Artykuły

Konfrontowanie nadziei z rzeczywistością

- Jelinek wrzuca swoich bohaterów w świat kalkulacji: świat liczenia zysków i strat. Wybór prywatnej drogi staje się czasem ważniejszy od wyboru drogi zawodowej. Nie można tego wykonywać "po amatorsku" - mówi reżyserka EWELINA MARCINIAK przed premierą "Amatorek" w teatrze Wybrzeże w Gdańsku.

z Eweliną Marciniak [na zdjęciu] - reżyserką i Michałem Buszewiczem - autorem adaptacji i dramaturgiem spektaklu "Amatorki", rozmawia Martyna Wielewska:

"Amatorki" Elfriede Jelinek - brutalny harlekin? "Prawdziwa miłość" to pusty frazes? Miłość to sposób na przetrwanie?

- Ciężko podsumować powieść Jelinek jednym słowem. Z jednej strony mamy w niej do czynienia z konwencjami trzymanymi "z tyłu głowy", wśród których znalazłoby się miejsce zarówno dla harlekina, jak i komedii romantycznej. Ale to oczywiście kontekst. Właściwie można powiedzieć, że to żywiciele, na których utwór Jelinek pasożytuje. Autorka pokazuje to, co zazwyczaj w powieściach "z happy endem" ukryte. Gdybyśmy się dowiedzieli, że grana przez Julię Roberts bohaterka z "Pretty woman" okazuje się realizować swój doskonale przygotowany plan matrymonialny, byłoby nam, jako widzom, mniej radośnie, kiedy widzimy scenę gorącego pocałunku. Jelinek wrzuca swoich bohaterów w świat kalkulacji: świat liczenia zysków i strat. Wybór prywatnej drogi staje się czasem ważniejszy od wyboru drogi zawodowej. Nie można tego wykonywać "po amatorsku". Z drugiej jednak strony autorka buduje niezwykle spójny świat zależności, opisywany przez wrażliwego na odczucia postaci narratora.

Odnosi się wrażenie, że w Pańskiej adaptacji "Amatorek" można dopatrzyć się "pochylenia" nad kobiecymi postaciami: nad Paulą i Brigitte. Czy adaptację i sztukę opatrują Państwo w pewne "konwencje" feministyczne? Czy o takich konwencjach można w ogóle mówić?

- Paula i Brigitte to postaci tytułowe. Są również, zarówno w powieści jak i w adaptacji, bohaterkami aktywnymi. To ich decyzje i potrzeby stają się podstawą kolejnych scen. Nie znaczy to, że postacie męskie nie są dla nas istotne. Cała rzecz polega na konfrontacji wzajemnych potrzeb Brigitte i Heinza oraz Pauli i Ericha. Jesteśmy pewni, że jest to równie wymagające zadanie zarówno dla Doroty Androsz i Katarzyny Dałek (Brigitte i Paula), jak i dla Piotra Biedronia i Piotra Domalewskiego (Heinz i Erich). Oczywiście można powiedzieć, że powieść Jelinek jest powieścią feministyczną. Nas interesuje jednak przede wszystkim konfrontowanie nadziei z rzeczywistością. Szukanie możliwości w zdeterminowanym świecie. Nazwanie tej determinacji, na przykład patriarchatem, jest mniej istotne od sytuacji postaci w proponowanym przez nas świecie. Reprezentantami i strażnikami tego świata stają się także rodzice (Małgorzata Brainer i Krzysztof Matuszewski).

Postaci opowiadają w trzeciej osobie. Bohaterowie - narratorzy: to kamuflaż emocji, autodystans, może chęć uwrażliwienia widza?

- W adaptacji pojawiają się także momenty, w których postaci decydują się na wypowiadanie kwestii w pierwszej osobie. Dla nas te momenty to pewnego rodzaju zdjęcie pancerza. Zaprzestanie autokontroli. Ale nie znaczy to, że partner jest dokładnie w tym samym "momencie emocjonalnym". Że chce zdjąć pancerz w tym samym momencie. Dlatego zdarzają się sceny, w których osobista wypowiedź postaci jest konfrontowana lub wręcz "odbija się" od narracji trzecioosobowej.

Jeden z najstarszych toposów: życie to teatr. Czy życie to teatr?

- Staramy się raczej, żeby było odwrotnie. Żeby w teatrze spróbować dotknąć pewnych, przetworzonych artystycznie, aspektów życia. Natomiast jeśli chodzi o to, na ile nasze relacje są odgrywane, na pewno w jakimś stopniu chcemy wyjść temu pytaniu naprzeciw.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji