Artykuły

Nie odpuścimy widzom współudziału

- Jelinek tak prowadzi swoją grę, że kibicujemy oprawcom w byciu oprawcą i kibicujemy ofiarom w byciu ofiarą. Podobną grę chcemy przeprowadzić z widzem, któremu nie zamierzamy odpuścić współudziału - mówi EWELINA MARCINIAK, reżyserka "Amatorek" w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku.

Łukasz Rudziński: Widziałem pani "Zbrodnię" zrealizowaną w Teatrze Polskim w Bielsku Białej, w której zaskoczyła mnie energia sceniczna, zaangażowanie i poświęcenie aktorów, dzięki czemu prosta historia stała się fascynującą teatralną przygodą. Podobnych rozwiązań poszuka pani w "Amatorkach"?

Ewelina Marciniak: Na pewno będziemy bazować na zaangażowaniu aktorów. Jednak to nie jest tak, że przychodzę i staram się odtworzyć coś, co zrobiłam z innym zespołem. Z aktorami Wybrzeża szukam takiego języka, który najbardziej pasuje nam właśnie do bieżącej pracy. Jelinek w swoich tekstach jest z jednej strony bardzo poruszająca, z drugiej - bardzo formalna. Tę formalność chciałabym pokazać przez ciało, dlatego do współpracy zaprosiłam tancerkę i choreografkę, Dominikę Knapik, która pomaga nam rozbudować język gestu i ciała. Nie znaczy to oczywiście, że emocje między bohaterami schodzą na dalszy plan. Wręcz przeciwnie.

Teksty Jelinek są dużym wyzwaniem dla reżyserów, od pewnego czasu dość popularnym w polskim teatrze. Pani postrzega "Amatorki" jako pejzaż...

- Chodzi mi o pejzaż wewnętrzny, który Jelinek buduje w książce poprzez narratora prowadzącego tę historię i postaci. Dla mnie to bardzo istotny punkt startu do tego, by nie poprzestać na stwierdzeniu: "po prostu tak jest między ludźmi". Ludzie są zdeterminowani do wchodzenia w pewne schematy i relacje. To natura powoduje, że ktoś nas pociąga, ale co z tym spotkaniem zrobimy dalej, zależy od nas. Może to być spełnienie marzeń, zimna kalkulacja lub, na przykład, wielkie upokorzenie jednej lub obu osób w relacji. Zaciekawiła mnie możliwość dotknięcia przemocy w relacji - jak daleko jesteśmy w stanie w to zabrnąć przy krajobrazie, który wydaje się łagodny i sprzyjający temu, by było pięknie.

Na tym dla mnie polega proza Jelinek, zwłaszcza "Amatorki" rozgrywane w konwencji melodramatu, gdzie kibicujemy postaciom - Pauli i Brigitte. I kochamy je za to, że się tak starają, ale z drugiej strony budzą one nasz sprzeciw i opór. Chcemy powiedzieć: "dziewczyno! obudź się, czemu za nim biegasz z tym brzuchem? Przecież on cię nie chce!". Zależało mi również na tym, by otworzyć perspektywę mężczyzn, którą Jelinek pomija. Kobiety działają ciałem, a mężczyźni mają władzę. Owszem. Jednak kobiety też narzucają się mężczyznom, też są wobec nich opresyjne.

Co zwróciło Pani uwagę w "Amatorkach" Elfriede Jelinek?

- Ciekawe jest dla mnie to, że mamy tu do czynienia z tradycyjnym zakochaniem się. Jednak w każdej relacji jesteśmy w stanie doprowadzić do sytuacji, w której stajemy się ofiarami jakiejś patologii. Ta cienka granica wydaje mi się czymś interesującym do sprawdzenia na scenie. Oczywiście to, co widzimy w teatrze, jest umowne. Nie pokazujemy obrazka z życia, a coś, o czym można podyskutować. Jeśli będzie można się przez chwile utożsamić z bohaterami, to tylko po to, by wyobrazić sobie co by było gdyby... Jelinek prowadzi swoją grę tak, że kibicujemy oprawcom w byciu oprawcą i kibicujemy ofiarom w byciu ofiarą. Podobną grę chcemy przeprowadzić z widzem, któremu nie zamierzamy odpuścić współudziału.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji