Artykuły

Warszawa. Łapki w górę i robimy teatr w Guliwerze

"Liliputy i Olbrzymy i... Guliwer" to taki spektakl, na którym okrzyki publiczności nie tylko są mile widziane, ale wręcz niezbędne. Dzieci uczą się na nim, czym jest teatralne przedstawienie i same je tworzą.

Kameralna, przyjazna dzieciom sala Teatru Lalek Guliwer za sprawą znanego czeskiego scenografa i reżysera Marka Zakostelecky'ego na nieco ponad godzinę zamienia się w naukowe laboratorium. Profesor Bródka z czworgiem swoich asystentów objaśnia młodym widzom tajemnice teatralnej magii. Z pomocą przemądrzalego doktora cybernetyki imieniem Hugo oraz asystentów - nieco gapowatego Mirka, entuzjastycznej Dany i zasadniczej Jany oraz niezwykle skomplikowanego urządzenia CX27 zwanego poetycko imaginarium teatralnym, zdradza młodej publiczności wielki sekret - za kulisami teatralnej magii kryje się ciężka praca.

Razem z publicznością z różnych elementów budują przedstawienie, a raczej początek przedstawienia. Jako że wszystko rozgrywa się w teatrze Guliwer, pochodzi ona z "Podróży Guliwera".

Można tupać, wchodzić na scenę i śpiewać. Dzieci w tym przedstawieniu rysują scenografię, która potem wyświetlana jest na wielkim ekranie w głębi sceny. Wśród śmiechów i pisków wybierają kostium dla Guliwera - asystent Mirek zostaje Guliwerem, a zadaniem dzieci z pierwszego rzędu jest dobrać mu koszulę, spodnie, marynarkę i kapelusz. Gdy ubrany już bohater wychodzi zza parawanu, wzbudza gorący aplauz małej widowni. Potemjestjeszcze tworzenie dźwięków, gdy połowa widowni szumi jak morze, a druga entuzjastycznie, może nawet zbyt entuzjastycznie, bo przez chwilę zagłuszając aktorów, krzyczy jak mewy. Wciągnięte do pracy nad spektaklem początkowo nieco nieśmiałe dzieci rozkręcają się coraz bardziej, w końcu, gdy trzeba ochotników, w górę wystrzeliwują właściwie wszystkie łapki.

W drugiej części przedstawienia młodzi teatralni współtwórcy mają chwilę na oddech, gdy aktorzy zabierają ich w podróż po różnych rodzajach teatru z różnych zakątków świata. Tę samą scenę pożegnania Guliwera z żoną, którą widzieli w teatrze realistycznym, poznają w wersji baletowej z Rosji, pantomimicznej z Francji, japońskiego teatru masek, a także broad-wayowskiego musicalu. I tylko wersja operowa może młodym widzom zepsuć ten rodzaj sztuki, bo choć zdolni, aktorzy Guliwera śpiewać operowo jednak nie potrafią. Gdy wydaje się, że zainteresowanie widowni jest na zawsze stracone, pojawiają się lalki - manekin, marionetki i pacynki. A dzieciaki przekrzykują się jedno przez drugie, chcąc choć na chwilę wejść na scenę, by poruszać ręką manekina czy przespacerować się marionetką po Guliwerze.

Mali widzowie "Liliputów i Olbrzymów i... Guliwera" może niekoniecznie zapamiętają wszystkie, czasem długie i skomplikowane (jak dramatopisarz) słowa, jakie usłyszą podczas przedstawienia, ale na pewno uznają, że teatr, to ciekawe i zabawne miejsce. Dzięki przedstawieniu z Guliwera oswoją to, dla wielu nowe, zjawisko. I będą chciały do teatru wracać. Tylko trzeba będzie je uprzedzić, że nie na każdym przedstawieniu można krzyczeć do aktora, że ktoś jest za nim i nie na każdym można wchodzić na scenę.

"Liliputy i Olbrzymy i... Guliwer"

Teatr Lalek Guliwer, scenariusz i reżyseria: Marek Zakostelecky, występują: Adam Wnuczko, Tomasz Kowol, Maciej Owczarzak, Izabella Kurażyńska, Katarzyna Brzozowska.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji