Piotra jest wielkim chaosem - ludzie nurzają się w morzu okrucieństwa, głupoty, przemocy, obojętności, zawiści. Piotr postanawia uporządkować tę rzeczywistość. Wydaje mu się, że wyzwoleniem z podłego życia jest właśnie śmierć. Dzięki niej można przenieść się do lepszego świata, obiecywanego zarówno przez czyniącą cuda Amien jak też przez księdza proboszcza.

Agatę Dudę - Gracz nie interesuje morderstwo jako takie, ale współodpowiedzialność nas wszystkich, którzy swoją obojętnością, zaniechaniem i egoizmem przyzwalamy na zło. Godnym potępienia czynem jest zarówno zabójstwo człowieka jak też zaszlachtowanie konia, świni, czy małej żaby, rewelacyjnie zagranej przez Ewelinę Adamską-Porczyk. Czy człowiek może decydować o życiu swoim i innych stworzeń? Co będzie z ludźmi, którzy przestaną być ludzcy i pozbawią się wrażliwości? Te pytania pozostają z publicznością.

Rozmach inscenizacyjny, konsekwentnie zbudowana opowieść, świetna gra aktorów, mocne sceny to atuty tego przedsatwienia. Duda - Gracz pokazała, że zespół Teatru Capitol jest dojrzały i zgrany - potrafią z powodzeniem zagrać w spektaklu dramatycznym, który nie jest muzyczną rozrywką.

"Ja Piotr Riviere... trwa długo (nie wszyscy widzowie potrafili skupić się przez cztery godziny i ukradkiem zerkali na zegarki), ale to właśnie czas, biegnący własnym tempem, nadaje sens temu wydarzeniu. Skoro widz, przyzwyczajony do szaleńczego rytmu dnia codziennego, znalazł aż cztery godziny na wizytę w teatrze, to nie może spędzić ich bezrefleksyjnie. Mocne, czasem okrutne sceny nie są obliczone na tanią sensację, ale mają poruszyć nim i zmusić do refleksji. Agata Duda-Gracz postawiła na głęboko humanistyczne przesłanie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji