Artykuły

Szanse na to, że ktoś wreszcie zatrzyma parcie ludowców na kulturę są niestety nikłe. We wrześniu marszałek Struzik został wybrany szefem mazowieckiego PSL na kolejną kadencję, co gwarantuje petryfikację urzędniczo-kolesiowego układu w mazowieckich instytucjach kultury - pisze Roman Pawłowski w Gazecie Wyborczej - Stołecznej.

Zielona ofensywa w kulturze trwa. Po Warszawskiej Operze Kameralnej mazowiecki PSL zabrał się za porządki w innej instytucji, podległej marszałkowi Adamowi Struzikowi: Zespole Pieśni i Tańca "Mazowsze".

Urzędnicy marszałka zastosowali tu sprawdzoną w przypadku WOK metodę: do konkursu na szefa "Mazowsza" stanął pełniący obowiązki dyrektora zespołu Włodzimierz Izban, dyrektor Mazowieckiego Teatru Muzycznego, a zarazem znajomy marszałka i były kandydat PSL na senatora. Wszystko było na najlepszej drodze, aby pan Izban powtórzył błyskotliwy sukces Jerzego Lacha, dyrektora WOK i usunął sobie literki p.o. z tytułu, niestety zawiodła komisja konkursowa. Jej członkowie nie wiadomo czemu uparli się, aby przepuścić do drugiego etapu konkurenta Izbana, reżysera teatralnego Waldemara Matuszewskiego. I teraz jest problem, bo kolega Izban miał już zwycięstwo w kieszeni, a teraz musi walczyć w drugim etapie i nie wiadomo, czy wygra! Ale od czego demokratyczne procedury: marszałek Struzik kilka tygodni temu wstrzymał pracę komisji konkursowej, bo nagle uznał, że przedstawiciel zespołu, tancerz i wiceszef zespołowej "Solidarności" Konrad Golianek nie jest bezstronny Chodzi o to, że p.o dyrektora zwolnił go dyscyplinarnie z pracy, więc istnieje podejrzenie, że tancerz może się teraz mścić. Zastąpienie go kimś innym, "bezstronnym" zwiększy szanse na właściwy wybór.

W oczekiwaniu na wznowienie prac komisji zespół ćwiczy nowy repertuar. Jak donosi "Rzeczpospolita", faworyt marszałka przyzwala na występy "Mazowsza" na prywatnych chałturach, na których zespół wykonuje stare melodie z nowymi tekstami, dostarczonymi przez klientów. Na przykład na melodię "Jadą goście jadą, koło mego sadu" śpiewa: "Jadą goście jadą, na parapetówę. Na stołach czekają góry półlitrówek. Julita z przejęcia cap za półlitrówkę, kazała ją sobie wlać w żyłę przez kroplówkę...". Prawda, że ładne? Z kolei furmański standard "Hej wio, wiśta wio", znany z wykonania Stanisława Jopka został przerobiony na wzruszającą pieśń ku czci operatywnego przedsiębiorcy z toruńskiego: "Sześć i pół hektara błota kupić naszła raz ochota Jarosława Kłapuckiego, twardy jest, więc dopiął swego. Hej wio...". Premierowe wykonanie nowych utworów nastąpiło w prywatnym majątku pod Toruniem, kolejne zamówienia w drodze.

Nowe metody zarządzania zbiegły się z pogłoskami o połączeniu Mazowieckiego Teatru Muzycznego i "Mazowsza", do czego wstępem ma być nominacja dla Izbana. "Matecznik" - baza zespołu w Otrębusach już się stała sceną operetki, na afiszu króluje "Zemsta nietoperza", "Wesoła wdówka" i "Księżniczka czardasza" na zmianę z występami artystów estrady i kabaretu. Idea połączenia teatru operetkowego z zespołem folklorystycznym to niezwykle śmiała koncepcja i oryginalny wkład ludowców w kulturę. Zastanawiam się tylko, co przeważy, czy "Baron cygański" będzie strzelał z bata i rżnął oberki, czy też na odwrót - członkowie "Mazowsza" chwycą kieliszki z szampanem i zatańczą walca w zapaskach i sukmanach. W każdym razie przed "Mazowszem" otwierają się nowe artystyczne możliwości.

Szanse na to, że ktoś wreszcie zatrzyma parcie ludowców na kulturę są niestety nikłe. We wrześniu marszałek Struzik został wybrany szefem mazowieckiego PSL na kolejną kadencję, co gwarantuje petryfikację urzędniczo-kolesiowego układu w mazowieckich instytucjach kultury. Co prawda popierany przez Struzika Waldemar Pawlak przegrał właśnie w wyborach na prezesa PSL z Januszem Piechocińskim, wątpię jednak aby nowy prezes zajął się czymś tak mało znaczącym dla wewnątrzpartyjnych rozgrywek jak kultura. "Mazowsze" powinno już się zacząć uczyć pieśni ku czci starego-nowego szefa. Najlepiej na melodię "W zielonym gaju".