Artykuły

Czyj to gniew?

- Dostajemy wiele e-maili wyrażających niezgodę na repertuar Teatru Nowego w ogóle. To są maile od tzw. praktykujących katolików, i nie jest to złośliwość z mojej strony, oni sami się tak podpisują. Wygrażają, wyzywają, przeklinają nas i straszą. W tym samym duchu pisane są posty pod artykułami, które ukazują się na temat naszych spektakli w internecie - mówi Piotr Sieklucki o przedstawieniu "Gniew dzieci" w Faktach i Mitach.

Premiera "Gniewu" nieprzypadkowo odbędzie się w tym roku?

- W tym roku mija 800 lat od krucjaty dziecięcej, największej zbrodni, jakiej dopuścił się Kościół na dzieciach. Wydarzenie, do którego nigdy oficjalnie nie odniósł się Watykan. Temat tabu. Dla mnie stał się punktem wyjścia, żeby z tej okazji wspomnieć o nadużyciach Kościoła katolickiego wobec dzieci.

Tak powstał pierwszy w Polsce spektakl o pedofilii w Kościele?

- Jest to pierwszy spektakl, który próbuje zgłębić temat pedofilii, wykorzystywania seksualnego, psychicznego i fizycznego dzieci przez księży i zakonnice. Podczas wielomiesięcznej pracy nad scenariuszem posiłkowałem się literaturą piękną ostatniego 20-lecia, m.in. Andrzejewskim, Maślanką, a także literaturą faktu. Historia, którą opowiadamy, jest zaczerpnięta z realnego świata - austriackiego sierocińca, którym zarządzali katoliccy duchowni, którzy z tego sierocińca utworzyli burdel wyłącznie po to, by ci, którzy z niego korzystają - wysocy rangą księża, biskupi i politycy - zasilali ten zakład swoimi finansami. To był punkt wyjścia. W naszym spektaklu dzieci wykorzystywane są przez księdza i zakonnicę, którzy chcieli stworzyć najlepszy na świecie sierociniec. Dochodzi w nim do tajemniczego objawienia, które oczywiście nie ma nic wspólnego ze świętością.

Wszystko to na deskach teatru w Krakowie, mieście kościołów. Zaplanowana prowokacja?

- Spektakl miał być robiony we wrocławskim Teatrze Współczesnym, jeszcze kiedy dyrektorem była Krystyna Meissner. Gdy została odwołana, żaden inny dyrektor nie chciał się zgodzić na ten temat i na ten tytuł. Zdecydowaliśmy pomysł realizować w okrojonej formie w małym prywatnym Teatrze Nowym. Właśnie w Krakowie. Poszukiwanie aktorów też było dość skomplikowane. Dwójka starszych aktorów po przeczytaniu scenariusza odmówiła. Był kłopot również z młodymi. Próbowaliśmy posiłkować się studentami szkoły teatralnej. Oni po konsultacji ze swoimi profesorami rezygnowali. Praca polegała na walce, walce z tymi, którzy rezygnowali w trakcie, ponieważ nie chcieli się narażać. W trakcie pracy zrezygnowało około 6 aktorów.

Dlatego, że sztuka mówi wprost o problemie pedofilii?

- Myślę, że chodzi o język. Pełen wulgaryzmów, obscenicznych, wulgarnych scen. Pewnie to odstręcza. Rezygnowali, bo język jest zbyt mocny, zbyt awangardowy. A sam spektakl posiłkuje się środkami teatralnymi. Tam nie ma nic dosłownego. Aktorzy argumentowali też, że są katolikami i nie mogą brać udziału w tego typu historii, w czymś tak brudnym.

Nawet jeśli to "coś" jest częścią ich Kościoła?

- Taka postawa to dla mnie wyraz hipokryzji i niezrozumienia dla sztuki. Spektakl budzi skrajne emocje, od euforycznych, po komentarze, że to głupie i naiwne, że nie próbuję zgłębić duchowo materiału, że jest jednoznaczne. Oczywiście oni by chcieli, by pokazać problem księdza, zmagania się z tym strasznym piętnem, ale nie o duszy księdza miał być spektakl, lecz jego złych czynach i diabelskich pokusach, które nie dadzą się usprawiedliwić w żaden sposób. Nie bronię w nim kleru!

Przygotowania do premiery nie są tajemnicą. Dochodzą do was głosy protestu?

- Dostajemy wiele e-maili wyrażających niezgodę na repertuar Teatru Nowego w ogóle. To są maile od tzw. praktykujących katolików, i nie jest to złośliwość z mojej strony, oni sami się tak podpisują.

Czyli pełne miłosierdzia?

- Z ich maili wynikałoby, że duch katolicki uczy nietolerancji, niezrozumienia i agresji. Wygrażają, wyzywają, przeklinają nas i straszą. W tym samym duchu pisane są posty pod artykułami, które ukazują się na temat naszych spektakli w internecie. Zacytuję ten bez wulgaryzmów: W związku z obrazoburczym atakiem na kościół przeklinam reżysera i wszystkich aktorów.

Chęć pokazania problemu przewyższa strach przed wykluczeniem?

- Teatr Nowy pokazuje tematy ważne, łamiące pewnego rodzaju tabu. Za "Lubiewo", spektakl ukazujący historię gejów w czasach PRL, przy którym też nie było łatwo, dostaliśmy Grand Prix festiwalu Prapremier w Bydgoszczy. Ta nagroda za najlepszą prapremierę sezonu dała nam siłę i przekonanie, że można i należy poruszać trudne wątki i tematy. A temat pedofilii w Kościele był poruszany wśród naszego grona bardzo indywidualnie. Jeden z naszych pracowników inicjację seksualną przeżył z księdzem - przyjacielem domu, który co niedzielę przychodził na obiady, przyjaźnił się z rodziną, a w międzyczasie wykorzystywał tego nastoletniego chłopca, którego natychmiast rozgrzeszał. Dokładnie pamiętam też księdza Piotra z Wrocławia, który namiętnie zaglądał dziewczynkom w majtki, za co został ukarany przeniesieniem do innej parafii.

Stąd determinacja, żeby to pokazać?

- Postanowiliśmy zrobić o tym spektakl. No bo dlaczego nie porozmawiać właśnie w formie teatralnej o pedofilii w Kościele? O tym, że księżom można wiele, można za dużo, a od księży powinno się przecież wymagać dużo więcej. Od kogoś, kto wykorzystywał seksualnie chłopca w jego własnym domu, najpierw go rozgrzeszał, a później szedł na ambonę i mówił jakie to ciężkie grzechy popełniają homoseksualiści. Kościół katolicki jest pełen obłudy, nienawiści, agresji. Jeżeli wchodzi w moje życie z butami, decyduje, kiedy mogę uprawiać seks i kiedy on jest dobry, a kiedy on jest zły, tak samo ja mam prawo wejść z butami w Kościół katolicki i powiedzieć: wykorzystywaliście mojego aktora, kiedy miał 9-12 lat. Jeśli jedna strona poucza, to dlaczego druga ma milczeć?

Pan rozlicza?

- Mówimy o nadużyciach, o zbrukaniu niewinności dzieci. Wielu z nas ma z dzieciństwa wspomnienia dziwnego dotyku księdza. I o tym trzeba rozmawiać. Jeżeli Kościół nie jest w stanie sobie z tym poradzić, nie jest w stanie się przyznać, to zrobimy to my. Prości w swoim gniewie.

To może stawia diagnozę?

- Unikam rozstrzygnięć, bo teatr nie jest sądem, jest tylko miejscem do zadawania pytań. Próbą do stawiania trudnych problemów. Za wszelką cenę unikałem tego, by było obrazoburcze czy z góry stawiające tezę, że Kościół jest zły, a my - wykorzystywani seksualnie - zostaliśmy zszargani, zbrukani. Środkami teatralnymi, znakomitym tańcem autorstwa choreografa Mikołaja Mikołaczyka, poprzybijanymi jak do krzyża lalkami znakomitego scenografa Łukasza Błażejewskiego- mówimy czasem wprost! Ale to wprost i tak pozostaje metaforą tego, że Kościół przez wiele lat odcinał się od tematu pedofilii. Kiedy robiliśmy spektakl, zależało nam na tym, aby wywołać wrażenie, że to co dzieje się na scenie, jest nieprawdopodobne, nierealne. Nie ma tego tematu, nie ma tego problemu, wszystko jest tylko wymysłem, baśnią braci Grimm, a nie czymś realnym. Temu służy teatr. Temu służy sztuka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji