Artykuły

Ostrowianin w Dublinie

20 listopada w The Abbey Theatre w Dublinie (Irlandia) odbędzie się premiera spektaklu "Quietly", z udziałem Roberta Zawadzkiego. - Gram emigranta, który w Irlandii znalazł pracę, ma tu dziewczynę również Polkę, ale cały czas towarzyszy mu świadomość, że jest nie na swojej ziemi - mówi aktor.

Kilka tygodni temu jego spektakl wywołał burzę w Ostrowie. Kiedy zgorszone nauczycielki wyprowadziły gimnazjalistów z "Zabaw na podwórku" rozpętała się dyskusja o tym, co w teatrze wolno, a czego nie. Efekt jest taki, że przedstawienie wróci do Ostrowa za kilka miesięcy. Na razie jego reżyser, aktor z Ostrowa przygotowuje się do swojego pierwszego występu na deskach teatru w Dublinie.

Jak się czuje ostrowianin w Irlandii?

- Spodziewanie fantastycznie. Mamy bardzo intensywne próby i już w drugim tygodniu byliśmy na scenie. Dawno tak nie pracowałem, bo w kraju dużo szuka się drogą improwizacji. Tutaj próby są bardzo analityczne, tekst był wcześniej świetnie przygotowany.

Co to za sztuka?

- To naprawdę fantastyczna historia, którą jeszcze lepiej zrozumiałem podczas pracy. Fikcyjna, ale wydarzenia, które ją poprzedziły były prawdziwe. Chodzi o wybuch bomby w pubie w Belfaście w 1974 roku. Wtedy młody chłopak, 16-letni protestant, wrzucił tam bombę i zabił 6 osób. Sztuka opowiada o tym, jak ponad 30 lat później spotyka się dwóch dojrzałych facetów , żeby w pubie oglądać mecz Polska - Irlandia (sławnego, który przerżnęliśmy 3:2). Jeden jest synem człowieka, który zginął od bomby, drugi - sprawcą ataku. Gram rolę barmana, Polaka pracującego w pubie. Główny wątek historii opiera się na tragedii i relacji miedzy tymi mężczyznami, ale muszę przyznać, że moja postać wnosi dużo kolorytu i jest kontrapunktem dla całej historii.

Kim jest bohater?

- To emigrant, który w Irlandii znalazł pracę, ma tu dziewczynę również Polkę, ale cały czas towarzyszy mu świadomość, że jest nie na swojej ziemi. I jest tym, który przyjechał zabierać robotę tubylcom. Swoją historią ubarwia główny, najważniejszy wątek sztuki. Wnosi trochę humoru. Zresztą autor sztuki Owen Mccafferty pracuje cały czas z nami. I odpowiada na sugestie, zmienia dialogi, jeśli się go o tego przekona. Dzięki temu pojawiło się w mojej postaci kilka nowych cech, które pokonują stereotyp Polaka na Wyspach.

Kiedy premiera?

- Planowana jest na 20 listopada. Przy czym tam jest taki system, że tydzień przed gramy spektakl previews - takie drzwi otwarte dla publiczności. Kończymy grać 15 grudnia i spektakl schodzi z afisza. Ale mogę zdradzić, że być może pojedziemy z nim w trasę. I na pewno do Belfastu, co w ogóle będzie wielkim przeżyciem. Ale organizatorzy myślą też o trasie po Wielkiej Brytanii i USA.

To by oznaczało dłuższy pobyt poza krajem?

- Na pewno. Też nie wiem na jakiej jeszcze zasadzie, ale sądzę, że kontrakt byłby przedłużony na ileś tygodni czy miesięcy, bardzo konkretnie. Wszystko zależy od tego, jak spektakl się spodoba.

A jak się pracuje z tamtymi aktorami?

- Są niesamowici. To takie głowy, że nic tylko się uczyć. Dwóch facetów około 50-tki na tamtym rynku to już gwiazdy. Autor sztuki, to jeden z czołowych dramaturgów w Irlandii. Tylko się cieszyć.

Ale wydarzyło się coś jeszcze. Jak to było z tym spotkaniem z prezydentem Irlandii?

- Niesamowita historia. Któregoś dnia dostałem zaproszenie na lunch w teatrze. Patrzę na kartkę, a tam napisane: prezydent Irlandii zaszczyci swoja obecnością. Poszedłem i muszę powiedzieć, że jestem pod ogromnym wrażeniem. To była w ogóle uroczystość związana z podpisaniem kontraktu między Abbey Theatre a Uniwersytetem dotycząca mediów cyfrowych. W każdym razie, przy prezydencie stał cały czas żołnierz w pięknym mundurze, wokół tamtejsi borowcy. Prezydent, niewysoki pan, bardzo mądry, przemawiał w dwóch językach, co już było dla mnie czystą magią. Bo kiedy mówił po irlandzku, to ja miałem wrażenie, że przemawia do mnie mistrz Yoda. Poczułem się jak w sadze Lucasa. Z trudem utrzymałem powagę. Ale mówił bardzo mądrze. Duże przeżycie.

Na swoim profilu fb pisałeś o castingu do filmu?

- Tak. Poszedłem na casting do serialu "Foyle's War". Bardzo popularny na Wyspach, to już chyba trzeci sezon. Kryminalna opowieść osadzona w realiach II wojny światowej. I dostałem rolę polskiego współpracownika brytyjskiego wywiadu wojskowego. To chłopak, który został mocno doświadczony w czasie wojny przez nazistów , piekielnie inteligentny. Rozumie i mówi po angielsku, ale w momentach kryzysowych, w dużym stresie zaczyna mówić tylko po polsku. Zawiesza się i to jest fajne. Już wiem, że będę miał scenę, gdy gram w szachy, ogrywam jednego z generałów i nagle zaczynam do niego mówić tylko po polsku. A on oczywiście w ogóle nie wie o co chodzi.

Wiadomo jak duża to będzie rola, na jak długo?

- Trudno w tej chwili powiedzieć. To dość duża rola i prawdopodobnie rozwojowa więc wszystko może się zdarzyć. I liczę na to. Jedyne czym się denerwuję, to że pierwszy dzień zdjęciowy mam tuż przed premiera spektaklu więc będzie napięty grafik. Będę musiał wywalczyć, żeby się tam wyrwać. To mnie stresuje, ale przyjmuję, co się zdarza i jest dobrze.

- W takim razie trzymamy kciuki i dziękuję za rozmowę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji