Artykuły

Artysta z Nowego Jorku broni szefa Śląskiego Teatru Tańca

Balem się, że Jacek i ŚTT będą musieli samotnie mierzyć się z oskarżeniami. Facebookowa grupa jest gwarancją, że cokolwiek zdarzy się w tej sprawie, natychmiast dowiedzą się o tym ludzie na całym świecie. Nie ma Śląskiego Teatru Tańca bez Jacka Łumińskiego - mówi Jonathan Hollander, założyciel i dyrektor Battery Dance Company, zespołu tanecznego z Nowego Jorku z prawie 40-letnią tradycją

- Nie wierzę, by Jacek miał coś wspólnego z przekrętami

ROZMOWA z Jonathanem Hollanderem

Iwona Sobczyk: Z dużym prawdopodobieństwem można stwierdzić, że Śląski Teatr Tańca był okradany przez pracowników. Z tego powodu musi oddać ogromną zagraniczną dotację. Prokuraturę zawiadomił założyciel i dyrektor teatru Jacek Łumiński. Choć sam jest poza kręgiem podejrzanych, to nie wiadomo, czy zachowa stanowisko. Na Facebooku wspiera go grupa "Stand Up for Jacek Łumiński". To pan ją założył. Dlaczego?

Jonathan Hollander: Sytuacja wokół Jacka i STT jest toksyczna i niestety poważnie szkodzi instytucji, której nie da się zastąpić żadną inną. Od początku byłem przekonany, że nawet jeśli faktycznie doszło do nieprawidłowości, to Jacek nie ma z tym nic wspólnego. To niezwykle skromny, bezpretensjonalny i szczery człowiek. Ilekroć byłem w Bytomiu, nigdy nie widziałem go zajmującego się sprawami finansowymi teatru. To zawsze należało do kogoś innego. Nawet mu tego trochę zazdrościłem, bo sam w swoim teatrze zawsze musiałem angażować się w te sprawy bardziej, niż chciałbym.

Do grupy w ciągu kilku dni przystąpiły już ponad trzy tysiące osób. Kim one są?

- Ponad połowę członków grupy stanowią Polacy, wśród nich najbardziej znane postacie tutejszej sceny tanecznej. Pozostali to mieszkańcy różnych części Stanów Zjednoczonych, Azji, Europy, Australii. Pośród nich są krytycy i przedsiębiorcy teatralni, choreografowie, tancerze i bardzo wielu młodych ludzi.

Niektórzy nie mogą się nadziwić, że mały bytomski teatr ma tylu przyjaciół na całym świecie. Czym ich sobie zjednuje?

- Geniusz to pociągająca cecha. Podobnie działają bogactwo ducha i głęboka mądrość. Jacek to bezkompromisowy, błyskotliwy, nowatorski choreograf. Jest wizjonerem i autorytetem. To dlatego ciągną do niego ludzie z całego świata. Gdy pierwszy raz w 1995 roku zobaczyłem STT na scenie, byłem wstrząśnięty i zachwycony. Zaczęliśmy współpracować: Battery Dance Company występowało w Bytomiu, byłem prelegentem podczas tutejszej konferencji tańca współczesnego, STT występował u nas w Nowym Jorku i z naszą pomocą nawiązał kontakt z tutejszymi liceami, w których prezentował dokonania polskiego teatru tańca.

Zawsze zachwycało mnie też to, z jaką otwartością ŚTT jest przyjmowany u siebie. Battery Dance Company miało zaszczyt występować w Bytomiu trzy razy. Podczas dwóch pierwszych występów miałem wrażenie, że zainteresowanie i entuzjazm publiczności są mniejsze niż w Poznaniu, Gdańsku czy Warszawie. Podczas naszego ostatniego występu w 2006 roku było już inaczej. Teatr był wypełniony po brzegi. Spotkałem otwartą publiczność o wyszukanym guście. Tę zmianę w świadomości ludzi zawdzięczamy Jackowi i jego ciężkiej pracy.

Kiedyś dziwiłem mu się, że działa w Bytomiu, zamiast przenieść się do Krakowa czy Warszawy. Ale w końcu pomyślałem o Pinie Bausch, jednej z najwybitniejszych postaci tańca współczesnego ostatniego półwiecza. Ona przecież działała w Wuppertalu, a nie w Berlinie, Monachium, Frankfurcie czy Hamburgu.

Co chciałby pan osiągnąć swoją akcją? Jacek Łumiński sam przyznał, że zawiódł jako dyrektor.

- Balem się, że Jacek i ŚTT będą musieli samotnie mierzyć się z oskarżeniami. Facebookowa grupajest gwarancją, że cokolwiek zdarzy się w tej sprawie, natychmiast dowiedzą się o tym ludzie na całym świecie.

Jacek sam poprosił o przeprowadzenie dokładnej i bezstronnej kontroli stanu finansów teatru. Ona nadal trwa, a dopóki nie dobiegnie końca, nie można czynić nikomu żadnych oskarżeń ani podejmować ostatecznych decyzji. Zarzuty formułowane przez miejskich urzędników w tej chwili wydają się motywowane politycznie.

Nie uważam, żeby Jacek zawiódł. Jeśli podejrzenia o wyprowadzaniu pieniędzy z teatru się potwierdzą, będzie mu można zarzucić tylko tyle, że za bardzo ufał swoim współpracownikom. Zastanawiam się, czy urzędnicy zdają sobie sprawę, co się stanie, jeśli Jacek zostanie odwołany ze stanowiska. Nie przesadzę, jeśli powiem, że międzynarodowe środowisko taneczne uznaje go za najwybitniejszego obecnie polskiego choreografa tańca współczesnego. Jego teatr i festiwal mają renomę na całym świecie. Ważne jest też lokalne oddziaływanie STT. To dzięki niemu w Bytomiu można oglądać sale treningowe wypełnione młodymi ludźmi. Jacek wprawił to w ruch i choćby z tego względu zasługuje na uznanie.

Kontrakt kończy się Jackowi Łumińskiemu za kilka tygodni. Nie wiadomo, czy zostanie przedłużony. Nie wiadomo, czy przetrwa teatr. Wyobraża pan sobie ŚTT bez Łumińskiego?

- Bez Jacka Łumińskiego nie ma STT. Jego odwołanie byłoby tragiczną i bezsensowną stratą, a dla Bytomia oznaczałoby ponowne ześlizgnięcie się w całkowitą anonimowość

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji