Artykuły

Jak trudno grać arcydzieło

Na widowni tłok. Przewaga młodzieży, okupowane nawet, w czasie pierwszego spektaklu, oba bal­kony. To widok, do którego tęsknią dyrektorzy wielu te­atrów w Polsce. Nim rozpo­cznie się dramat przy opusz­czonej kurtynie sączy się na­strojowa, niepokojąca muzyka. Zostanie już ona do końca przedstawienia. Będzie wszech obecna.

Prosto z Opola, z konfron­tacji klasyki polskiej przyje­chał w ramach prezentacji Te­atru Rzeczypospolitej - Te­atr Polski z Poznania z "Nie-Boską komedią" Zygmunta Krasińskiego. Premiera tego spektaklu w reżyserii i insce­nizacji Grzegorza Mrówczyń­skiego (Gdańsk był dla niego ongiś miastem rodzinnym, stąd bowiem powędrował do szko­ły teatralnej) doczekała się już omówień w tygodnikach kulturalnych. Pisano raczej o pozytywach tej inscenizacji, stąd pewnie zainteresowanie pobudzone jeszcze decyzjami polonistów w szkołach, iż ten spektakl należy zobaczyć.

Należy oczywiście obejrzeć każdą próbę artystycznego przetworzenia utworu, który historycy literatury zgodnie nazywają wybuchem geniuszu 21-letniego pisarza. Wiele tomów napisano już próbując zmierzyć się z tym nieprze­ciętnym dziełem, próbując zin­terpretować całą dojrzałość i nowatorstwo utworu jednego z naszych romantycznych wieszczów. Poza stwierdzeniami dotyczącymi genezy utworu, iż korzenie jego tkwią w okresie genewskim i petersburskim, że dramat zawiera elementy autobiograficzne, w których pojawia się wątek dotyczący misji poety oraz fakt, że najważniejszą po Powstaniu Listopadowym dla Krasińskiego staje się sprawa walki narodowowyzwoleńczej - wszystko inne daje szanse cią­gle nowych interpretacji.

"Nie-Boska" to dramat pełen niepokojów i sporów, to tra­gedia o ludzkim bycie, to dy­skurso odpowiedzialności i politycznych, a także moral­nych aspektach rewolucji. Dwie pierwsze części utworu można by umownie określić "poeta i życie rodzinne" - nie­dobry ojciec, obojętny mąż go­niący za młodą, dawną miło­ścią, tęskniący do czegoś co było, a nigdy się nie powtó­rzy. Tutaj hrabia Henryk, któ­ry jest decydującą postacią całego utworu, jest sprawcą nieszczęść. Szaleństwo żony Marii będzie jego winą, przekleństwo ciążące nad synem Orciem - "oby był poetą"! to wtedy ojciec kochać go będzie, także rzucone zostaje przez lodowatą obojętność hrabiego. Ale poezja może był chorobą, więc Orcio będzie szalony. Prowadzące natomiast hrabiego Henryka duchy zła i dobra szarpią w różne strony tworząc obraz romantycznego, uwikłanego bohatera. Część trzecia i czwarta to "mąż wśród ludzi", czyli walka "starego" z "nowym". To słynne okopy św. Trójcy, w których głównym protagonistą hrabiego Henryka jest Pan­kracy. Hrabia jest bankrutem, nie umie i nie może znaleźć własnego miejsca, własnej hie­rarchii wartości. Zarówno brzydzą go przewinienia jego umierającej klasy - arysto­kracji, jak i nie może zaak­ceptować metod i sposobów rodzącej się nowej - demo­kratycznej klasy. Pankracy jest wodzem, który pokieru­je ludem "biednym i głod­nym", wołającym o chleb, ale zdeterminowanym. Rewolucja stworzy własną religię, która będzie buntowniczym wypowiedzeniem posłuszeństwa "Bogu, królom i panom".

Ale Pankracy ma wątpliwo­ści, nie może pogodzić się z potrzebą schematycznej zem­sty. Jest inny niż jego naj­bliższy z obozu - Leonard. Ten ostatni w swej topornej prostolinijności gardzi wszystkim, co "z arystokracji". Pan­kracy nie umie bez wahania podjąć ostatecznych decyzji. Dlatego m. in. potrzebne mu będzie spotkanie z hrabią Henrykiem. Ich spór nie będzie rozstrzygnięty. Racje są czą­stkowe i mają je obaj. Ta scena notabene należy do naj­lepszych w poznańskim spek­taklu. Ale obaj protagoniści muszą umrzeć. Hrabia - sa­motny, opuszczony, Pankracy, bo nie znalazł w sobie dość siły na rewolucyjny terror. Jego rewolucja jest drama­tem.

Spektakl Teatru Polskiego z Poznania próbuje rozwikłać zagadkę wielowarstwowości tekstu Krasińskiego. Reżyser jednak czyni to zbyt dosłownie. Włącza w inscenizację i fragmenty "Niedokończonego poematu" w formie prologu i "Słowo" Krasińskiego, intermedia poprzedzające każdą część. Jest to swoiste uspokojenie przedstawienia, tylko czy potrzebne? Natomiast część pierwsza o rodzinnym dramacie Henryka gubi się w nadmiarze pomysłów: sceny z balu- wesela, chrztu Orcia, pogoń Hen­ryka za Dziewicą. Hrabia Henryk (Andrzej Wilk) jest mdły i natrętnie rozdzierają­cy szaty, jego gonitwa za przy­stojną, choć krzykliwą Dzie­wicą (Maria Skowrońska) stwarza dość nieoczekiwany, nie­co groteskowy efekt. Wprowa­dzenie szopkowych postaci Anioła ze skrzydłami i mie­czem, w plisowanej spódnicz­ce i Ducha Zła, czyli diabła w czerwonych rękawiczkach, nieznośnie wywracającego oczami dopełnia tę nie zamie­rzoną śmieszność. Natomiast żona hrabiego - Maria (Do­rota Lulka-Kocięcka), to po­stać, którą warto zapamiętać. W scenie w domu obłąkanych jest rzeczywiście pełna tragizmu. Również Orcio (Woj­ciech Siedlecki) jest tragicz­nie nieszczęśliwym, opętanym i skazanym za czyny ojca, chłopcem. Druga część przed­stawienia to dramat rewolu­cji. Tutaj najciekawiej popro­wadzona została rola Pankra­cego (Mariusz Puchalski). Ten wódz dyrektor jest dostatecz­nie groźny i podły, ale i nie obojętny na racje hrabiego Henryka. Przede wszystkim on buduje dramat.

Dawno już nie słyszałam że sceny tak źle mówionego te­kstu. Niestety, celował w tym Andrzej Wilk - wybijał sy­laby, zacierał końcówki. Z tru­dem chwytało się sens tekstu Krasińskiego. Interpretacja Wojciecha Kalinowskiego, który gra Leonarda, również w chrypie i toporności gubiła niezwykłość dramatu. Są natomiast w tym spektaklu dwie rzeczy na miarę arcydzieła - muzyka Jana Kaczmarka peł­na ekspresji i ciekawych po­mysłów tonalnych i niezwy­kła, wspaniale wyeksponowana światłem scenografia Zbi­gniewa Bednarowicza. To warto było usłyszeć i obejrzeć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji