Artykuły

Jej ABBA

"Moja Abba" w reż. Katarzyny Deszcz w Teatrze Śląskim w Katowicach. Pisze Jacek Sieradzki, juror XIX Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.

Lubię tę sztukę Tomasza Mana. Pogodną bajkę łowiącą w łagodnej, zdystansowanej formie tęsknoty, niespełnienia i beznadzieje późnego, schyłkowego Peerelu. Dyskretnie chowającą pod komediowym sztafażem nieszczęście z owych tęsknot zrodzone. Pozbawioną złości i ostrz, wracającą do przeszłości już podgojonej plastrami czasu, oddalonej, acz chwilami jeszcze uwierającej. Sztukę pociągającą - w lekturze. Niestety nie w realizacjach.

Bohaterka śpiewa ABBĘ. Od lat. Od czasu, gdy w drugiej połowie lat siedemdziesiątych szwedzka czwórka wystąpiła w pamiętnym Studio 2, jako pierwsza od lat zachodnia grupa muzyczna z prawdziwych szczytów pop muzyki, nie żadna z piątorzędnych gwiazd łasych na niewymienialne honoraria festiwalu w Sopocie. Muzycy ponoć wystąpili za darmo i nic nie rozumieli z życia w kraju, w którym nigdzie nie dało się kupić żadnej ich płyty. A dla szerokich mas telewizyjnych ich recital był szokiem. Odkryciem, że za żelazną kurtyną istnieje nieodkryty, kompletnie niedostępny dla tubylców świat. Swobodny, porywający, nie powciskany w gorsety socjalistycznej grzeczności. O tamtym, absolutnie jednorazowym, niepowtarzalnym i precedensowym telewizyjnym koncercie pisze się dziś rozprawy naukowe, traktując zdarzenie jako kamień milowy w przeorywaniu świadomości mieszkańców postępowego raju, coraz bardziej zezłoszczonych kłamstwem owej rajskości.

Bohaterka śpiewa ABBĘ. Na balkonie, żeby cała ulica słyszała, w kamienicy, wywołując protesty sąsiadów w związku z natężeniem decybeli, w szkole, gdzie uczyła, ale skąd ją pognali, też w związku z abboszaleństwem. Rachunki za jej ekscesy płaci mąż, urzędnik municypalny, gorliwie rozbrajający skargi na żonę i znoszący kpiny burmistrza, płaci córka, małomiasteczkowa panna z ambicjami, która marzyłaby, żeby się stąd wyrwać, ale jak? Właśnie zjechał do miasta i zatrzymał się w hotelu znany reżyser telewizyjno celebrycki, może jego owinąć wokół palca? Reżyser owszem zachwyci się, ale nie córką, tylko mamą abbistką. Ją weźmie do Warszawy, ją pokaże wśród innych wariatów fascynatów, jej przykład prowincjonalnej fanki żyjącej jednym jedynym koncertem, jaki przeorał jej życie, będzie sprzedawał na współczesnym targu ekranowych sensacyjek.

Opowieść jest komediowo przerysowana, podkręcona, do przesady wesoła, ale wyłazi spod niej fabuła dużo smutniejsza, "przeoranie życia" ukazująca w wymiarze bynajmniej nie metaforycznym. Zakochany chłopak zdobył jej wzajemność, bo, żeby mieć dla niej płytę ABBY, sprzedał motor. Mieli zwiać do Szwecji. Na koncert ulubieńców, ale tak naprawdę przecież po prostu na wolność. Mieli lecieć szybowcem, on umiał pilotować. Rozbili się. Ona przeleżała pół roku w śpiączce. On zginął.

Naprawdę jestem przekonany, że da się Moją ABBĘ opowiedzieć ze sceny z wyrozumiałym uśmiechem, z bawieniem się przerysowanymi rolami, ze świadomością - którą dalibóg da się wpuścić między wiersze - że Peerel był przaśnością, z której chciało się wiać każdym szybowcem, jaki był pod ręką, albo trzeba było ratować się szaleństwami, z których abbomania nie była jeszcze najgorsza. Ale to przekonanie mogę poprzeć wyłącznie słowem honoru. Praktyka sceniczna tego nie potwierdza. Prapremierę w Teatrze im. Żeromskiego w Kielcach przygotował sam autor i usztywnił, usztucznił, zmroził ją tak, że dopiero sceny odśpiewywanych przebojów podnosiły, choćby na chwilę, jaką taką temperaturę na widowni.

A Katarzyna Deszcz w Teatrze Śląskim im. Wyspiańskiego w Katowicach od pierwszych chwil przedstawienia zdawała się dawać znaki, że sztuki nie lubi, nie ceni i w nią w najmniejszym stopniu nie wierzy. Od początku pozwoliła na szarżę w stylistyce gry, ale i w strojach, w perukach, w krzykliwie parodystycznie ustawianych sytuacjach. Śmieszne miny, na jakie oddziału saperów by nie starczyło, stroił Wiesław Sławik w roli męża - egzaltowanego urzędasa, Katarzyna Kowalczuk najbanalniejszymi środkami rysowała córkę, młodą prowincjuszkę z pretensjami. Wszelkie szanse, żeby uśmiechnąć się z głównej bohaterki - a to przecież, wedle starych zasad sceny, właśnie dwór/otoczenie "gra", określa, współkonstruuje postać główną - więc wszelkie na to szanse zostały zmarnowane. Za to Michał Rolnicki nie przeoczył okazji, by wygrać wszystkie dowcipy sceniczne z serii "kabotyński reżyser z Warszawy". Do sceny, w której markował swoje "show", reżyserka zaangażowała zresztą w aktorskich rólkach całe autentyczne zaplecze teatralne: inspicjenta, garderobiane, charakteryzatorkę. W jakimś panicznym lęku, że ciągle jest za mało śmiesznie, za mało atrakcyjnie.

Andrzej Sadowski zaprojektował byle jakie, szaroburo zastawkowe dekoracje sięgające połowy wysokości sceny, nijak nie wplanowane w - fantastycznie odnowioną!! - przestrzeń malarni, dawnej loży masońskiej. Wyglądało to, uczciwszy uszy, jak ostatnia chałtura. Tak naprawdę do gry potrzebne były jedynie wycięte w dykcie cztery drzwiowe otwory, żeby w finale mogli stanąć w nich aktorzy poprzebierani za abbaków. Śmiesznie poprzebierani: srebrne obcisłe stroje i fantazyjne peruki nie pasowały do ich sylwetek. Ale śpiewali dobrze. I widownia klaskała, szalała, żądała kolejnych bisów, miała zabawę po pachy.

A mnie było żal oczu Krystyny Wiśniewskiej grającej abbomaniaczkę. W tych oczach było wszystko. Pełny odjazd: skupienie wyłącznie na ubóstwionej muzyce, jakiś rodzaj ufności, że przecież wszyscy muszą to kochać, świadome/nieświadome wycofanie się ze świata, w którym ABBY nie ma, i który przyniósł w swoim czasie tyle bólu. Energia, pasja, rodzaj zapamiętania, rodzaj zachłanności, z jakim aktorka atakowała kolejne przeboje Szwedów tak, jakby były dosłownie wszystkim, absolutnie wszystkim, co na tej ziemi godne jest uwagi.

Czy naprawdę z tych oczu jarzących się spod białej grzywy nie dało się wyprowadzić przedstawienia?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji