Artykuły

Leszek Bzdyl: Wzbraniam się przed słowem "benefis"

- Tym razem na scenie będzie aż 12 tancerzy związanych z Dadą na różnych etapach naszej działalności, a o oprawę muzyczną zatroszczy się pięcioosobowy, trójmiejsko-warszawski zespół z takimi mistrzami improwizacji jak Olo Walicki i Mikołaj Trzaska w składzie - mówi tancerz i choreograf LESZEK BZDYL przed dzisiejszą premierą Teatru Dada Von Bzdülöw "Celebration, czyli koniec. I jeszcze raz!".

O najnowszym spektaklu teatru Dada Von Bzdülöw, przygotowanym z okazji dwudziestolecia istnienia zespołu, opowiada jego współzałożyciel, Leszek Bzdyl [na zdjęciu w spektaklu "Bonsai"]:.

Przemysław Gulda: Najnowszy spektakl Dady, już choćby z tego właśnie powodu, że powstaje z okazji jubileuszu dwudziestolecia istnienia zespołu, będzie pewnie inny niż wszystkie. Jak bardzo inny?

Leszek Bzdyl: Po raz pierwszy od wielu lat powrócimy do formuły, którą zastosowaliśmy pierwszy raz w 1999 roku przy okazji spektaklu "Komedia w dawnym stylu", czyli do współpracy z muzykami, grającymi na żywo. Wtedy grali z nami członkowie trójmiejskiej formacji Chlupot Mózgu, specjaliści od muzycznej improwizacji. Potem ten pomysł powtórzyliśmy jeszcze dwa razy, przy okazji projektów "Odysseas" i "Barricade Of Love". Te doświadczenia nauczyły nas, że taka formuła jest najlepsza, kiedy chcemy, żeby na scenie doszło do spotkania kilku osób, kilku osobowości artystycznych i żeby powstało z tego spotkania coś więcej niż tylko zaplanowany z góry spektakl.

Czyli w tym przedstawieniu wystąpi większa ilość tancerzy niż zwykle pojawia się na scenie w waszych, z reguły dość kameralnych, spektaklach?

- Tym razem na scenie będzie aż 12 tancerzy związanych z Dadą na różnych etapach naszej działalności, a o oprawę muzyczną zatroszczy się pięcioosobowy, trójmiejsko-warszawski zespół z takimi mistrzami improwizacji jak Olo Walicki i Mikołaj Trzaska w składzie. Ci artyści jeszcze nigdy nie występowali ze sobą w takiej konfiguracji, sami jesteśmy więc ciekawi, co z tego wyniknie. Przy powstawaniu tego spektaklu współpracuje z nami jeszcze kilka dodatkowych osób: Marek Tynda, aktor Teatru Wybrzeże, Maciej Salamon, który zatroszczy się o wizualizacje, Katarzyna Piątek, która od dawna przygotowuje dla nas kostiumy i Michał Kołodziej - nasz stały współpracownik, jeśli chodzi o światło. Tego jeszcze w naszej historii nie było. Zobaczymy jak scena uniesie tyle artystycznych indywidualności i jak my sami poradzimy sobie ze sobą nawzajem.

Na ile ten spektakl będzie podsumowaniem waszej dwudziestoletniej działalności?

- W związku z mocno improwizowanym charakterem tego projektu nie planujemy z góry takich rzeczy. Ale jako, że ekipa, która przygotowuje spektakl to żywa historia Dady, nic dziwnego, że pewne zjawiska, tendencje, techniki znane z naszych wcześniejszych produkcji, siłą rzeczy pojawią się i w tej najnowszej. Sam jestem tak naprawdę ciekawy: jakie dokładnie. Ten spektakl ze względu na swój charakter będzie się odwoływał do naszych, całkiem przecież wariackich początków, a może wręcz do tradycji dadaizmu, z drugiej jednak strony będzie też jednak naznaczony naszym dwudziestoletnim doświadczeniem, które też z pewnością wpłynie na jego kształt. Wygląda więc na to - choć bardzo bronię się przed tym słowem i wypowiadam je z prawdziwym zażenowaniem - nasz benefis.

Czy czujesz na sobie - pod względem psychicznym ale i fizycznym - ciężar tych dwudziestu lat?

- Pod względem psychicznym raczej nie lubię tej rocznicy - do tej pory zawsze wydawało mi się, że wszystko dzieje się tu i teraz i nie wiąże się z tym nic, co zostawiamy za sobą. A przy okazji tego jubileuszu musimy nagle pootwierać te szuflady, do których pakowaliśmy nasze doświadczenia przez te dwie dekady. I dopiero teraz okazuje się, ile ich tak naprawdę jest. Chcę to mieć za sobą jak najszybciej i znów pozamykać je na co najmniej kolejne dziesięć lat. A fizycznie? No cóż, mam pełną świadomość tego, że nie jestem już młodzieniaszkiem. Wiem, że muszę wymyślić dla siebie nową formę obecności i aktywności w Dadzie. Jaką? Sam tego jeszcze nie wiem. Wiem natomiast jedno, że od kilku lat pałeczkę coraz wyraźniej przejmuje Kasia Chmielewska. I bardzo dobrze mi z tym.

"Celebration, czyli koniec. I jeszcze raz!", czwartek, 13 stycznia, godz. 19, Duża Scena Teatru Wybrzeże, Gdańsk, Targ Węglowy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji