Artykuły

Uchwycony rytm nowych czasów

Owacje na stojąco, finałowe bisy, widownia zespolona z artystami (wspólne śpiewanie, tańce publiczności na scenie i w amfiteatrze), bilety sprzedane z wyprzedzeniem na kilkanaście spektakli - to efekt artystyczny ożywienia mitu w Teatrze Muzycznym w Gdyni. "Hair" - polska prapremiera po ponad 30 latach od amerykańskiej - chwyta rytm nowych czasów. Z pozornie zwietrzałego buntu rodzi się nowa jakość. Teatralizacja narkotycznych seansów niesie całkiem realny smak marychy...

To co zdarzyło się w Teatrze Muzycznym w Gdyni przy okazji pracy nad polską prapremierą "Hair", nawiązuje do najlepszych czasów tej sceny: szaleństwa i uporu Danuty Baduszkowej, twórczyni sceny muzycznej w Gdyni, zmagań z drętwą i nadętą rzeczywistością, gdy na scenę wchodziła "Kolęda nocka", i fantazji, odwagi teatralnej Jerzego Gruzy w inscenizowaniu w Gdyni wielkich musicali.

Maciej Korwin - obecny dyrektor teatru - wie, że widownia kocha teatr żywiołowy, ale tworzony świadomie. "Hair" to bardzo dobra robota teatralna z mnogością pomysłów, spektakl zagrany w szaleńczym tempie, z kreacją zbiorową młodego zespołu i kilkoma widocznymi aktorskimi popisami.

Wojciech Kościelniak, reżyser gdyńskiego "Hair", jest twórcą z pokolenia wstępującego do teatru. Wrocławskie sukcesy reżysera, doświadczenie aktorskie, nagroda im. Bardiniego, okazały się znakomitą rekomendacją. Kościelniak potrafi bawić się teatrem, łatwo wprowadza do spektaklu cytaty filmowe i teatralne, bez kompleksów miesza w strukturze widowiska i wierzy, że aktywny widz nadąży za jego wyobraźnią. Jest reżyserem niebanalnym, doskonale współpracującym z pozostałymi realizatorami spektaklu (choreografem, scenografem, muzykiem). Wie też, ile życia i energii może wykrzesać z młodych zdolnych, których entuzjazm, artystyczne oczarowanie czyni iście sceniczne cuda.

Fabuła teatralna "Hair" (inna niż w filmie Miloša Formana) oparta jest na wyśpiewywanym story. Historia Cloude'a Bukowsky'ego (znakomita rola debiutującego Jakuba Szydłowskiego, bardzo dobrze śpiewającego i tańczącego), który musi iść na wietnamską wojnę, tylko pozornie jest historyczną przeszłością. Wojna przetacza się obok nas. Czy ją dostrzegamy, zależy od sposobu postrzegania świata. Bunt - nie tylko młodych gniewnych, ale i zdesperowanych, opuszczonych dotyczy nas jeśli pozwala na to "ćwiczona" latami wrażliwość. Dla jednych więc "Hair" będzie ramotą o sztucznych i nieobecnych dziś problemach hipisowskiego pokolenia, o landrynkowej miłości, dla innych - ciągłością, przeżywaniem "nawrotów" historii.

Reżyser zderzył hipisowską komunę, uzależnioną od narkotycznych emocji, z postawą "uporządkowanego" Obywatela, który wjeżdża na scenę (nieme sceny Rafała Ostrowskiego). To swoisty kontrapunkt.

Pokolenie "dzieci-kwiatów" szuka własnych wartości. Narkotyczne halucynacje, sny trzymają w żelaznym uścisku. Biała Dama, z którą Berger wiąże się czarną stułą (wyrazisty Cezary Studniak) wróci do niego. Przedawkowanie i taniec śmierci porażają.

Bardzo dobrze w premierowym spektaklu zaśpiewały, tworząc także postacie, Justyna Szafran jako Jeanie - naiwna i kochająca nastolatka w ciąży, Katarzyna Jamróz - piękna i uwodzicielska Sheila, która nie chce pogodzić się ze straconą miłością, i wyrazista Marta Smuk jako Dionne - obdarzona pięknym, dobrze ustawionym głosem, żywiołowa, oddana bez reszty toczącej się na scenie opowieści. Bawił publiczność obdarzony vis comica (czasami nieco przeszarżowaną) Lary Okay Ugwu. Widoczni i precyzyjni w ruchowych detalach byli bracia Paweł i Piotr Kamińscy - jedyni łysi w długowłosej komunie.

Porywającą efektowność gdyński spektakl "Hair" osiąga dzięki choreografii Jarosława Stańki, który optymalnie wykorzystał możliwości młodego zespołu - przede wszystkim baletu, ale także solistów, aktorów Teatru Muzycznego i słuchaczy studia przy teatrze. Scenografia Grzegorza Policińskiego, prosta i przestrzenna w miejskich scenach zbiorowych (metalowa, wielofunkcyjna konstrukcja) i wyrafinowana w scenach halucynacji - piękny efekt w scenie walki w dżungli, nie krępuje aktorów i tancerzy, a w detalach pomaga szalonej wyobraźni reżysera. Światło - dzieło Piotra Kuchta - i efekty specjalne (Renata Bigus) wzbogacają teatralną magię "Hair".

Kierownictwo muzyczne sprawował Leszek Możdżer,

najzdolniejszy w tej chwili i najciekawszy aranażer młodego pokolenia, kompozytor, pianista grający z jednakowym sukcesem jazz, Preisnera, jak i improwizujący Chopina. Wrażliwy, muzykalny i efektowny - to samo można powiedzieć o muzyce, którą unowocześnił w "Hair" i wpisał w dzisiejsze rytmy. Zespół, który zaprosił na scenę, spisał się znakomicie.

"Hair" to artystyczne osiągnięcie Teatru Muzycznego w Gdyni. Spektakl już kochany przez publiczność. Żywiołowy i zdyscyplinowany zespół młodych wykonawców, którzy lubią, to co robią, okazał się najlepszą receptą na sukces. Gratulacje.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji