Artykuły

Celińska jest Warszawą

Aktorka Nowego Teatru, od urodzenia związana z Warszawą, zagrała życiową rolę - pisze Roman Pawłowski w felietonie z cyklu Kronika Wypadków Kulturalnych w Gazecie Wyborczej - Stołecznej.

Płaczę, nie mogę na to nic poradzić, łzy leją się jak woda z kranu. Zalałem telefon, klawiatura też jest mokra od łez i za chwilę szlag ją trafi. Płaczę, od kiedy usłyszałem "Nową Warszawę" - piosenki o stolicy w wykonaniu Stanisławy Celińskiej i zespołu Royal String Quartet. Na pomysł nagrania tej płyty wpadł dziennikarz Mike Urbaniak, chodziło o covery znanych warszawskich przebojów Młynarskiego, Szpilmana, Niemena, Osieckiej. Początkowo mieli je śpiewać różni wykonawcy, ale się wykruszyli, została Celińska. I to okazało się dla płyty przełomowe. Aktorka Nowego Teatru, od urodzenia związana z Warszawą, zagrała tutaj życiową rolę. W interpretacjach dwunastu warszawskich szlagierów zawarła cały bagaż artystycznych i osobistych doświadczeń. Miłość i ból, radość i udrękę, nostalgię i wściekłe pragnienie życia.

Ta płyta to wyznanie trudnej miłości do brudnego, chaotycznego, śmierdzącego spalinami i wódką miasta, "betonu stolicy", jak o nim śpiewa Muniek Staszczyk, gdzie "Hitler i Stalin zrobili co swoje". "Warszawa" T. Love w wykonaniu Celińskiej jest absolutnie niezwykła, aktorka melorecytuje ciemnym, zmęczonym głosem opowieść o skacowanym poranku na Grochowie i podróży na lewy brzeg, na Krakowskie Przedmieście i "zielony Żoliborz, pieprzony Żoliborz", aż widzi się te zmęczone z przepicia ulice. Wszystkie piosenki nabierają tu dramatyzmu i głębi. W ckliwym "Pokoiku na Hożej" aktorka odkrywa poruszającą opowieść o samotności w wielkim mieście, o głodzie miłości i dramacie odrzucenia. Niesamowity jest "Sen o Warszawie", somnambuliczna podróż przez widmowe miasto. Melodia rusza powoli jak samochody w szczycie na Wisłostradzie, dźwięk rozciąga się na zwolnionych obrotach, "warszawskie kolorowe dni" to naprawdę sen, majak, przywidzenie. Dopiero w finale rytm przyspiesza, opada zasłona snu i miasto zrywa się do codziennej gonitwy. Ale największym zaskoczeniem jest "Taka Warszawa" Beaty Kozidrak. Nigdy bym nie pomyślał, że z tego popowego kawałka da się cokolwiek wyciągnąć, tymczasem Celińska śpiewa go tak, jakby sama była miastem, które kocha i nienawidzi, potrzebuje miłości i czasem miewa złe dni.

W tej muzyce jest cała Warszawa, jej brzydota i piękno, traumatyczna przeszłość i niepewna współczesność, przedwojenne podkasane rewie i PRL-owskie blokowiska, pamięć o getcie i neuroza wielkiej metropolii. Tego efektu miejskiej polifonii nie byłoby bez Bartka Wąsika, pianisty i autora aranżacji. Spotkanie popularnej muzyki i klasycznego wykształcenia daje niezwykły rezultat, warszawskie szlagiery brzmią w jego aranżacjach jakby napisali je Szostakowicz, Szymanowski i Górecki. Niesamowity jest "Bal na Gnojnej" z ostrą partią smyczków, które tną powietrze jak ból rozsadzający głowę na kacu. "Deszcz", chyba najpiękniejsza piosenka całej płyty z tekstem Gałczyńskiego i muzyką Szpilmana rozpoczyna staccato spadających kropli, a kończy burza dźwięków - domyślamy się, że kochanków zatrzymała nie tylko zła pogoda. W "Warszawie" T.Love pianista używa fortepianu jak gitary, wydobywając dźwięki ze strun ręką, brzmi to, jakby ktoś brzdąkał piosenkę przy ognisku. Równie innowacyjni są muzycy: Izabella Szałaj-Zimak, Elwira Przybyłowska, Marek Czech, Michał Pepol, którzy wydobywają z instrumentów niespotykaną dynamikę i precyzję.

Idźcie po płytę do Trafficu, póki jeszcze całego nakładu nie wykupili. Od dzisiaj Warszawa ma dla mnie twarz Celińskiej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji