Artykuły

Cisza

"Dowcip" Margaret Edson w teatrze Studio należy do no­wego na warszawskich sce­nach gatunku, który nazwał­bym teatrem z misją. Taki te­atr nie tylko porusza przemilczane problemy społeczne, ale robi to we współpracy z instytucjami, które zajmu­ją się ich rozwiązywaniem. Przykładem była "Mała Steinberg" z Krystyną Jandą, spektakl o autystycznym dziecku, zre­alizowany przed rokiem na tej samej sce­nie. Powstał na zamówienie fundacji Synapsis, a część dochodów przeznaczono na budowę ośrodka dla dzieci chorych na autyzm. "Dowcip" to kolejny krok w tę stronę - współproducentem jest Pol­ska Unia Onkologii, a sztuka opowiada historię 50-letniej kobiety, u której leka­rze wykryli złośliwą i niepoddającą się leczeniu odmianę raka. To bardzo dobry tekst. Nie tylko pokazuje kolejne etapy choroby, ale przede wszystkim przedsta­wia determinację bohaterki, która wal­czy o zdrowie, a potem o godną śmierć.

Jestem gorącym zwolennikiem takich przedstawień, ponieważ poza czysto pragmatyczną funkcją jak zbiórka pie­niędzy na cele społeczne odgrywają nie­zwykle ważną rolę edukacyjną: pozwa­lają mianowicie stanąć twarzą w twarz z losem, który może stać się i naszym udziałem. Oczywiście dzieje się tak tyl­ko wtedy, kiedy spektakl jest dobry. W odróżnieniu od "Małej Steinberg", która zrobiła klapę, najnowsza premiera Studia okazała się sukcesem, głównie dzięki świetnemu aktorstwu Teresy Budzisz-Krzyżanowskiej i precyzyjnej re­żyserii Magdaleny Łazarkiewicz. Budzisz-Krzyżanowska nie tylko pokazuje wstrząsającą metamorfozę bohaterki z czynnej zawodowo, zdrowej kobiety w umierający kadłub. Nie tylko wiary­godnie oddaje powolne odchodzenie, choć przecież na scenie śmierć zawsze jest fikcją. Potrafi wygrać cały humor i ironię zawartą w postaci prof. Vivian Bearing, ciętej historyczki literatury an­gielskiej, która na własne umieranie pa­trzy przez pryzmat lektur. Trzeba wi­dzieć, jak informowana o diagnozie ana­lizuje słówko "podstępny" albo odpowia­da na rytualne pytania o zdrowie rados­nym: "czuję się świetnie", choć wszyscy wiedzą, że to nieprawda. Śmiech jest jas­ną smugą światła, która przecina raz po raz ciemność tego dramatu.

Jedyny kłopot sprawiała mi grobowa cisza na widowni. Tylko parę osób od­powiadało śmiechem na ironiczne ko­mentarze bohaterki. Później okazało się, że większość krzeseł na premierowym spektaklu zajęli lekarze zaproszeni przez. Polską Unię Onkologii. Dla kogoś, kto słyszał, jak milczy 300 onkologów, kie­dy aktor grający lekarza ordynuje na sce­nie osiem cyklów chemioterapii, każda cisza będzie za głośna.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji